2014-01-25

Odcinek 16. You don't have to be alone
















moja pieśń jest miłością 
miłością do niekochanych, 
okazaną i wciąż rosnącą 
nie musisz być sama



          Idę sobie z Titusem na parking, bo już trening na Wielkiej Krokwi skończony i obaj milczymy. Ja już do tego matoła nie mam siły, bo ostatnio to nic nie mówi tylko się głupio uśmiecha pod nosem i non stop do Baśki wysyła smsy. Ja nie wiem, czy on jest w gimnazjum i tylko go przypadkiem ze mną na studia zapisali? No, ale co mam zrobić, przecież na siłę nie nauczysz nikogo życia i rozumu. Wzdycham głośno, a ten się gapi nieprzytomnie w telefon i mało by w ogrodzenie nie wlazł, niewiele zabrakło. Kurde, Titus, przecież się bramę otwiera, a nie! Stwierdzam, że z nim to serio gorzej niż myślałem i cała nadzieja w tym, że tę przebrzydłą kujonkę też tak wzięło, bo jak nie, to marny mój żywot w przyszłości najbliższej, bo Ty już do mnie ciągle wydzwaniasz i tak niby zupełnym przypadkiem o przemądrzałą Baśkę zagadujesz. I ja zamiast się skupić na moich skokach i szykowaniu formy na olimpiadę, to się muszę pilnować z każdej strony, żeby z Baśką przed ołtarzem nie wylądować.
          - Titus, zlituj się człowieku! Gdzież ty leziesz, przecież tu jest moje auto! – wołam za nim i kiwam głową zrezygnowany, bo oczywiście zawsze mnie przypadnie zaszczyt matołów pilnowania. Jak nie małolatów jakiś, to tego znowu zwycięzcę Pucharu Prezesa. Gapi się na mnie jak głupi, ale widząc moją minę bez słowa do samochodu wsiada, żeby więcej problemów nie sprawiać i mojej cierpliwości nie nadużywać zanadto. I już mam silnik odpalać, gdy mój telefon zaczyna serenady wygrywać, a to oznaczać można tylko jedno - znowu się komuś nudzi i zaraz mi jakieś zajęcie wynajdą. Trzaskam drzwiami i kieruję się do bagażnika, bo nim komórkę znajdę, to jak zwykle muszę wszystko wywalić na zewnątrz i tylko rozmyślam komuż się to znowu dzwonić do mnie zachciało. Pewnie wymyślili, że resztę matołów nam odwieźć, bo im szkoda benzyny i na mnie wszystkim pasożytować się zachciało. Jest! 
          Odbieram niechętnie, bo jakiś numer nieznany, a zaraz mi serce przyspiesza, bo albo mam omamy jakieś słuchowe, albo Twój głos przecudny po drugiej stronie słyszę. Trzy sekundy mijają i już mam pewność, że wcale mi się na mózg nie rzuciło i że naprawdę Ty dzwonisz. Dzwonisz i ryczysz. W sumie nic dziwnego, bo jakbym miał takiego męża jak Ty, to też bym ryczał. No ale cóż, sama sobie winna jesteś skoro go sobie wybrałaś, chociaż on wcale nie był na świecie jedyny. Szlochasz dalej, a ja nie wiem zupełnie o co Ci chodzi tym razem, ale wytrwale słucham i słucham, bo serce mi się kraje od razu na samą myśl, że Tobie smutno i źle.
          - Deeeeejvi, przyjedź i raaaaaatuj!
          - Ale spokojnie, kochana – mówię najbardziej czule jak tylko potrafię i z całych sił się staram, aby mój głos brzmiał pewnie i aby Ci dodał tyle otuchy, ile w tej strasznej chwili potrzebujesz. 
          Bo przecież ja zaraz Titusa z auta wywalę i na ratunek ruszę tylko muszę wiedzieć co się stało i gdzie. Więc pytam. A Ty przez łzy powoli tłumaczysz, że na jakiś zadupiu utknęłaś na amen, że ciemno, zimno i nawet bateria się wyładowała i dopiero teraz dzwonisz, jak Ci telefon pożyczył jakiś pan. A Kamila, że nie ma, że nie odbiera, że tylko mu napisałaś co i jak, bo pojechał na spotkanie ze sponsorem, czy coś i Ty tam sama, biedna, jedna stoisz, marzniesz i zamartwiasz się w niebogłosy! Już nie będę nawet krył oburzenia zachowaniem kolegi Stocha, bo niby wielki Mistrz Świata, a sponsor ważniejszy niż żona! Jasne! Nic, tylko bić brawo dla naszej reprezentacji lidera! Wyszło szydło z worka, jak przyszło co do czego, się okazało, że można na nim polegać jak na niedźwiedziu po prostu. Jednak racja, że najlepszych przyjaciół to się w prawdziwej niedoli poznaje i wtedy dopiero można się przekonać, ile kto wart. I widzisz? Całe szczęście, że Ty masz mnie, bo inaczej co byś tam sama poradziła!
          Przyjeżdżamy w końcu z Titusem na miejsce, bo już wziąłem ze sobą tego zdrajcę i konfidenta ostatniego, a Ty tam biedna stoisz zapłakana, więc zaraz biegnę do Ciebie i tulę Cię mocno w ramionach i pocieszam cicho, że już wszystko będzie dobrze, bo już jestem zwarty i gotowy, aby Cię ratować. Nic się już nie bój! Trzęsiesz się cała z nerwów i zimna, więc zaraz szalik ściągam i Cię nim otulam i oddaję Ci moje rękawiczki, bo Twoje już całkiem przemoczone. I pytam co się stało.
          - Nie wiem... Nie jedzie... – szlochasz wtulona w moje ramiona, a ja tylko Cię mocniej obejmuję i prowadzę Cię taką roztrzęsioną do mojego samochodu, bo przemarzłaś cała, a jeszcze brakuje, byś była chora. Titus raz jeden mózgownicy użył, wsiadł za kierownicę i zaparkował na poboczu, bo ja biegnąc do Ciebie auto na samym środku drogi zostawiłem otwarte. A teraz poszedł i Twój samochód z każdej strony ogląda, szukając usterki. Jednak ma trochę pomyślunku w tej durnej łepetynie i nie całkiem na marne te wszystkie moje starania były, żeby go na ludzi wyprowadzić.
          Nie wiem ile czasu mija, bo dla mnie czas się zatrzymał. Kołyszę Cię delikatnie, a Ty się powoli uspokajasz, ocierasz łzy i przestajesz łkać. Przecież ja Ci pomogę i Cię nie zostawię tu samej jak on. I wystarczy jedno Twoje słowo, a będę przy Tobie już do końca świata, wiesz? Titus coś tam grzebie pod maską, zabrał wszystkie narzędzie jakie w bagażniku miałem i już robi za mechanika, udając, że się zna. Po chwili i ja wstaję, bo sobie przypominam, że mam koc. Zawsze Ci będzie cieplej. Wracam szybko i znów siadam obok Ciebie, obejmując Cię ramieniem i całe swoje wsparcie i otuchę tym gestem Tobie przekazuję. A po chwili z piskiem opon przyjeżdża on. Hamuje gwałtownie jak pierwszy wariat na poboczu i leci zaraz do nas, a wygląda jakby ten wywiad, spotkanie czy coś w połowie przerwał, bo nawet kurtki nie ubrał tylko z wywieszonym jęzorem już zaraz jest. Przypomniał sobie w końcu o Tobie, wielki Mistrz.
          - Dzięki, Dawid – rzuca do mnie i już wpadasz w jego ramiona i na jego ustach składasz słodki pocałunek, a moje serce po raz kolejny przeszywa ostry ból. Bo zupełnie nie rozumiem, dlaczego Ty go tak kochasz... Patrzę się na was i jakaś dziwna siła nie pozwala mi odwrócił wzroku, choć w środku siebie czuję taki lodowaty chłód. Więc patrzę i katuję się tym widokiem.
          - Naprawiłem!
          Nagle Titus pojawia się obok i z zadowoleniem przeskakuje z nogi na nogę wyszczerzony od ucha do ucha. I Ty też się śmiejesz już i czochrasz jego ośnieżoną czuprynę, a potem na jego i na moich policzku składasz po wielkim całusie. I naprawdę nie widzisz, że mnie w tej chwili serducho pęka równiutko na pół? 


twoje twarde serce 

jest jakby z kamienia 
i jest tak trudno cię zrozumieć...



          Dzisiaj jest piątek trzynastego, ale w sumie nie można powiedzieć, że jest pechowy, a wręcz przeciwnie! Bo od dzisiaj to ja jestem z Tobą związany zupełnie jawnie i oficjalnie! Z tego szczęścia to już nie umiem pohamować uśmiechu na twarzy od samego rana. Mieć najfajniejszego, najładniejszego i najmądrzejszego menadżera ze wszystkich skoczków na świecie, to jest coś, nie? Więc siedzę sobie i sobie oglądam te zdjęcia nasze i sam się do siebie śmieję, bo tak pięknie mnie na uwieczniłaś na zawsze, że ach, ach! I nawet jakoś przeżyję, że w tym naszym teamie to nie jesteśmy tylko Ty i ja, ale i inni. No, ale trzeba Cię zrozumieć. Nie mogłaś zostawić męża na lodzie, a tylko się mną zajmować, bo masz za dobre serce i z otwartymi ramionami do każdego. Kamiś bez Stefcia najwierniejszego kolegi, to by nie zniósł ani minuty czasu, więc tym sposobem trzeci ewenement musiał być. Tylko za nic wymyślić nie mogę po kiego grzyba nam Ziobro potrzebny? No, ale skoro tak wymyśliłaś, znaczy że to najlepszy układ na świecie jest i nie będę dyskutował. A swoją drogą to chciałabym teraz minę szefa głupiego Wagrafu zobaczyć jak mu oczy na sam wierzch wyjdą! Ha, ha! Bo on to pierwszy do mnie był z pretensjami zawsze i o wszystko, nic mu się nie podobało, a teraz zzielenieje chyba z zazdrości jak się dowie, że Dawid Kubacki to sobie sto razy lepszy zespół znalazł, a nie będzie dla matołów skakał z lalusiami, małolatami i buloklepaczami. U nas wszyscy najlepsi się zebrali i od razu widać efekty, bo nasz Stefcio na Pucharze Kontynentalnym w Rena to prawie wygrał, a nie to co takie talenty jak młodszy braciszek Titusowy, co rywalizuje z Holendrami o szóstą dziesiątkę! 
          Mnie się dzisiaj średnio skakało, ale najważniejsze ze zakwalifikowany i jutro będzie okazja, żeby w końcu pokazać na co mnie stać. Nareszcie się zanosi na normalne warunki, więc nic mi już nie będzie przeszkadzać. Nic, tylko skakać dla Ciebie cały czas!



nie zamierzam tego odwołać 
nie zamierzam powiedzieć, że nie to miałem na myśli
jesteś celem, do którego zmierzam



          Ląduję trochę przed 130 metrem i nie da się ukryć, że jestem odrobinę zły. Znowu coś nie zagrało, leciałem wysoko, ale kurde na dole zabrakło noszenia i znów trochę odstaję od najlepszych. Po swojej próbie jestem trzeci, wyżej od nowego dziecka kadrowego Klemensa, więc jakby patrzeć ogólnie to nie jest całkiem źle. Macham Ci jeszcze do kamery z uśmiecham, a potem powolutku sobie idę, żeby się wyszykować elegancko na drugi skok. W szatni spotykam największy talent i czołowego Wagrafu reprezentanta, znaczy się Titusa. Uśmiecha się do mnie krzywo, ale tylko mu rzucam spojrzenie zniesmaczone, bo tyle było trenowania i błędów poprawiania a dalej tak miernie skacze, że wstyd. Mogli Stefcia zabrać, a Titusa na konkursy buloklepów wysłać, bo by tam zdrajca i konfident taki bardziej pasował, a nie nam wizerunek drużyny tutaj psuć.
          Drugą serię rozpoczyna ten wysoki Szwajcar, kolega Ammanna, a za nim złote dziecko Klimuś. Wszyscy non stop trują, że nauka to klucz do sukcesu, ale naszego Niunia tym razem wykształcenie pokarało, bo się Maciusiak uparł jak koń i go parę dni temu zapakowali do busa i wywieźli na zawody dla niedorobionych studentów, którym się na zajęciach nudzi. Klimek się jeden mądry na żadną uczelnię nie zapisał i dzięki temu tu jest z nami i skacze w poważnych zawodach normalnych, a nie walczy o jakieś beznadziejne medale z matołami. Bo komu one potrzebne do szczęścia? Po mnie najlepiej widać, bo medalu z Uniwersjady nie mam, a żyję i nawet mam się całkiem nieźle. No, ale co poradzisz? Tylko Niunia Biegunia szkoda i sobie muszę zapamiętać, coby mu smsa wysłać wieczorem na pocieszenie. 
          Więc już pojechał Klemens, za nim jeszcze jeden talent i w końcu na belce siadam ja. I już Łukasz chorągiewkę wyciąga, szybko daje znak i jadę. Wiatru prawie nie czuć, a ja lecę, lecę, lecę i lecę. To mi wyszedł skok! Unoszę dłoń w geście zadowolenia, bo nic, tylko się uczyć ode mnie powinny takie talenty jak Titus! Kiwam głową do kamery, a potem puszczam Ci oko, żebyś wiedziała, że nosa do utalentowanych zawodników to Ty masz i lepiej wybrać ze wszystkich nie mogłaś. I teraz widać, że szkoda tej pierwszej próby nieudanej, bo bym sobie dziś wygrał, jak nic, a tak to się będę musiał zadowolić tylko sporym awansem na liście. No, ale nie będę marudził jak Klakier, tylko się trzeba cieszyć, bo dobre i to, a na wygram sobie kiedy indziej.
          Przebieram się elegancko i lecę na dół na końcówkę. Staję obok Gębali, a akurat szanowny Pan Magister Stoch szykuje się u góry. Przy tablicy lidera stoi Gregor i suszy zęby jak idiota, bo myśli, że się nasz Kamilek wiaterku przestraszny i ten sobie dalej będzie pierwszy. Oj, niedoczekanie, panie Schlierenzauer! Prędzej mi Walter przyzna medal za szczególne zasługi dla ludzkości z własnej woli, niż ci kiedyś oddamy punkty do klasyfikacji za darmo bez walki walkowerem. A swoją drogą to mu nie do twarzy w żółtym zupełnie i mu pasuje ta koszulka lidera jak pięść do końcówki zadartego nosa! Ale się pewnie cieszy, bo ma pod kolor zębów. Polscy kibice machają flagami, bo nawet tutaj  ich pod skocznią pełno, no i czekamy w napięciu wszyscy jaką odległość wykręci Kamil Stoch. Przeżywam trochę, bo długo go na tej belce trzymali, no ale jedzie w końcu w dół. No, oby skoczył tak jak ja! Aż podskakuję w miejscu i japa mi się śmieje, bo trzeba przyznać, że pokazaliśmy Gregorowi co to znaczy pięknie startować i niech sobie nie myśli! Niech ma nadzieję, że mu Alex nagrał, bo od naszego Kamila to się powinien uczyć, choć i tak nie wiem, czy mu pomoże. Piątkę przybijam naszemu kadrowemu Mistrzowi Świata, on zaraz zajmuje miejsce dla prowadzącego, a my z chłopakami stoimy obok i  radośnie czekamy, co będzie dalej. Bo teraz Klakier. No ale ten, to by sobą nie był, jakby wszystko po kolei zrobił jak trzeba. Krzywo wychodzi z progu i mało na łbie nie ląduje, więc zaraz kręci głową wkurzony i daleko, daleko, aż za Wiewiórem go zapisują w tabelce. Potem inne matoły skaczą, ale nikt dalej od Twojego mężusia, tylko jeden Thomas. I zaraz Kamisia ściskamy, bo drugie miejsce zajmuje, a co najważniejsze znów Eve-nement jest sto razy lepszy niż ta drużyna kujonów i dzieciaków, finansowana przez twórców pieczątek biurowych!



moja pieśń jest miłością, tą niepoznaną 
a ja płonę z miłości do ciebie
nie musisz być sama 
nie musisz być skazana na siebie



          No i dupa. Może nie będę lepiej komentował tego mojego skoku dzisiejszego, bo bym się musiał wyrazić nieodpowiednio, a chociaż jesteśmy w Niemczech, to przecież poziom jakiś trzeba trzymać i kultura musi być odpowiednia, a nie jak ostatnia hołota. Skok dobry, nie można mieć zastrzeżeń specjalnych, a ja tak daleko i do drugiej serii się nawet nie załapię. I w zasadzie już mogę do domu wracać, bo co? Już mi podziękowali geniusze za występ i koniec, zabawa się skończyła. Chwytam narty, zarzucam na ramię i powolnym krokiem zmierzam do szatni. Nawet nie patrzę na wyniki innych matołów, bo już mi jest wszystko jedno. Przechodzę sobie bokiem, na skróty, potem po schodkach do góry i już mam drzwi do szatni otwierać, jak czuję, że coś mnie prosto w czapę uderza. Śnieżka! Odwracam się na pięcie, bo sobie genialną zabawę znaleźli Austriacy niedorobieni po prostu! Wyśmienitą! Patrzę na każdego po kolei, a wszyscy mi palcem na Gregora wskazują. Super. Tylko pogratulować mu takich kolegów konfidentów, co by na targu sprzedali za trzy złote. A pierwsza gwiazda skoków wyszczerzona mnie przeprasza i zaznacza, że przez przypadek we mnie trafił. Jasne! Nie dość, że ma krzywe zęby to jeszcze zeza! Ktoś to go chyba musi nauczyć jak celować, więc chwytam garść śniegu, raz dwa formuję zgrabną kuleczkę i trzydzieści sekund nie mija, a już Schlierenzauer śnieg musi z gęby ścierać. Język mu jeszcze pokazuję i znikam w szatni. Niech się matoły sami bawią dalej. Ubieram na uszy słuchawki i zamierzam iść spać, bo dziś zupełnie wszystko wychodzi nie tak, jak powinno. Kładę się więc jak długi na ławeczce, nie przejmując się tym, że inni nie będą mieć gdzie siedzieć, bo co? Mogli sobie przyjść wcześniej i zająć, nikt nie broni. Pod głowę daję polar Pietera, włączam muzykę, zamykam oczy i znikam w swoim własnym świecie, gdzie wszystko jest inaczej i nie trzeba się z idiotami użerać.
          Budzi mnie głośny chichot. Zrywam się na równe nogi, tylko o dziwno nie ma podłogi pod moimi stopami, więc nie na nogach, a na tyłku na śniegu ląduję! A buraki wszystkie w śmiech! Podnoszę się do pozycji pionowej, kość ogonową rozcieram i wściekłe spojrzenie przesuwam na moich kolegów idiotów, którzy stoją rzędem wyszczerzeni i dumni z durnego żartu. Pieter i Ziobro z dwóch końców ławkę trzymają, a Titus zdrajca i pierwszy konfident domyka drzwi wielce zadowolony.
          - Pogięło was?! – się drę, a oni sobie z tego nic nie robią, tylko w śmiech.
          No świetny żart genialny, wprost fantastyczny! Aż dziw, że cała skocznia im braw nie bije i że żadnej nagrody specjalnej nie dostali. Przenoszę wzrok na trenera, szukając wsparcia moralnego, a ten nic! Sam ledwo tłumi śmiech! Pewnie! I ja mam żyć na co dzień z takimi debilami.
          - Za skakanie byście się wzięli, a nie! – ogłaszam, a potem raz dwa się odwracam i do szatni z powrotem idę. Na schodach stoi Pan-Super-Inteligentny-Stoch, więc trącam go tylko łokciem, żeby mi zrobił trochę miejsca, wchodzę do środka i specjalnie głośno trzaskam drzwiami. A wtedy mi coś świta w umyśle, więc wychodzę i dla pewności robię kilka kroków w tył, coby się Panu Magistrowi przyjrzeć. Bo stoi cały wyszczerzony, a w łapach trzyma wielką kartkę Men of the Day i jakąś durną statuetkę.
          - Co ty żeś? Wygrał? – pytam zaskoczony.
          - No!!!!

na peronie będę stał i powiem
że jestem nikim będąc sam
i że kocham cię
nie musisz być skazana na siebie
nie musisz być skazana na siebie


--
Pamiętajmy, że ze Złośliwcem jesteśmy dopiero z w Titisee-Neustadt i jeszcze nie wiemy, że Dejvi do Soczi jedzie!!!

AF 

55 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetnie, lepszego zakończenia dnia to nie mogłam dziś wymyślić :D Gregor rzucający śnieżkami rozłożył mnie na łopatki xd Tak na marginesie to nasz Złośliwiec jakiś w tym rozdziale mniej złośliwy niż zwykle był. Czyżby jakaś duchowa przemiana w nim zachodziła? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta się zbliżają i może się martwi, że jak będzie niegrzeczny to nic nie dostanie pod choinkę ;)

      Usuń
  2. Ależ oczywiście, że nie wiemy. Nic a nic.
    Padłam. Padłam dziewczyno. Jak zwykle zresztą :D
    Uwielbiam to i już :D
    Jak ja przeczytałam, że Schlierenzauerowi żółta koszulka do zębów pasuje no to już nie mogłam po prostu dalej czytać. Siedziałam i się śmiałam jak durna. Dopiero jak się wyśmiałam na zapas to ruszyłam dalej.
    Ale wiesz, naprawdę mi szkoda Dejviego. No tak jak przy tej akcji z autem. Przecież on jest bez szans. Zero. Null. Nic a nic. Jego Pani Idealna nigdy na niego nie spojrzy tak, jakby on chciał.
    A mimo wszystko się cieszył, jak Kamil pokazał Austriakom jak się skacze. I za to go lubię jeszcze bardziej!
    p.s. http://the-world-you-live-in.blogspot.com/ - zapraszam na nowy rodział
    buziaki, kochana :** i pisz nam szybciutko następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Dejvi jest biedny nie da się ukryć. No ale przecież nie jego wina... A że się cieszy z ucierania nosa Austriakom to oczywiście naturalne :) Szczególnie, że skoro Kamil w jego E-Teamie to się prawie czuje tak, jakby to on Gregora uczył skakać xD

      Usuń
  3. Hahaha xd ojej, ile ja już na to czekałam! <3
    Gregor koszulkę ma pod kolor zębów, Klakier mało na łbie ląduje... Nie to już jest za dużo dla mego biednego mózgu, a mało brakowało, a też bym musiała rozcierać mą kość ogonową, gdyż bym z łóżka zleciała ze śmiechu.
    I Evenemenci nasi! Przypomniało mi się jak dopiero robiłam tabelkę z odległościami chłopców z Zakopca do konkursu przez nich organizowanego :D
    I coś miałam jeszcze napisać...
    A! Ta ławeczka! Dejvi, biedactwo moje! :c Madzia przytuli....

    Ok, buziaki, słoneczko! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo, tabelka aż? :D

      Usuń
    2. Taak, bo podałam bardzo prawdopodobną długość wszystkich skoków i miałam zamiar to razem podliczyć :D
      No ale w rezultacie wyszło wtedy jak wyszło :c

      Usuń
    3. Oj tak. Sportowo to był straszny konkurs!

      Usuń
  4. Mówiłam Ci,że Cię uwielbiam? Jak nie to teraz mówię! :D
    W tym opowiadaniu jest tyle perfekcji,że przekracza wszelkie skale perfekcyjności. Taki z Dejviego hejter i po Gregorze jeździ w myślach? Rozwaliły mnie te teksty zęby pod kolor, zez i sam finał, smaczny śnieg mmmm Gregor popatrz jak o Ciebie nasz Dawid dba xD
    Początkowe wydarzenia są takie hmmm.. słodko słone? Niby radość w jego sercu i bum bańka pryska wracamy to rzeczywistości, przykre biedny Dawid. Z drugiej strony ona ma męża, jest szczęśliwa... Założenie Eve-nement Teamu było chyba najlepszą rzeczą jaką zrobili, fajne konkursy, dzięki nim mam plakat drużyny <3 Ale wracając do opowiadania. No cóż ten prezes narobił, taki talent stracić ze swojej grupy, przegrał życie xD To jest nasza reprezentacja, to są ich pomysły, tego nie ogarniesz xD Oj Dejvi śnieg przecież mięciutki taki, mogło być gorzej :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodko słone? Fajne określenie. Jak w życiu. Dzięki za miłe słowa!

      Usuń
  5. Hahaha, Złośliwiec to nawet mój humor poprawi :D Uwielbiam go, choć w tej scenie z autem to mi się serce krajał, jak przyjechał Kamilcio i Ewa od razu do niego pognała i jeszcze pocałowała. Z jednej strony to takie śliczne, bo pokazuje siłę uczucia między tą dwójką, nawet jeśli Złośliwiec swoimi kąśliwymi uwagami w stylu, że sponsor od żony ważniejszy, próbuje ten obrazek nam zamącić, ale w tych takich malutkich scenach pomiędzy Ewą a Kamilem widać niesamowite uczucie no i nawet złośliwość Dejviego topnieje. Biedny on i biedne my, bo taki Złośliwiec z pękniętym serduszkiem to my z pękniętym serduszkiem. No ale w ramach podziękowania chociaż buziaka w policzek dostali z Titusem. No właśnie, Titus!! Rozbraja mnie chłopak z tym swoim bujaniem w obłokach. Jak nie w ogrodzenie wlezie, to do samochodu nie umie trafić. W sumie słodki jest, ale ja i tak bym wolała Baśkę z Klakierem - sorry Krzysiu, ale wiesz, ja na Klakiera to ogólnie mam fioła. Nawet stwierdzenie Dejviego, że nie będzie marudził jak Klakier mnie cieszy. Od razu mi stanął przed oczyma ten wiecznie niezadowolony Kocur. Chociaż wolę wyobrażenie napuszonego Klakiera i czającego się gdzieś tam z tyłu Złośliwca, żeby go kopnąć i połowę piór otrzepać :D
    Żółta koszulka pod kolor Gregorowych zębów - leżę :D To ja już wiem, czemu te śnieżki - Gregorek szukał okazji, żeby toś mu śniegiem ząbki wybielił :D
    Najlepszy motyw i tak w rękach naszych kochanych chłopców i wyniesienie śpiącego Złośliwca na ławce. Pomysły to oni mają naprawdę niezwykłe. No i to zdziwienie Dejviego, że Kamilcio wygrał. Ano wygrał :D
    Dziękuję Złośliwcze za dużego banana na mojej twarzy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klakiera tym razem było mało, ale spokojnie jeszcze wróci w całej krasie napuszony! Fajnie by było jakby w Soczi... A Krzyś może i buja w obłokach, ale kto auto naprawił?!

      Usuń
    2. A właśnie! To wszystko przez tę rozdzierającą serce scenę z Ewą i Kamilem, a raczej myślami Dejviego i normalnie zapomniałam pochwalić Krzysia za to auto, a przecież faktycznie to on geniusz je naprawił i jeszcze ten jego dumny okrzyk 'Naprawiłem' - brawo Krzysiu, buzi od Baśki powinien jeszcze dostać w nagrodę :D Złośliwiec dwa buziaki od Ewy, a Krzyś od Baśki.
      Moje wyczulone na klakierowy puch oko wychwyci każdą, najmniejszą o nim wzmiankę :D

      Usuń
    3. Też oglądasz transmisję z Sapporo? xD

      Usuń
    4. No własnie powoli przysypiam, ale dzielnie trwam przed TV :D

      Usuń
    5. I druga seria, żeby sprawdzić naszą wytrzymałość. Ale dla Stefana Huli muszę trwać :)

      Usuń
    6. Nie dotrwałam do 2 serii. Ledwo dociągnęłam do końca pierwszej i nawet nie czekałam na oficjalną decyzję, czy będzie druga, żeby mnie nie korciło dalsze oglądanie. Widzę jednak, że ciekawe roszady w 2 się porozgrywały, przynajmniej na czele tabeli. W sumie fajnie, że Jernej wygrał.

      Usuń
    7. Skoro nie mógł wygrać Stefanek, to już niech będzie Jernej :P

      Usuń
  6. Dejvi znowu został herosem, jak nie małe kotki, to Ewka, ah! Jak Mistrzunio dostał nagrodę Men Of The Day, to może tak dla Złośliwca naszego Hero Of The Day albo nawet Year? :D Jak zwykle się uśmiałam i po raz kolejny Złośliwiec mi poprawia humor po beznadziejnym tygodniu, także kłaniam się przed tobą, mistrzyni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę jaki byłby szczęśliwy, gdyby dostał taką nagrodę!

      Usuń
  7. Szkoda mi Dejviego. Zakochał się nam blondasek na amen i nie zanosi się na to, aby mu przeszło. I choć bardzo lubię tutaj sceny z Kamilem i Ewą, bo widać, że się kochają, to jednocześnie o mało mi serce nie pękło, gdy czytałam o biednym Złośliwcu. Na początku miałam nadzieję, że Baśka trochę mu zawróci w głowię, no ale to Titus wpadł po uszy i zabujał się w pannie kujonicy. Niech no Dejvi ruszy na poszukiwania kogoś choć trochę zbliżonego do ideału. A może pozna w Sochi jakąś ładną Rosjankę? Ale coś mu serce zmiękło, bo nawet ucieszył się z dobrego skoku Stocha :D Ale nie byłby sobą, gdyby nie wyżył się na Gredziu Żółtozębnym ;)
    Pozdrawiam :*
    jeśli masz ochotę to zapraszam na coś malutkiego - pilnuj-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkim szkoda! Ale co zrobić jak czasem tak jest, że nas chwyci na amen chociaż beznadziejna sprawa? Nie wiem czy serce mu zmiękło czy po prostu się cieszył z mniejszego zła. Skoro nie wygrał on, to lepszy Kamil niż Greg!

      Usuń
  8. Och Złośliwcze i to mam ci powiedzieć na twą niedolę, co?
    Dobrze, że nie umarłeś, ale co ci było z tego patrzenia - dodatkowe cierpienie? Jeszcze chwilę to będziesz jak Walter. Może pora na zmianę obiektu miłosnego, bo jak widzisz wszystkie się martwimy już o ciebie
    Totalnie mnie zabiłaś "wybielaniem" zębów śnieżkami pana GS jak i jego koszulką podobną do tych jego krzywych zębów w dodatku wielkich xD
    Końcówka jest bezbłędna, zawsze co dobre szybko się czyta! :)

    Pozdrawiam i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybielanie zębów:D
    Tak na boku on sobie chyba na prawdę wybielił i do ortodonty poszedł, bo ma mniejsze płoty niż kiedyś.
    Ale to już problem jego dentystów, a nie tego opowiadania;)
    Dejvi, biedaku, tyle jest dziewczyn na świecie, schnących od braku twojej złośliwości każdego dnia, a ty ciągle wierny.
    Wiem coś o tym, to nie takie proste, ale żal mi Cię strasznie. Autko wyjął, ruszył na ratunek.
    Najbardziej rozwalający był biedny Krzysiu mechanik. A nikt nie podziękował mu za poświęcenie.
    Biedny przedszkolak;)
    Na szczęście my już wiemy, bo nie wyobrażam sobie Soczi bez jego opisu;)
    Pozdrawiam:*
    Gdybyś miała ochotę, to próbuje zacząć coś nowego:
    crystal-and-chocolate.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie należę do znawców uzębienia Gregora. Dejvi chyba też nie :D A z Krzysiem racja, nikt go nie docenia wcale! Zajrzałam do Ciebie ;)

      Usuń
    2. A ja też nie śledzę dziejów jego uzębienia:D
      Tylko jak już szczerzy te wielkie, wybielone płoty to cóż zrobić?

      Usuń
  10. O mamuniu. Nowy rozdział ;D Nawet nie wiesz jak się cieszę. Dzisiaj dawka emocji wielka i w sumie podwojona, bo tak długo kazałaś nam czekac na nowosc!
    Pierwsza częsc taka słodko-gorzka. Ale jednak za serce mnie chwyciła! Bo kiedy nasz Złośliwiec ma szansę spędzić kilka chwil razem bez towarzystwa innych? (no dobra, Titus naprawiał auto - nie liczy się xD) Panna Idealna taka bezbronna a Pan Złośliwiec jak rycerz na białym koniu. I nic nie byłoby sobą, gdyby nie zakończyło się rozpaczą Dejviego.
    Ale za to kolejne wydarzenia wywołały we mnie ogromne pokłady śmiechu. Bo oni teraz mają zespół idealny ;D Może kiedyś dowiemy się dlaczego i Janek do niego został zaproszony? :D
    Ja pieprzę, żółta koszulka Gregora i pasujące do niej zęby, to jest przegenialne ;D No ale Polacy pokazali na co ich stać i Gregorkowi uśmiech już z twarzy znikł ;D
    Tylko ten Złośliwiec taki biedny, koledzy żarty sobie z niego robią. Ale spokojnie Dejvi, sezon jeszcze długi, nie raz im się odwdzięczysz ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę zeszło, bo byłam z Zakopanem, żeby na własne oczy Dejviego podziwiać i zbierać nowe inspiracje. I trzymać kciuki za powołanie do Soczi. Wszystko pomogło, więc tylko do przodu!
      A Greg niech się cieszy koszulką póki może :P

      Usuń
  11. Umieram ze śmiechu. Biedny Dejvi. Konfidenci Austriacy, żółte zęby Gregora i pasująca do tego koszulka. Padłam totalnie xD No, ale i tak go kocham.
    Zazdroszczę Zakopanego! Ja w tym roku musiałam pocieszyć się tylko Wisłą, bo blisko (ale przynajmniej Dejviego złapałam na zdjęcie :D ) ale za rok to już muszę się zebrać i pojechać do Zakopca, najwyżej mnie własna studniówka ominie xD
    Pozdrawiam i czekam na kolejne przygody Blondaska :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakopane jest niepowtarzalne :) Choć w Wiśle nie byłam, więc nie mam porównania :)

      Usuń
  12. Ajajaj, jaki z naszego Dawidka bohater się zrobił, ba! Hahah.. no ale Kamil przyjechał po żonę i bańka prysła, ehh. A tak fajnie mi się czytało ten moment.
    O JEZUSIE! Jak przeczytałam przemyślenia naszego Kubackiego na temat mojego Gregorka to prawie z krzesła spadłam. Dosłownie! XDD To o żółtych zębach i plastronie dla lidera mnie zabiło! OMG!
    Więcej takich rozdziałów. <3
    A no i zapomniałam. Końcówka to wprost mistrzostwo z Twojej strony. Ale z tych naszych skoczków się żartownisie zrobili! Bo żeby tak biednego, nic niepodejrzewającego Dawidka tak brutalnie na śnieg!? No jak oni mogli!?

    Zapraszam na prolog i pierwszy rozdział : http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni go nie wywalili na śnieg :D Sam się obudził i spadł. Chcieli go tylko wynieść na zewnątrz z ławeczką i postawić z boczku. Kto wie, może chrapał? :D

      Usuń
  13. Jejku, czytałam już wczoraj, ale było tak późno, że nie trafiłam w literki, więc podarowałam sobie ten komentarz i zostawiłam to na dziś.
    Już to mówiłam, ale ... UWIELBIAM! I ciebie i złośliwca i tę historie i wszystko! Jesteś wielka i nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jak tylko widzę, że dodałaś nowy rozdział, to mój humor (bez znaczenia jak bardzo byłby podły) momentalnie się poprawia! Dziękuję za to!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham,uwielbiam ,wielbię to opowiadanie <3 Jak zwykle się uśmiałam to tego telefonu, a babcia co chwila pytała z czego się tak śmiejesz :D Haha xD No,ale jak jej mówiłam, to nie słuchała nawet :D Powalił mnie dziś tekst o Gregorze "krzywe zęby itp" Nie lubisz go- to wiem,ale świetnie wykorzystujesz to w opowiadaniu :)) Pozdrawiam i weny :* Zapraszam cię na nowy,chociaż jeszcze nie napisany :D Czatuj na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, nie lubię... Nie znam! Jako sportowca go szanuję, bo jak inaczej? A Dejvi nie jemu jednemu tu dogryza :D

      Usuń
    2. Hehe cały Dejvi :D nowy już jest możesz wpadać ;))

      Usuń
  15. bedziesz Opisywała kazdy konkurs? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie są konkursy po kolei. Jedne są opisane bardziej szczegółowo, o innych jest tylko wspomniane. Pewnie o każdym w którym Złośliwiec startował coś będzie.
      Co ciekawe, w założeniu miało prawie nie być konkursów i opowiadanie miało się skończyć na 15 rozdziałach. Ale się nie da!!!

      Usuń
    2. Nie koncz tego bloga tak szybko, on jest cudowny, jedyny i niepowtarzalny!!

      Usuń
  16. Rozumiem. W takim razie z niecierpliwością czekam na dalsze rodziały a w szczególności na Konkursy z POLSKI :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi. Już niedługo ;)

      Usuń
    2. A jednak sporo czasu skoro dopiero na Titisee jesteśmy :P

      Usuń
    3. I oczywiście pamiętny Engelberg!

      No tak. Czyli jeszcze trochę. A polskie konkursy już wiem na pewno, że w jednym rozdziale się nie zmieszczą :D

      Usuń
  17. Uwielbiam Cię dziewczyno! Biedny Dejvi musi ukrywać tę swoją miłość :( Kocham jak Złośliwiec opisuje Krzysia Miętusa haha :D I powiem, Ci, że czasem od Złośliwca mi się udziela, albo oglądając skoki zastanawiam się co on by sobie w danej chwili pomyślał :D Jedyne czego nienawidzę w Twoim opowiadaniu to ten moment kiedy zbliżam się do końca rozdziału... Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem i wszystko już przeczytałam. Ach, ten nasz Złośliwiec ... Całe życie z wariatami ... wiem coś o tym. Biedakowi serce się kraja jak na nich patrzy. Współczuję, choć mam podobnie. To jest straszne, gdy osoba, która ci się podoba, nie zwraca na te uczucia uwagi. O tyle Dejvi ma łatwiej, że żona naszego Mistrza Świata wie o jego istnieniu.
    Z poprzednich rozdziałów rozwaliła mnie córka Stefcia i to jak Złośliwiec wyjechał z tym, że mu się Baśka podoba. Ze śmiechu nie mogę przez ciebie wytrzymać kobieto.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowość.
    Buźka ;*

    http://love-skijumpers.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;) Również pozdrawiam!

      Usuń
  19. Uwielbiam! Biedny Dejvi, zawsze pokrzywdzony ;c
    Kiedy coś nowego? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zawsze wiatr w oczy :( Ale równowaga w przyrodzie musi być, więc szczęście musi się kiedyś odwrócić! Rozdział nowy się pisze, ale utrudnia mi to zimowe zło świata na literę S. :P
      Proszę o wyrozumiałość ;)

      Usuń
  20. No to dotarłam do końca i powiem Ci, że jestem wielką fanką Twojej twórczości! Dajvi jest genialny, te jego przemyślenia itd., sprawiły, że się śmiałam jak głupia do tego monitora praktycznie cały czas:P Ach niespełniona miłość, od początku mi się wydawało, że to o Ewę chodzi, ale niektóre szczegóły mnie trochę zmylił, a tu jednak!:D Świetny pomysł, gratuluje!
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń