teraz powiedz mi skarbie, czy on jest dla ciebie dobry?
czy on może dać ci to, co ja?
wyszedł i zostawił cię zupełnie samą?
Przechadzam się w tę i we w tę, wypatrując Cię wśród ludzi, bo jeszcze mam trochę czasu, więc miło by było Ciebie spotkać. Mijam jakichś wyszczerzonych kibiców i uśmiecham się do nich krzywo, bo machają do mnie radośnie, co jest zupełnie sympatyczne nawet. Ja mam fanów przynajmniej kulturalnych, nie to co te laski, co na widok Klakiera spazmów dostają. A burak leci, jakby mu się dupa paliła i nawet się przy nich nie zatrzyma na chwilę. Zero dobrego wychowania i jakiejkolwiek kultury osobistej! Więc tym bardziej się dziwię, że wszystkie za debilem w kolejce stoją, a jak się do której uśmiechnie to głupia prawie mdleje, bo myśli, że się z nią ożeni. Kiwam głową zdegustowany, bo to szkoda nawet komentować, co się tutaj wyprawia. No, a gdzie Ty jesteś? Rozglądam się uważnie, ale nie mam pojęcia dokąd poszłaś, więc muszę iść się matoła Skrobota zapytać. Ten stoi i narty smaruje cały dzień, to na pewno wie.
- A tam siedzi, dziecko bawi
–
wskazuje palcem głupek. Mijam go szybko, bo jego osoba to mnie wyjątkowo denerwuje, więc nie chcę sobie dodatkowo psuć atmosfery. I wzdycham. Bo po cholerę bachora na skocznię brać? Nie lepiej w domu zostawić z dziadkami? Co to? Piknik rodzinny czy zawody sportowe są? A teraz trzeba siedzieć i pilnować, świetny interes. Szkoda, że Titus się do zawodów załapał, bo by robił za niańkę bezpłatną i kompana do zabawy, ale cóż, może klepnie bulę, to na drugą serię się dzieckiem zajmie. Idę szybkim krokiem, patrzę, jesteście.
- O! Popatrz, kto do nas idzie! Nasz Dejvi!
– wołasz radośnie, a bachor mały na kolanach Ci siedzi wyszczerzony i aż się krztusi z zachwytu na mój widok. Ty się cieszysz całą sobą, jak to Ty. Podchodzę i kucam przed wami, robiąc głupie miny do małej, a ta się zaśmiewa w niebogłosy! Co ja? Taki zabawny jestem? Patrzę na Ciebie zdumiony, a Ty nic nie mówisz, tylko czochrasz moje włosy. Dziecko w śmiech! Rzucam mu groźne spojrzenie, ale ono się wcale nie boi, a wręcz przeciwnie, wielce zadowolone!
- Widzisz! Wszystkie kochają twoją czuprynę! –
mrugasz wesoło do mnie, a ja patrzę na Twoją osobę jak całkiem zaczarowany. I wtedy przychodzi do mnie głupia myśl, którą szybko odsuwam, ale ona wraca i się panoszy w mojej głowie, jak Polo w studiu w TVP. Że gdybyś Ty była moja, to ja nawet takiego bachora bym przeżył! A nawet mógłbym taką smarkulę polubić czy coś. Oczywiście, gdybyś Ty chciała ze mną takie dziecko mieć, ale zaraz dochodzę do wniosku, że czemu byś miała nie chcieć? Przecież ja byłbym dla Ciebie nawet lepszy, niż ten Twój... I znowu sobie myślę, co by to było, gdybym spotkał Cię wcześniej. Mogłoby być całkiem inaczej. Jakiś durny głos mi gada do mózgu, że gdyby nie on, to pewnie bym Cię nie poznał, ale niby czemu? Kto wie, co dla nas w niebie zapisane? Może bym spotkał i żylibyśmy długo i szczęśliwie jak w bajce?
- Tata, tata!
–
woła bachor nagle i ręce wyciąga do przodu. Do mnie! Gapię się zdziwiony, bo co? Odbiło dziecku całkiem od gorąca? A mówiłem, że lepiej było nie brać! Oczami przewracam, ale wtedy zauważam, że za moimi plecami lezą Stefańcio z Wiewiórem, pierwsze talenty Rzeczypospolitej, więc nie do mnie bachor się szczerzy.
skarbie, czasami to jest tak
jakby ktoś wziął nóż
wyszczerbiony, tępy nóż
wyszczerbiony, tępy nóż
i kroił nim na sześć cali
przez środek mojej czaszki
przez środek mojej czaszki
płonę
Beznadziejny ten konkurs. Co oni, na złość rozbieg na skoczni zmienili, że się nie da skakać? No ale moje 124 metry to całkiem spoko, nie to co Titus albo Hula, dla których do drugiej serii się załapać to zbyt wielka sztuka. A nad małolatami też, tyle zachwytów było, że się Polo mało nie przekręcił, a tylko Nunio Biegunio się łapnął, a reszta do domu. Skakać trzeba umieć, a nie na piękne oczy wszędzie! W przerwie coś tam mi Łukasz mówi, więc kiwam głową i zaraz się pakuję na wyciąg. I znowu tak gorąco! Wiewiór do mnie gada non stop, tak to jest skakać zaraz za debilem, ani chwili świętego spokoju nie ma, żeby się jakoś skoncentrować, bo ten nawija trzy po trzy jak jaka katarynka, nawet nie wiem o czym. Z ulgą oddycham jak matoł na belce siada i jedzie. Za nim Hildziak playboy i w końcu ja. No i pięknie! Mówiłem, że rozbieg do kitu! Ląduję bliżej niż wszystkie matoły, zaciskam wargi i szybko schodzę z zeskoku. Zerkam jeszcze na następnych, ale jasne! Wszyscy dalej skaczą, na ostatnie miejsce spadnę, cholera by wzięła!
- Dejvi! Chodź do nas! – wołasz uśmiechnięta. Przytulasz mnie mocno, a ja wzdycham smutno, bo tak sobie chytrze myślę, że może sobie zasłużę na jakieś większe pocieszenie. No, ale niestety! Już któryś baran do Ciebie coś gada i Twoją uwagę ode mnie odciąga! Rozpinam kombinezon, kask rzucam na ziemię, a na łeb czapkę wciskam. Już mam okulary nowiuteńkie na nos ubrać, gdy widzę, że kasku mojego własnego, prywatnego, co na ziemi postawiłem nie ma!
- Pieter! Będziesz mi kask odkupywał – drę się do matoła, bo by bachorów pilnował, a nie się szczerzył jak głupi do nabiału! Ale się dziwić dziecku, jak tatuś durny! Rechocze kretyn, a smarkacz w moim kasku na mózgownicy paraduje wkoło, a drugi bachor znowu beczy na całego:
- Nieeee! Ty! Nieee – ryczy, palcem wskazując na złodzieja. – Ty nieeee! To Buby!
I muszę przyznać, że mnie rozczula. Taka smarkula, ledwie to od ziemi odrosło, a w mojej obronie staje jak pierwszy ochroniarz!
- Widzisz! Mówiłam, że się w Tobie zakochała. To przez te włosy, Dejvi – mówisz ze śmiechem, a potem znów wracasz do kibicowania. Młody pod czujnym okiem Wiewióra kask mi oddaje, a ja rzucam mu groźne spojrzenie, żeby sobie nie myślał. Potem się patrzę na skocznię, bo już dureń Freitag skacze, więc niedługo nasze orły będą. Zaraz za nim Neumayer, co wygląda jakby go zapowietrzyło i ten skoczył nawet przyzwoicie, nie można mu odmówić. I jest nasz Niunio! Wylądował jak żaba i nie objął prowadzenia. Ale czego się po małolacie spodziewać? Przychodzi do nas po chwili i wszystkie matoły mu gratulują, tylko nie wiem czego! Wzruszam ramionami, ale drą się wszyscy jak najęci, więc już pewny jestem, że pan Kamil-Jestem-Mistrzem-Stoch łaskawie się z progu wybił i leci, i leci. No i nie dolatuje tam gdzie trzeba, więc po trybunach przechodzi jęk zawodu. Ale nie ma czasu, bo już idiota przydługawy Wank na dole, a więc pora na pierwszą gwiazdę facebooka, Klakiera. Ludzie się drą, laski piszczą, a debil ląduje na 131 metrze. Tablica jedynkę pokazuje, więc pozostaje czekać na małolata Wellingera. A takiemu to mamusia pozwala tak daleko do Polski jeździć samemu? Pewnie dzwoni dwa razy dziennie, czy synuś nie głodny i czy gacie ma na zmianę. Świat się kończy, małolat w Wiśle wygrał! Klakier wyszczerzony, a z czego się cieszy jak z takim żółtodziobem przegrał? Nic, tylko gratulować!
Więc stoimy jak debile, żeby podziwiać na podium głupiego Klakiera. Wszystkie matoły rzędem, gotowe do zachwytów i bicia braw, jakby pierwszy wazeliniarz co najmniej medal na Olimpiadzie odbierał, a nie drugie miejsce na lipnym Grand Prix w Wiśle zajął. Wzdycham, kierując oczy ku niebiosom. Patrzę w prawo, wszyscy trenerzy z żonami i pociechami, patrzę w lewo, a tam reszta buractwa i każdy kogoś tuli. Stefan ma swoją Marcelinę, Kamil Ewę, Titus bachorami obwieszony, ale Baśka kujonka obok niego jest, Jasiek Ziobro się przytula z narzeczoną, Kubuś nielot z panną, a nawet przy głupim Wiewiórze piękna kobieta stoi... Tylko ja sam, jak płacząca wierzba nad jeziorem. A najbardziej boli, gdy patrzę w Twoją stronę. Naprawdę czuję się, jakby pociąg przejeżdżał przed środek mojej głowy, bo znowu wyraźnie widzę, że Ty z nim jesteś szczęśliwa... On stoi za Tobą, obejmując Cię czule od tyłu i trzymając Cię przy sobie i szepcząc Ci coś na ucho. I nawet mu nie jest smutno, że skakał dziś jak jakaś pokraka, ale co mu się dziwić, skoro przy nim taki ósmy cud świata jak Ty. Stoję tak i wzdycham, aż czuję, jak coś mnie za nogę łapie i mi się do nogi klei. Patrzę się w dół i oczom nie wierzę ze zdumienia.
- Buba! – woła szkrab niewyrośnięty i do mnie łapki wyciąga. A co to? Ojca swojego własnego nie ma? Tylko do mnie przyłazi? – Buba!
Rozglądam się wokoło, ale nikt dzieckiem niezainteresowany, a małe patrzy na mnie żałośnie i rączki podnosi. Oj, podało się na mamusię, szczebiotkę, nie ma co! I muszę przyznać, że mi się szkoda brządca robi, bo sobie myślę, że takie to przecież nic nie widzi! W końcu taki kurdupel mały. W sumie Klakier jak Klakier, podziwiać nie ma czego, ale musi być małej przykro jak wszyscy się na podium gapią, a dzidzia nie może. A dziecka wina, że takie małe i jeszcze nie urosło? A oczywiście nikt nie pomyśli, bo ważne, że oni duzi, patrzą i Klakiera chwalipiętę podziwiają.
- Buuuuuuuba!
Minkę ma taką smutną, że całkiem moje serduszko wrażliwe łamie. Jedną brew unoszę i zerkam na małą niepewnie, bo przecież ja w życiu bachora się nie tykałem i co będzie jak dziecko uszkodzę? Ale w tych małych oczętach już się łzy zbierają, więc się schylam szybko i drap dzieciaka, na barana sobie sadzam. Szkrab przeszczęśliwy i się śmieje na całe gardło, a zaraz moje włosy łapie i zabawę ma przednią.
- Ty się dzidzia trzymaj za mój łeb, bo co będzie jak glebniesz na dół? - ostrzegam troskliwie, ale dziecko w siódmym niebie i więcej mu nic do radości nie trzeba. A tymczasem już hymn dla małolata Wellingera grają i już się pchają wszystkie matoły, żeby zdjęcia kretynom robić. Klakier taki napuszony, że jakby kopnąć to by połowa została. Aż tym dziennikarzom wszystkim współczuję, bo ich zanudzi na amen wymądrzeniami. A my sobie ze smarkulą biegamy w kółko, bo co się burakami będziemy przejmować?
- Bzzzzzzzzzzuuuuuuuuuu! – udaję samolot, a dzidzia mnie za włosy trzyma i aż piszczy z zachwytu.
- Te! – woła któryś matoł. – Koniec zabawy, idziemy! Maciek na imprezę zaprasza!
Kiwam głową oburzony, bo dziecko mi zabrali i ogłosili, że do domu wraca. Teraz sobie przypomnieli?
- Ładnie to tak bajerować kolegom córki?
O, gdybyście wy wszyscy wiedzieli, co mi po głowie chodzi i że ja bynajmniej nie córki kumplom bym bajerował z chęcią, to byśmy inaczej teraz gadali. Ale towarzystwo mi się dobrało idealnie, żaden inteligencją nie grzeszy, więc żyją sobie jak durni w błogiej nieświadomości. A impreza to całkiem fajny pomysł i aż się dziwię, że Klakier idiota sam wymyślił.
- Dejvi! Chodź do nas! – wołasz uśmiechnięta. Przytulasz mnie mocno, a ja wzdycham smutno, bo tak sobie chytrze myślę, że może sobie zasłużę na jakieś większe pocieszenie. No, ale niestety! Już któryś baran do Ciebie coś gada i Twoją uwagę ode mnie odciąga! Rozpinam kombinezon, kask rzucam na ziemię, a na łeb czapkę wciskam. Już mam okulary nowiuteńkie na nos ubrać, gdy widzę, że kasku mojego własnego, prywatnego, co na ziemi postawiłem nie ma!
- Pieter! Będziesz mi kask odkupywał – drę się do matoła, bo by bachorów pilnował, a nie się szczerzył jak głupi do nabiału! Ale się dziwić dziecku, jak tatuś durny! Rechocze kretyn, a smarkacz w moim kasku na mózgownicy paraduje wkoło, a drugi bachor znowu beczy na całego:
- Nieeee! Ty! Nieee – ryczy, palcem wskazując na złodzieja. – Ty nieeee! To Buby!
I muszę przyznać, że mnie rozczula. Taka smarkula, ledwie to od ziemi odrosło, a w mojej obronie staje jak pierwszy ochroniarz!
- Widzisz! Mówiłam, że się w Tobie zakochała. To przez te włosy, Dejvi – mówisz ze śmiechem, a potem znów wracasz do kibicowania. Młody pod czujnym okiem Wiewióra kask mi oddaje, a ja rzucam mu groźne spojrzenie, żeby sobie nie myślał. Potem się patrzę na skocznię, bo już dureń Freitag skacze, więc niedługo nasze orły będą. Zaraz za nim Neumayer, co wygląda jakby go zapowietrzyło i ten skoczył nawet przyzwoicie, nie można mu odmówić. I jest nasz Niunio! Wylądował jak żaba i nie objął prowadzenia. Ale czego się po małolacie spodziewać? Przychodzi do nas po chwili i wszystkie matoły mu gratulują, tylko nie wiem czego! Wzruszam ramionami, ale drą się wszyscy jak najęci, więc już pewny jestem, że pan Kamil-Jestem-Mistrzem-Stoch łaskawie się z progu wybił i leci, i leci. No i nie dolatuje tam gdzie trzeba, więc po trybunach przechodzi jęk zawodu. Ale nie ma czasu, bo już idiota przydługawy Wank na dole, a więc pora na pierwszą gwiazdę facebooka, Klakiera. Ludzie się drą, laski piszczą, a debil ląduje na 131 metrze. Tablica jedynkę pokazuje, więc pozostaje czekać na małolata Wellingera. A takiemu to mamusia pozwala tak daleko do Polski jeździć samemu? Pewnie dzwoni dwa razy dziennie, czy synuś nie głodny i czy gacie ma na zmianę. Świat się kończy, małolat w Wiśle wygrał! Klakier wyszczerzony, a z czego się cieszy jak z takim żółtodziobem przegrał? Nic, tylko gratulować!
Więc stoimy jak debile, żeby podziwiać na podium głupiego Klakiera. Wszystkie matoły rzędem, gotowe do zachwytów i bicia braw, jakby pierwszy wazeliniarz co najmniej medal na Olimpiadzie odbierał, a nie drugie miejsce na lipnym Grand Prix w Wiśle zajął. Wzdycham, kierując oczy ku niebiosom. Patrzę w prawo, wszyscy trenerzy z żonami i pociechami, patrzę w lewo, a tam reszta buractwa i każdy kogoś tuli. Stefan ma swoją Marcelinę, Kamil Ewę, Titus bachorami obwieszony, ale Baśka kujonka obok niego jest, Jasiek Ziobro się przytula z narzeczoną, Kubuś nielot z panną, a nawet przy głupim Wiewiórze piękna kobieta stoi... Tylko ja sam, jak płacząca wierzba nad jeziorem. A najbardziej boli, gdy patrzę w Twoją stronę. Naprawdę czuję się, jakby pociąg przejeżdżał przed środek mojej głowy, bo znowu wyraźnie widzę, że Ty z nim jesteś szczęśliwa... On stoi za Tobą, obejmując Cię czule od tyłu i trzymając Cię przy sobie i szepcząc Ci coś na ucho. I nawet mu nie jest smutno, że skakał dziś jak jakaś pokraka, ale co mu się dziwić, skoro przy nim taki ósmy cud świata jak Ty. Stoję tak i wzdycham, aż czuję, jak coś mnie za nogę łapie i mi się do nogi klei. Patrzę się w dół i oczom nie wierzę ze zdumienia.
- Buba! – woła szkrab niewyrośnięty i do mnie łapki wyciąga. A co to? Ojca swojego własnego nie ma? Tylko do mnie przyłazi? – Buba!
Rozglądam się wokoło, ale nikt dzieckiem niezainteresowany, a małe patrzy na mnie żałośnie i rączki podnosi. Oj, podało się na mamusię, szczebiotkę, nie ma co! I muszę przyznać, że mi się szkoda brządca robi, bo sobie myślę, że takie to przecież nic nie widzi! W końcu taki kurdupel mały. W sumie Klakier jak Klakier, podziwiać nie ma czego, ale musi być małej przykro jak wszyscy się na podium gapią, a dzidzia nie może. A dziecka wina, że takie małe i jeszcze nie urosło? A oczywiście nikt nie pomyśli, bo ważne, że oni duzi, patrzą i Klakiera chwalipiętę podziwiają.
- Buuuuuuuba!
Minkę ma taką smutną, że całkiem moje serduszko wrażliwe łamie. Jedną brew unoszę i zerkam na małą niepewnie, bo przecież ja w życiu bachora się nie tykałem i co będzie jak dziecko uszkodzę? Ale w tych małych oczętach już się łzy zbierają, więc się schylam szybko i drap dzieciaka, na barana sobie sadzam. Szkrab przeszczęśliwy i się śmieje na całe gardło, a zaraz moje włosy łapie i zabawę ma przednią.
- Ty się dzidzia trzymaj za mój łeb, bo co będzie jak glebniesz na dół? - ostrzegam troskliwie, ale dziecko w siódmym niebie i więcej mu nic do radości nie trzeba. A tymczasem już hymn dla małolata Wellingera grają i już się pchają wszystkie matoły, żeby zdjęcia kretynom robić. Klakier taki napuszony, że jakby kopnąć to by połowa została. Aż tym dziennikarzom wszystkim współczuję, bo ich zanudzi na amen wymądrzeniami. A my sobie ze smarkulą biegamy w kółko, bo co się burakami będziemy przejmować?
- Bzzzzzzzzzzuuuuuuuuuu! – udaję samolot, a dzidzia mnie za włosy trzyma i aż piszczy z zachwytu.
- Te! – woła któryś matoł. – Koniec zabawy, idziemy! Maciek na imprezę zaprasza!
Kiwam głową oburzony, bo dziecko mi zabrali i ogłosili, że do domu wraca. Teraz sobie przypomnieli?
- Ładnie to tak bajerować kolegom córki?
O, gdybyście wy wszyscy wiedzieli, co mi po głowie chodzi i że ja bynajmniej nie córki kumplom bym bajerował z chęcią, to byśmy inaczej teraz gadali. Ale towarzystwo mi się dobrało idealnie, żaden inteligencją nie grzeszy, więc żyją sobie jak durni w błogiej nieświadomości. A impreza to całkiem fajny pomysł i aż się dziwię, że Klakier idiota sam wymyślił.
w nocy budzę się w przepoconej pościeli
i towarowy pociąg jedzie przez
środek mojej głowy
i towarowy pociąg jedzie przez
środek mojej głowy
płonę
Już grubo po północy, a my dalej na parkiecie w najlepsze. Matoły przy stole piwo piją i nic im więcej do szczęścia nie potrzeba. A dziewczyny co? Same będą tańczyły? Dobrze, że chociaż mnie mają! A kretynom na rękę, że ja im żony zabawiam i wszyscy szczęśliwi. Raz z jedną, raz z drugą, raz z trzecią tańczę, a czasem się nawet Klakier łamaga dołącza i rękami wymachuje nie w takt. Baśka wariatka w kącie uczy młodego Miętusa tańczyć cza-czę i ciągle durna wierzy, że jej się uda. Titus obok nich skacze i wszystko kręci na kamerę, będzie sobie durną Baśkę oglądał jak pojedzie na studia. Temu to się już całkiem na mózg rzuciło od tej miłości. Wzruszam ramionami i idę do baru po kolejnego drinka. Takie imprezy to lubię. Mogę się Tobą nacieszyć i zupełnie bezkarnie się do Ciebie przytulać.
- To która najlepiej tańczy? – pyta Kamilcio, kręcąc brwiami jak idiota. Raz spojrzeć wystarczy i widać, że łeb to ma słaby jak na Mistrza Świata.
- No przecież jasne, że twoja Ewunia! – mówię, klepiąc go przyjaźnie w ramię. Ale ty, panie Stoch, durny jesteś! Przecież, nawet gdybym inaczej myślał, to bym Ci nie powiedział!
- Ale ty fajny jesteś! Ja kolejkę stawiam!
I śmieję się do siebie chytrze, bo po raz kolejny się udało i sobie piję darmowego drinka. Wracam, a tu Cela się ledwo na nogach trzyma. Roześmiana, rozchichotana cała, wiesza się na mojej szyi. Rozglądam się za debilem i w końcu widzę go tam w rogu, siedzi wyszczerzony i śmieje się z Kamilciem, przyjacielem najwierniejszym. Pewnie śmiej się, idioto! Jakbym był Tobą, to bym się tak nie cieszył, że żona mi się na szyi wiesza. Ona znów się chwieje, więc moje dobre serce mnie zmusza, by chwycić ją mocno wpół i wyprowadzić na powietrze. Cela się śmieje, za szyję mnie trzyma i szczebioce mi coś do ucha rozpromieniona. Oj, mała, za dużo tych drinków wypiłaś, stanowczo za dużo. Trzymam Cię mocno, znaj moje maniery.
- To która najlepiej tańczy? – pyta Kamilcio, kręcąc brwiami jak idiota. Raz spojrzeć wystarczy i widać, że łeb to ma słaby jak na Mistrza Świata.
- No przecież jasne, że twoja Ewunia! – mówię, klepiąc go przyjaźnie w ramię. Ale ty, panie Stoch, durny jesteś! Przecież, nawet gdybym inaczej myślał, to bym Ci nie powiedział!
- Ale ty fajny jesteś! Ja kolejkę stawiam!
I śmieję się do siebie chytrze, bo po raz kolejny się udało i sobie piję darmowego drinka. Wracam, a tu Cela się ledwo na nogach trzyma. Roześmiana, rozchichotana cała, wiesza się na mojej szyi. Rozglądam się za debilem i w końcu widzę go tam w rogu, siedzi wyszczerzony i śmieje się z Kamilciem, przyjacielem najwierniejszym. Pewnie śmiej się, idioto! Jakbym był Tobą, to bym się tak nie cieszył, że żona mi się na szyi wiesza. Ona znów się chwieje, więc moje dobre serce mnie zmusza, by chwycić ją mocno wpół i wyprowadzić na powietrze. Cela się śmieje, za szyję mnie trzyma i szczebioce mi coś do ucha rozpromieniona. Oj, mała, za dużo tych drinków wypiłaś, stanowczo za dużo. Trzymam Cię mocno, znaj moje maniery.
- No, ale Dawiś! Chodźmy tańczyć
– mówi znów do mnie i już chce mnie ciągnąć z powrotem na parkiet, ale ja wiem,
że to nie jest dobry pomysł i jakiś głupi głos w mojej głowie i mówi, że
powinienem się Celką zająć, skoro ten debil siedzi tam i śmieje sią jak durny.
Mocuje się to małe stworzenie ze mną, ale jestem silniejszy, więc trzymam jej
obie dłonie jedną moją ręką, a drugą wyjmuję komórkę. Ona znów się mocno chwieje,
więc dochodzi do wniosku, że stabilniej jej będzie w moich ramionach i znów mi
się uwiesiła na szyi i dobrze, że z moją równowagą wszystko w porządku, bo by
mnie jak długiego wywaliła.
Dzwonię po taksówkę, a potem do
mężusia, ale głupek nie odbiera. Wzdycham głośno, bo nic, tylko pasuje
wziąć go za fraki stamtąd i wyprowadzić. Wsadzam Cię, Celuś, do samochodu,
który właśnie podjeżdża pod klub i proszę kierowcę, żeby zaczekał, bo jeszcze taki jeden
idiota. I siedzi szczebiotka tam z miną obrażonego dziecka i zaplecionymi rękami, a ja już lecę
do środka i wyciągam zdziwionego Stefka z klubu. Ty to jednak idiotą jesteś
Hula, na Twoim miejscu bym żony pilnował, a nie! Ciesz się, że mój cholerny kręgosłup
moralny nie pozwolił mi wykorzystać sytuacji. Wpycham go na siedzenie obok
Celki i żegnam się szybko, tłumacząc wcześniej taksówkarzowi, gdzie mieszkają.
Ona coś jeszcze tam szczebiocze, a on siedzi i szczerzy zęby, ale w końcu jadą.
Odprowadzam wzrokiem samochód, a potem wracam
do reszty towarzystwa. Trochę już mniej ludzi, bo Kamilcio, pierwsza gwiazda, też się zmył. Titus tańczy z Baśką, Klakier żegna przesłodzonego braciszka, a ja siedzę i gapię się w pustą szklankę, bo co to za impreza jak Ciebie już nie ma?
- Tee, Mustaf! Ty to superowy
kolega jesteś! – gada do mnie Wiewiór, a z tonu głosu mogę się zorientować, że
niewiele mu brakuje, żeby gruchnąć pod stół. I skąd u nich taka wielka pewność, że ja taki dobry i wspaniały, że prawie anioł chodzący w aureoli ze mnie? Oj, gdybyście wiedzieli, jaka jest prawda, to nie jeden by mi w mordę dał, a nie chwalił. Uśmiecham krzywo, bo jak mam
komentować? Ciesz się idioto, że to nie Twoją żonę kocham!
tylko ty jesteś w stanie ostudzić moje pożądanie
płonę
płonę
OMATKOBOSKA! Tego się nie spodziewałam. Za Chiny ludowe się tego nie spodziewałam! Nasz Dejvi podkochuje się w Hulowej?! Znalazłby sobie młodszą, a nie... ;) Ale przyznaję, że coś w tym jest- element zaskoczenia. Bo Stefcio ma rzeczywiście ładną tę żonkę. Tylko to zauroczenie jest beznadziejne. Taka miłość platoniczna, można by rzec :)
OdpowiedzUsuńTo, że humor od przeczytania tego rozdziału mi się poprawił, nie muszę mówić.
Pozdrawiam :)
No nie da się ukryć, że małżonka Stefcia jest ładna.
UsuńA czy serce nas pyta czy zauroczenie beznadziejne czy nie?
Ale to chyba nie jest Marcelina? Nie? Czy ja już do reszty oszalałam? Na początku przy tej akcji z dzieckiem myślałam, że to Hulowa, no ale przecież to nie musiało być dziecko tej, która trzymała je na kolanach. Bo później ta akcja przy dekoracji, oh, już nic nie wiem, noooooo!
OdpowiedzUsuńJak nie od Stefana, nie od Kamila, nie od Piotrka, to ja już nie wiem, poddaję się :D
Racja, nie musiało być dziecko tej, która je trzymała. Mogło, ale nie musiało. Titus dziećmi obwieszony, a żadne nie jego ^^
UsuńSprytnie, sprytnie z tym "Kamilcio, pierwsza gwiazda, też się zmył". W sumie ograniczyłaś nam panie do tych dwóch i obstawiam Ewę, bo to marcelinowe Dawiś mi nie pasuje do tego odwiecznego Dejvi. Chyba, że zupełnie nas wywiodłaś w pole i ta pani poszła sobie już wcześniej, ale w sumie Złośliwiec jasno daje do zrozumienia, że to żona a nie dziewczyna/narzeczona. No i wiemy, że nie pani Żyłowa. Także odsuwam inne podejrzenia i stawiam na Ewcię. W sumie ona najbardziej pod ideał podchodzi.
OdpowiedzUsuńPrzejdę jednak jeszcze do samego Złośliwca, bo był przekochany w tym rozdziale. Pomijając początek, bo jak zawsze musiał mnie rozłożyć na łopatki już w pierwszej scenie i wyskoczyć z tekstem 'A burak leci, jakby mu się dupa paliła' - no po prostu musiałam na moment przełączyć stronę, bo nie mogłam się przestać śmiać i myślałam, że nie przeczytam tego rozdziału przez to. Dejvi rozbrajasz mnie! Jednak przyznam, że w tym rozdziale jego złośliwe docinki, choć jak zawsze genialnie dobrane i wywołujące u mnie ryk śmiechu, przyćmiła akcja z dzidzią. Mówiłam, że on ma serce - nie tylko dla pani (Ewy :P) Idealnej - ale też dla takiego małego szkraba. Wyobraziłam sobie, jak on ją bierze na barana, a później jak jej robi samoloty i w ogóle.... awwwwwww. Złośliwcze zakochałam się w tobie na amen! Jeszce jak w miedzy czasie dogryzłeś kilka razy Klakierowi - Klakier taki napuszony, że jakby kopnąć to by połowa została - to po prostu miałam wielkie serducha w oczach.
W ogóle to zauważyłam, że on chyba najbardziej Mańkowi dogryza, a jednocześnie te dogryzki w dalszym ciągu są takie... prosto z serca, także nie nie sposób się nie uśmiechnąć na tę ich relację i w sumie nie sposób nie lubić Twojego Klakiera. Tak, ja - Sasetka - uwielbiam Klakiera. Nie tak bardo jak Złośliwca - bo tak bardzo, szczególnie po dzisiejszej akcji z dzidzią, się nie da - ale Kocurze podbiłeś moje serce, tak jak tych mdlejących fanek, które po jednym uśmiechu myślą, że się z nimi ożenisz.
Cóż ja mogę więcej powiedzieć, po prostu uwielbiam tego faceta (tych facetów, ale ciiii bo się Klakier napuszy jeszcze bardziej) i mogłabym czytać te jego dogryzki non stop.
" W sumie ona najbardziej pod ideał podchodzi." - uwielbiam tę rozkminę.
UsuńNa początku Dejvi po prostu krytykował zachowanie Macieja względem kibiców. Można by nawet rzec, że bronił kibiców :D
A że ma szkrab mały złamał serduszko wrażliwe to przecież nie Złośliwca wina. Na pewno nie planował ^^
I nawet Klakier się tu fanów doczekał! Tego chyba jeszcze nie było :D
Ja już się zgubiłam. Naprawdę zgubiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja to muszę dwa razy za każdym razem czytać.
Po pierwsze, żeby się krztusić, dławić i ryczeć ze śmiechu. Ta złośliwość, ja powtarzam niech on zastąpi w studiu tych 'fachowców', który połowę czasu o bzdurach, a nie skokach gadają. Kocham fragment o Wellim dziecku i Tomie playboyu :D - jakby już nie miał czym pocisnąć...
Aaa i maluchy Pitera, są boskie, ale w końcu jak one' kostki z kibla zjadają' to co w tym dziwnego, że po prostu kask wzięły.
A potem czytam drugi raz, bo po pierwszym na serio myślałam, że tu o Hulową chodzi;)
Ale nie... 'Nie twoją żonę kocham'- w końcu. Aha, czyli gdyby to kto inny kupił się alkoholem, to już by Dejvi taki moralny nie był?
Dobra, ona wysłała i Kamil wyszedł... Jestem już prawie niemal pewna, że tu o Ewkę chodzi :D
Pozdrawiam:*
P.S1: U mnie nowy.
P.S2 : Ja Ci już nie piszę, że ten rozdział był genialny<3
Złośliwiec zawsze wymyśli do czego się można przyczepić! Nie bój żaby! "Nie twoją żonę kocham" było do Pietera. Celki pijanej nie wykorzystał, bo cholerny kręgosłup moralny mu nie pozwolił - a jak by było z innymi? Tego nie wiem :D I kolejna, która na Ewkę stawia. :D
UsuńWiesz co? nie ładnie tak ;P ja już totalnie zdezorientowana jestem, którą z dziewczyn kocha ;P Ten rozdział mocno namieszał mi w głowie ;P czytając teraz myślałam, że to żyłowa, no ale jednak nie, Cela mi jakoś dzisiaj wyszła na "prowadzenie" ale ja to już nie wiem... przecież było coś o blondynce, teraz już sama nie wiem... =.= Weź tak nie komplikuj ;D
OdpowiedzUsuńI wiesz co ci powiem? Że kompletnie rozczulił mnie moment Dejwa z dzieckiem. Toż to takie słodkie było ;D W końcu udało mi się zobaczyć jego nieco inną twarz, ten samolot i wgl ;D
Jak będę musiała czekać kolejny tydzień, żebym wreszcie się dowiedziała o co chodzi (i kolejne kąśliwe uwagi Złośliwca! ;D) to chyba się zastrzelę -.-
pozdrawiam, A.
Nigdzie nie było o blondynce. Specjalnie się gimnastykowałam, żeby koloru włosów nie zdradzić, bo wszystko byłoby wiadome. Ale ktoś kiedyś w komentarzu o tych blond włosach napisał i jakoś tak przylgnęło :) Ale nic nie mówię. Już bliżej niż dalej do rozwiązania zagadki.
UsuńNo ja też się pogubiłam kobito! :D Wiem,że to na pewno nie Żyłowa. No to ja bardziej na Marceline stawiam,ale nie wykluczam Ewki. :D Haha. Nie mogłam się przestać śmiać " leci jakby mu się dupa paliła" Hahah:D Albo Hildusia Playbojem nazwać! Haha. Rozwalasz. Jakie słodkie to z tym dzieckiem fragment<3 sweet! Stwierdzam,że jak na razie to The best rozdział na tym blogu,nie obrażając innych oczywiście. Kocham ten blog. Trochę więcej przez to opow.polubiłam Dawida. Brawo dla cb! Pozdrawiam i weny:*
OdpowiedzUsuńPS Wpadnij do mnie: pokochalam-oczy-twe.blogspot.com
Już wszyscy wiedzą, że nie Żyłowa, bo Złośliwiec powiedział :P
Usuń"Trochę więcej" polubiłaś Dawida? Czyli można go nie kochać? I jego czupryny? :D:D
No bo mi chodzi o to,że jakoś za nim ani za Stefkiem nie przepadam. Ale teraz trochę podniósł mi się słupek "lubię Dawida" trochę wyżej. Haha jego czuprynka jest prze urocza :D :3 A weź zdradź o jaką żonę chodzi? :D Plizzz! :D
UsuńNo, ale co? Zdradzę i będzie po zabawie, a opowiadanie krótsze.
UsuńMogę zdradzić, że pierwotnie miało być tylko z 12 odcinków i koniec. Ale tak Złośliwca pokochałam, że nawet sobie nie wyobrażam, jak to będzie bez NIEGO, więc już na bank mogę powiedzieć, że będzie dłuuuuższe, bo muszę chwilę rozstania z nim odwlec jak najdalej. Pewnie dlatego tak się wlacze :D Ja to w ogóle mam problemy ze zwarciem historii w krótką całość. Ale co tam! Pierwotnie prawie wcale miało nie być relacji z zawodów, bo one do akcji mało wnoszą. Ale co tam! Złośliwiec po swojemu tu zaplanował wszystko.
Fajnie ;) a w którym planujesz dodać coś o "ukochanej" Złośliwca? :D Też lubię o nim czytać ,w ogóle twoje opowiadania są cudne ,3 :3 spadam się myć,wpadnę może o 23 ;) pozdrawiam a ty zajrzyj do mnie ;)
UsuńPrzecież w każdym odcinku coś o niej jest ;)
UsuńO booosze.. Jak dla mnie to ten rozdział jest najlepszy! (oczywiście, inne też są świetne, ale ten czytało mi się tak jakoś inaczej) Wgl, ta scenka z tym dzieckiem... bosze, zakochałam się! <33 Heh.. więcej takich słodkich scenek, a nie tylko narzekanie na innych ;P
OdpowiedzUsuńEhh, no i jeszcze pozostaje sprawa wybranki Dawidka.. ja Ci powiem, że dalej nie mam pojęcia o kogo chodzi. Tylko, że dzięki temu rozdziałowi wiem, że to nie pani Żyła.. Hmm.. Marcelina vs. Ewa?!? Kurde, nie mogę się doczekać nowego! :*
Pzdr :3 http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/
Zakochałaś się w dziecku czy w Złośliwcu? :)
UsuńHeh.. oczywiście, że w Złośliwcu! ;d
UsuńPzdr :3
Dobra, spięłam swoje pośladki bo jeszcze Złośliwiec się na mnie obrazi i co będzie?
OdpowiedzUsuńJa swoją faworytkę mam, ale widzę, że świetnie rozegrałaś z mieszaniem tutaj czytelnikom no kim jest wybranka Dawida :)
Złośliwcu z bobaskiem ci do twarzy mimo wszystko!
Pozdrawiam i dziękuję za dawkę humoru!
Pozdrawiam!
Noo, obrażony Złośliwiec to nie są żarty :P
UsuńNawet bym nie śmiała widzieć mojego Złośliwca obrażonego na mnie, wszak przecież ja mu takądobrą reklamę robię :P
UsuńHaha, "mojego Złośliwca" :P
UsuńNo dobra 'naszego' ;)
UsuńHah, jakaś Ty łaskawa :D
UsuńOj tam, oj tam, jeszcze trochę i będzie miał harem xD
UsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero dziś, ale na usprawiedliwienie mam kompletny brak czasu.
OdpowiedzUsuńDobra.
O Boże.. Gdybym nie była właśnie na telefonie, to miałabyś mnóstwo genialnych cytatów, a tak powiem w skrócie:
Te teksty o fankach. To o Welim. I dziecko, kochane. Jej, to jest za dużo na mój mózg xd
A co do jego ukochanej.. Matko, tak namieszałaś, że masakra, ale obstawiam jak większość Ewę. To jak Dejvi odnosi się do Kamila.. Ale z drugiej strony.. Jak mu wtedy konkurs poszedł.... No! Nie doleciał tam gdzie trzeba, więc dalej zostaję przy swoich domniemaniach. xd
Buziaki! :*
To ja dziękuję, że mimo braku czasu znalazłaś czas, by skomentować. Pozdrawiam!
UsuńCo?!
OdpowiedzUsuńDziewczyno, oszaleję normalnie. Przecież przez cały rozdział byłam pewna, że to Justyna Piotrka.
A tu nie!
I tak czytam teraz te komentarze, bo nic nie rozumiem już. Który tam jeszcze ma jakąś żonę albo coś? No wychodziłoby na to że Marcelina albo Ewa. Ale ja już ostatnio obstawiałam Ewę i raczej tego się trzymam. Aia ma rację, że "w sumie ona najbardziej pod ideał podchodzi". No chyba że to by był jeszcze ktoś inny? Bo ja wiem... No ale kto?
"Ty się dzidzia trzymaj za mój łeb, bo co będzie jak glebniesz na dół?" - Boże drogi, jaki on jest subtelny :D haha lałam z tego jak głupia.
Do tego Hilde playboy - skąd Ty te teksty bierzesz?
I znowu się nad tą jego Panią Idealną zastanawiam. No chyba że to by była jakaś zupełnie anonimowa dla nas laska Klakiera... Ale to mi się raczej nie widzi. A zresztą... Kto go tam wie :P
Subetelny :D Ale trzeba zrozumieć, no! Przecież nigdy żadnego dzieciaka nie tykał, to skąd ma wiedzieć jak do nich mówić? :D
UsuńTrafiłam tu dziś z "tougher than the rest" i nie mogę się odciągnąć od lektury. Tak jak wspomniane opowiadanie, połykał je rozdział za rozdziałem. Jakie to jest świetne. Niektóre cytaty stąd będę musiała gdzieś zapisać. Klasyki gatunku :) Czytając to nie mogę przestać się śmiać.I uwierz mi naprawdę tak jest. Stojąc na przystanku, czytając na telefonie, musiałam się zasłonić żeby ludzie nie wzięli mnie za wariatkę :P
OdpowiedzUsuńNo a teraz dodatkowo robię śledztwo kim jest tajemnicza kobieta... Wyznam szczerze, że już od pierwszego rozdziału obstawiałam, że głównymi bohaterami są Dawid i Ewa. No to już wiem, że co do pierwszego się nie myliłam, tak druga osoba... Czyżby jednak Cysia? Bo z tego co zauważyłam to opowiadanie jest jakby kierowane do tej tajemniczej istoty. A tu mamy " Trzymam Cię mocno, znaj moje maniery." i "Wsadzam Cię, Celuś..." Hmmm... Rozkminy jak na maturze z polskiego, albo nawet lepsze mi tu wychodzą. Tylko ja mam skłonności do nadinterpretacji :P No nic zobaczę dalej. Tyle szczęścia, że nie muszę czekać na dalsze rozdziały i dowiem się od razu :)
No, nic trzeba czytać dalej.
Zapraszam Cię na mojego bloga. To także opowiadanie. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś poczytała i podzieliłą się spostrzeżeniami :) onlymycreativity.blogspot.com
Pozdrawiam; Ola.
Nic nie powiem, bo wkrótce się dowiesz ;) Bardzo dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dalszej lektury. Zajrzę do Ciebie.
UsuńNo to już wiem, że pierwsza myśl jak zwykle była trafna :)
Usuń:)
Usuń