już dawno próbowałem ci powiedzieć
o uczuciach jakie skrywam w moim sercu
ale za każdym razem jak zbliżam się do ciebie tracę pewność siebie
i tak już jest od samego początku
The Police, Every little thing she does is magic
Ci dziennikarze to już całkowicie powariowali. Idę z nartami zły jak wściekła osa, bo wszystkie matoły dziś ode mnie lepiej skaczą, a ten lezie za mną idiota z dyktafonem i się mnie pyta, jak oceniam swoje skoki. A jak niby mam oceniać? Do dupy i tyle! Ale przecież tak nie powiem, bo zaraz będzie, że Kubacki to gbur i troglodyta, a że redaktor debil to już nikogo nie interesuje.
- Mam problemy zdrowotne – kłamię mu z poważną miną, coby zaspokoić jego durnotę i już chcę się zmyć, ale się matoł uczepił jak pijawka i dopytuje. Nie słyszał, że wścibskość to pierwszy stopień do piekła? I co ja mu mam powiedzieć, skoro jestem zdrów jak ryba w wodzie?
- A oko mnie boli – gadam, bo to pierwsze co wymyślam, a po oku nie widać czy zdrowe, czy chore.
- Oko? – dziwi się debil. A co? Oka nie widział? Oko jak oko. Taki narząd, co do patrzenia służy i się w górnej części twarzy znajduje. Wzdycham nad ignorancją tego świata i powolnym krokiem idę do szatni. Całe szczęście, że ten ostatni skok już jako tako wyszedł, bo bym z nielotnym Kubusiem frytki sprzedawał na skoczni w sobotę i tyle by było. Ale najbardziej to się martwię, że Ciebie nie ma... Przyłażę pod szatnię, jak wcześniej Łukasz kazał i wszyscy są, a Twojej osoby brakuje. Zaczynam się niepokoić i już nawet mam wziąć i jego zapytać, ale patrzę a tu Baśka alarm robi jak straż pożarna. Pytam co jest, a mi mówią, że się porobiło. Baśka kujonka już nie z nami, tylko z Klakierem w Krakowie studiować będzie! Egzamin zdała, papiery złożyła i ją wzięli. No i teraz to ja się poważnie trapię, bo kto nam teraz będzie notatki dawał, terminów pilnował, referaty pisał? Sam z durniami zostanę, a to przecież wielce niesprawiedliwe, bo niby za jakie grzechy? A Baśka siedzi i ryczy. To po cholerę się zapisywała na te studia w Krakowie jak teraz ryczy? Titus się gapi z maślanymi oczami, a Klakier stoi i szczerzy zęby. Nic dziwnego. Każdy by chciał mieć w grupie taką Baśkę kujonkę. Klakier to zawsze na cztery łapy spadnie, idiota.
- Ale mi tak was będzie brakowało, buuuu – szlocha głupia w niebogłosy.
Przewracam oczami, bo dziennikarzy wszędzie pełno, a ta sceny robi i jak my się z ryczącą Baśką prezentujmy przed kamerami? Kopię Titusa w kostkę i wymownie mu brodą wskazuję, żeby coś zrobił z tą wariatką, a ten matoł się gapi na mnie zdziwiony, oczy jak spodki i gęba otwarta. Jasne! Zawsze wszystko na mojej głowie. A czy ja mam czas się durną Baśką zajmować?
- Nie płacz, Baśka, będziemy cię odwiedzać. Czasem. Maniek nie jest taki fajny jak ja, ale da się przeżyć – mówię w nadziei, że jej przejdzie. Ale gdzie tam, ona w jeszcze większy ryk. Tak to jest z babami. Kręcę głową zrezygnowany, a potem znowu dyskretnie zerkam w stronę bramy, bo Ciebie ciągle nie ma. Ty byś na pewno wiedziała, co z głupią Baśką zrobić i w ogóle... ze wszystkim.
Łukasz w końcu się zjawia łaskawie i oczywiście pierwsze co, to się we mnie wgapia, jakby mnie pierwszy raz na oczy widział. Już ręką fryzurę sprawdzam, bo co to ja takie nagłe zainteresowanie wzbudzam?
- Podobno masz problemy z okiem – mówi, a mnie prawie do kolan szczęka opada. Pięknie! Już hieny na skargę poszły i wszystkim wyrozpowiadały. A mnie szczęka opadła, bo co mam niby odpowiedzieć? Mam tak chamsko trenerowi nakłamać z premedytacją? Mrugam parę razy i w sumie sobie tak myślę, że przecież mogło mi coś wpaść do oka, nie? Tyle pyłu wszędzie, a Klakier debil autem tak nakurzył wokoło, że to przecież nigdy nie wiadomo. Do okulisty iść nie zaszkodzi przecież, bo o zdrowie trzeba dbać! Łukasz moje mruganie za zły objaw bierze i zarządza, że jutro z rana do doktora jadę. Świetnie!
- Ja mogę go odwieźć, żeby ze sztabu nie fatygować nikogo – słyszę i prawie padam na ziemię jak kłoda z wrażenia, bo takiego obrotu sprawy nie przewidywałem! Przyszłaś do nas wystrojona w cudnej, letniej sukience, uśmiechnięta jak zawsze i witasz się ze wszystkimi. Najpierw jego całujesz, więc ja znowu mrugam, potem cmokasz każdego z debili w policzek, by w końcu do mnie podejść i na mojej szyi się uwiesić jak to Ty. Po chwili się odsuwasz, łapiesz mnie za rękę i każesz spocząć na ławce przy ścianie. Potem siadasz na moich kolanach okrakiem, łapiesz w swoje drobne rączki moją brodę, ustawiasz moją gębę, jak to mówisz "do słońca", a w końcu się pochylasz nade mną tak, że Twoja twarz się znajduje ze dwa centymentry od mojej, tak, że czuję już wyraźnie migdałowe perfumy i tak, że Twój oddech delikatnie łaskocze moją twarz. Zamieram na chwilę już na amen i niewiele brakuje, a tak zostanę tutaj na zawsze jak słup soli albo pomnik miłości nieszczęśliwej. A reszta stoi i chichocze w najlepsze. Pewnie! Śmiejcie się debile z kolegi zamiast współczuć! Jeszcze się przyjdziecie prosić, żebym w drużynówce skakał, jak się okaże, że nie ma komu! Nie słyszeli historii o dziadku, co się naśmiewał z cudzego wypadku?
- Nic tu nie widzę... – mówisz po chwili zamyślona, a ja proszę, żebyś dla pewności jeszcze raz się przyjrzała, bo już naprawdę wyraźnie czuję, że coś mi do oka wpadło i uwiera. A to przecież nie ma żartów, chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. – No nic, jutro pojedziemy do lekarza, to on specjalistycznym sprzętem sprawdzi czy wszystko jest w porządku – mówisz w końcu, a widząc moją minę przerażoną dodajesz: – Nie bój się Dejvi, pojadę z tobą i będę cię trzymać za rękę cały czas!
A matoły wszystkie z Twym lubym na czele w śmiech! Rzucam im groźne spojrzenie, bo to zupełnie nieelegancko z ich strony, że zamiast wspierać w trudnej sytuacji to jeszcze dobić człowieka pierwsi w kolejce. Ty jedna mnie rozumiesz i jedna jedyna chętna do pomocy. Uśmiecham się do Ciebie z wdzięcznością, a potem staję w rzędzie z innymi, bo trener będzie skład ogłaszał. Zerkam jeszcze kątem oka, tego zdrowego, żeby nie było, a Ty już stoisz w niego wtulona i rozmawiacie o czymś półszeptem. I gapię się na Was ze smutną miną, bo jakby nie było, to zawsze się tak samo kończy. A nagle czuję jak mnie Wiewiór w bok łokciem szturcha. Co jest?
- Te, indwalida! – drze mi się do ucha. – Wstydu nie przynieś!
Gapię się na niego jak na wariata, bo skąd niby Pieter wie, co mi po głowie chodzi? Ale po chwili się orientuję, że właśnie zarządzili, że będę skakał jutro w trzeciej kolejce. I w ogóle to będzie komedia, bo Wiewióra z teamu wywalili, a za niego Niunio Biegunio startuje.
- Mam problemy zdrowotne – kłamię mu z poważną miną, coby zaspokoić jego durnotę i już chcę się zmyć, ale się matoł uczepił jak pijawka i dopytuje. Nie słyszał, że wścibskość to pierwszy stopień do piekła? I co ja mu mam powiedzieć, skoro jestem zdrów jak ryba w wodzie?
- A oko mnie boli – gadam, bo to pierwsze co wymyślam, a po oku nie widać czy zdrowe, czy chore.
- Oko? – dziwi się debil. A co? Oka nie widział? Oko jak oko. Taki narząd, co do patrzenia służy i się w górnej części twarzy znajduje. Wzdycham nad ignorancją tego świata i powolnym krokiem idę do szatni. Całe szczęście, że ten ostatni skok już jako tako wyszedł, bo bym z nielotnym Kubusiem frytki sprzedawał na skoczni w sobotę i tyle by było. Ale najbardziej to się martwię, że Ciebie nie ma... Przyłażę pod szatnię, jak wcześniej Łukasz kazał i wszyscy są, a Twojej osoby brakuje. Zaczynam się niepokoić i już nawet mam wziąć i jego zapytać, ale patrzę a tu Baśka alarm robi jak straż pożarna. Pytam co jest, a mi mówią, że się porobiło. Baśka kujonka już nie z nami, tylko z Klakierem w Krakowie studiować będzie! Egzamin zdała, papiery złożyła i ją wzięli. No i teraz to ja się poważnie trapię, bo kto nam teraz będzie notatki dawał, terminów pilnował, referaty pisał? Sam z durniami zostanę, a to przecież wielce niesprawiedliwe, bo niby za jakie grzechy? A Baśka siedzi i ryczy. To po cholerę się zapisywała na te studia w Krakowie jak teraz ryczy? Titus się gapi z maślanymi oczami, a Klakier stoi i szczerzy zęby. Nic dziwnego. Każdy by chciał mieć w grupie taką Baśkę kujonkę. Klakier to zawsze na cztery łapy spadnie, idiota.
- Ale mi tak was będzie brakowało, buuuu – szlocha głupia w niebogłosy.
Przewracam oczami, bo dziennikarzy wszędzie pełno, a ta sceny robi i jak my się z ryczącą Baśką prezentujmy przed kamerami? Kopię Titusa w kostkę i wymownie mu brodą wskazuję, żeby coś zrobił z tą wariatką, a ten matoł się gapi na mnie zdziwiony, oczy jak spodki i gęba otwarta. Jasne! Zawsze wszystko na mojej głowie. A czy ja mam czas się durną Baśką zajmować?
- Nie płacz, Baśka, będziemy cię odwiedzać. Czasem. Maniek nie jest taki fajny jak ja, ale da się przeżyć – mówię w nadziei, że jej przejdzie. Ale gdzie tam, ona w jeszcze większy ryk. Tak to jest z babami. Kręcę głową zrezygnowany, a potem znowu dyskretnie zerkam w stronę bramy, bo Ciebie ciągle nie ma. Ty byś na pewno wiedziała, co z głupią Baśką zrobić i w ogóle... ze wszystkim.
Łukasz w końcu się zjawia łaskawie i oczywiście pierwsze co, to się we mnie wgapia, jakby mnie pierwszy raz na oczy widział. Już ręką fryzurę sprawdzam, bo co to ja takie nagłe zainteresowanie wzbudzam?
- Podobno masz problemy z okiem – mówi, a mnie prawie do kolan szczęka opada. Pięknie! Już hieny na skargę poszły i wszystkim wyrozpowiadały. A mnie szczęka opadła, bo co mam niby odpowiedzieć? Mam tak chamsko trenerowi nakłamać z premedytacją? Mrugam parę razy i w sumie sobie tak myślę, że przecież mogło mi coś wpaść do oka, nie? Tyle pyłu wszędzie, a Klakier debil autem tak nakurzył wokoło, że to przecież nigdy nie wiadomo. Do okulisty iść nie zaszkodzi przecież, bo o zdrowie trzeba dbać! Łukasz moje mruganie za zły objaw bierze i zarządza, że jutro z rana do doktora jadę. Świetnie!
- Ja mogę go odwieźć, żeby ze sztabu nie fatygować nikogo – słyszę i prawie padam na ziemię jak kłoda z wrażenia, bo takiego obrotu sprawy nie przewidywałem! Przyszłaś do nas wystrojona w cudnej, letniej sukience, uśmiechnięta jak zawsze i witasz się ze wszystkimi. Najpierw jego całujesz, więc ja znowu mrugam, potem cmokasz każdego z debili w policzek, by w końcu do mnie podejść i na mojej szyi się uwiesić jak to Ty. Po chwili się odsuwasz, łapiesz mnie za rękę i każesz spocząć na ławce przy ścianie. Potem siadasz na moich kolanach okrakiem, łapiesz w swoje drobne rączki moją brodę, ustawiasz moją gębę, jak to mówisz "do słońca", a w końcu się pochylasz nade mną tak, że Twoja twarz się znajduje ze dwa centymentry od mojej, tak, że czuję już wyraźnie migdałowe perfumy i tak, że Twój oddech delikatnie łaskocze moją twarz. Zamieram na chwilę już na amen i niewiele brakuje, a tak zostanę tutaj na zawsze jak słup soli albo pomnik miłości nieszczęśliwej. A reszta stoi i chichocze w najlepsze. Pewnie! Śmiejcie się debile z kolegi zamiast współczuć! Jeszcze się przyjdziecie prosić, żebym w drużynówce skakał, jak się okaże, że nie ma komu! Nie słyszeli historii o dziadku, co się naśmiewał z cudzego wypadku?
- Nic tu nie widzę... – mówisz po chwili zamyślona, a ja proszę, żebyś dla pewności jeszcze raz się przyjrzała, bo już naprawdę wyraźnie czuję, że coś mi do oka wpadło i uwiera. A to przecież nie ma żartów, chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. – No nic, jutro pojedziemy do lekarza, to on specjalistycznym sprzętem sprawdzi czy wszystko jest w porządku – mówisz w końcu, a widząc moją minę przerażoną dodajesz: – Nie bój się Dejvi, pojadę z tobą i będę cię trzymać za rękę cały czas!
A matoły wszystkie z Twym lubym na czele w śmiech! Rzucam im groźne spojrzenie, bo to zupełnie nieelegancko z ich strony, że zamiast wspierać w trudnej sytuacji to jeszcze dobić człowieka pierwsi w kolejce. Ty jedna mnie rozumiesz i jedna jedyna chętna do pomocy. Uśmiecham się do Ciebie z wdzięcznością, a potem staję w rzędzie z innymi, bo trener będzie skład ogłaszał. Zerkam jeszcze kątem oka, tego zdrowego, żeby nie było, a Ty już stoisz w niego wtulona i rozmawiacie o czymś półszeptem. I gapię się na Was ze smutną miną, bo jakby nie było, to zawsze się tak samo kończy. A nagle czuję jak mnie Wiewiór w bok łokciem szturcha. Co jest?
- Te, indwalida! – drze mi się do ucha. – Wstydu nie przynieś!
Gapię się na niego jak na wariata, bo skąd niby Pieter wie, co mi po głowie chodzi? Ale po chwili się orientuję, że właśnie zarządzili, że będę skakał jutro w trzeciej kolejce. I w ogóle to będzie komedia, bo Wiewióra z teamu wywalili, a za niego Niunio Biegunio startuje.
każda najmniejsza rzecz jaką robisz jest magiczna
wszystko co robisz mnie nakręca
mimo że wcześniej moje życie było tragedią
Drą się ci wszyscy ludzie tak głośno, że i tu u góry słychać. Ja to jednak jestem popularny. Jak sobie pomyślę, że Ty też tam gdzieś na dole stoisz i kibicujesz, to od razu mi lepiej na sercu. Bo coby nie mówić jest pięknie. Nawet Krzysiu pierwszy dzieciuch buli nie klepnął i ciągle prowadzimy. Ja to oczywiście mam najgorzej, bo w trzeciej kolejce to zawsze najtrudniej, ale widać komu trener najbardziej ufa. Sprawdzam jeszcze wiązania, odpycham się i jadę. Wybicie z progu pierwsza klasa, ale oczywiście wiatru fajnego to nie mogę mieć tyle co Klakier albo Niunio, tylko w plecy wieje, jakby się wściec miało. Ale nie ma co się dziwić, głupi to zawsze ma szczęście, a mądremu to wiatr w oczy non stop. Ląduję eleganckim telemarkiem i już unoszę rękę w geście zwycięstwa, bo swoje zrobiłem. Teraz trzeba czekać na popis mistrza świata.
Rozpinam sobie spokojnie wiązania i pogwizdując radośnie pod nosem, powolutku idę na miejsce dla mnie najodpowiedniejesze, czyli dla lidera. Nawet nie patrzę na kolejne skoki, bo co się będę przejmować, Klakier mądrala mi wszystko opowie. Przybijam piątki z paroma kibicami, rozdaję trochę autografów, a co? Dzisiaj to ja jestem w wyjątkowo dobrym humorze. Najpierw pół dnia z Tobą spędzone, bo zamiast na treningu to z Tobą do lekarza jechałem, a teraz taki piękny występ. Rozglądam się wokół czy Ciebie nie widać i już chyba dostrzegam Twoją śmieszną czapkę, no ale niestety, już Klakier do mnie macha i muszę iść do matołów, żeby paradnie prezentować się w telewizorze. Mam w sobie tyle dobrej woli, że nawet z Niuniem Bieguniem piątkę przybijam, ale staję z drugiej strony, a nie koło małolata, bo to by już było przegięcie. Uśmiecham się szeroko, bo w końcu swoje zrobiłem, to teraz brawa mi się należą, nie? Po moim skoku prowadzimy, więc jak nie wygramy to nie kogo innego, a Szanownego-Pana-Magistra będzie wina.
Klakier coś do mnie gada, wielki kolega, wazelinarz jeden, ale na skoczni się robi tak gwarno, że go nie słyszę. Wszystko jasne. Na belce nasz Kamilcio siada, pierwsza gwiazda skoków. Nie no, nie ma chyba opcji żeby skichał, bo te 118 metrów, co wynosi niebieska linia, to pierwszy lepszy buloklep by skoczył. Ale w sumie nie wiadomo. Glebnie tyłkiem na bulę i pozamiatane. Gapię się na skocznię i nawet się na tym łapię, że kciuki mocno zaciskam. Tyle się namęczyłem z tym wiatrem, że głupio jakby teraz to przegrać. No i już mam przed oczami Twoją osóbkę, jak przyjdziesz i będziesz zwycięstwa gratulować. Wzdycham z rozmarzeniem, bo sobie przypominam jak Ty się martwiłaś o to moje oko i jak wypytywałaś lekarza, czy wszystko jest jak należy, a ja się modliłem, coby mu nie przyszło do głowy Ci mojej karty pokazać, bo tam debile napisali "Pacjent uważał, że ma ciało obce w gałce ocznej". Ale już Kamilcio się z progu wybił i trzeba przyznać, że ma skubaniec parę w nogach. Klakier kiwa głową z uznaniem, a ten leci i leci, bo oczywiście sobą by nie był, jakby jeszcze rekordu skoczni nie walnął. I jeszcze cholera telemarkiem ląduje! Serce mi prawie staje, jak on tyłkiem zeskok zamiata. Wielki mistrz świata a lądować normalnie nie umie? Na szczęście już za linią było, bo jeszcze by brakowało, jakbyśmy przez matoła przegrali. Z ulgą dopiero oddycham jak na tablicy się wyświetla, żeśmy pierwsi. I to jeszcze z taką przewagą! 35,8 punktu!
I znowu wszystkie grubasy wąsate, zastępcy prezesów i dyrektorzy sportowi rzędem stoją i nam ręce podają, a każdy jeden chodzi dumny, jakby to on wygrał. Takich to najbardziej nie znoszę, ale całe szczęście, że już nas na podium wołają i nie ma to tamto. Najpierw Słoweńcy wyłażą, potem Niemcy. Śmieję się do siebie, bośmy pokazali matołom, gdzie raki zimują! A małolat Welluś to w drugiej serii ode mnie bliżej skoczył, a teraz się cieszy nie wiem z czego. No ale cóż, każdy sobie cele stawia według własnej miary. No i my idziemy. Klakier pierwszy jak zwykle, ale co zrobić. Głupiemu ustąpić trzeba, nie? Za nim dzieciuch pierwszy Niunio, aż dziw, że się po drodze nie zgubił, potem ja, no i na koniec gwiazda Pan-Kamil-Super-Idealny-Stoch. Dali nam jakieś badziewne kwiatki i maskotki, które od tygodnia na każdym kroku wciskają. Hymn odśpiewaliśmy, fotki zrobione, a ja kiwam głową z uznaniem. Jak się matoły postarają, to nawet całkiem porządną drużynę mamy. Nie da się ukryć.
Chwilka minęła, a czuję, jak mi ktoś oczy drobnymi rączkami zasłania i chce, żeby zgadywał. Oj, oj, moja Droga,
te Twoje migdałowe perfumy to ja bym na końcu świata poznał i się mi nie wymigasz! Śmiejesz się tak słodko i ściskasz mnie mocno, a ja bym Cię najchętniej już nigdy z rąk nie wypuszczał ani na małą chwilę. Potem się nachylasz i mnie czule całujesz w policzek, a debil stoi i patrzy ze śmiechem. Jego to nic nie rusza? Mnie rwie w środku za każdym razem, gdy widzę, jak go dotykasz, a ten durny stoi wielce zadowolony z życia.
- Gratuluję!
–
szepczesz radośnie i znów mi na szyi wisisz.
- To przecież wszystko dzięki Tobie
–
mówię, bo za późno się w język gryzę. Ty patrzysz trochę zaskoczona.
–
Bo kto ze mną do lekarza jeździł? Nikomu się nie chciało!
–
dodaję rezolutnie, a Ty jeszcze jednego buziaka składasz na moim policzku i jestem w niebie. Dla mnie to największa nagroda. Idę przed siebie uśmiechając się głupio, po drodzę przyjmuję gratulacje, ale nic i nikt więcej się nie liczy.
każda najmniejsza rzecz
każda najmniejsza rzecz
każda najmniejsza rzecz jaką robisz jest magiczna
Kurcze...
OdpowiedzUsuńOna jest z którymś z jego kumpli, to jasne, już teraz...
Tylko czy on by pokochał jak stuknięty mężatkę???
Bo to mnie najbardziej rozwala. Dla wszystkich wredny złośnik, a przy niej aniołek chodzący... Tylko o mało by z wyznaniem nie wyleciał...
Tekst o oczach rządzi... Chyba dziś nie zasnę:)
Buziaki;)
"Aniołek chodzący" - idealne dla niego określenie ^^ Mam nadzieję, że zasnęłaś!
UsuńSuper rozdział, jak zawsze tutaj ;) Ehh, nie wiem, co mam Ci tutaj pisać, no XD Hahhha.. jak zawsze myśli Dawidka mnie rozwalają ;d + To o oczach? Heh.. :P
OdpowiedzUsuńHmm.. strasznie ciekawi Mnie postać tej dziewczyny! Zdradzisz troszkę więcej w następnym!?! :]]
Czekam już z niecierpliwością na kolejne ^^
Pzdr :3 http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/
W każdym rozdziale coś jest o Niej :)
UsuńJa dalej obstawiam pewną blondynkę, ale... no właśnie. Tylko wedle moich rozmyślań: to na pewno nie jest dziewczyna ani Klakiera, ani Titusa- Baśka kujonka, nie wydaje mi się, żeby to była dziewczyna Kuby Kota, bo on nie jeździ wszędzie z reprezentacją, nie mogę się też przekonać, żeby to była żona Wiewióra. Wobec czego zostaje nam jedna skoczna parka. No nic. Pozostaje czekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jedna parka zostaje? Przecież skoczków u nas wielu :)
Usuńparka reprezentacyjna :D nie brałam pod uwagę skoczków z poza reprezentacji ;)
UsuńA ja dalej się nie mogę przyzwyczaić, że Stefan wypadł z pierwszej reprezentacji i zawsze go dalej liczę ^^
UsuńŚwietny rozdział! ;)Koffam twoje opowiadania. Moja imienniczka w tym rozdziale mnie rozwala(bo wiesz na drugie mam Baśka). Ciekawe z kim ta jego idealna dziewczyna chodzi? :DPozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńO, czyli Baśka też ma fanów :) Fajnie!
UsuńTo jest G E N I A L N E!
OdpowiedzUsuńJuż przy oku wysiadłam ze śmiechu, a później było tylko lepiej! Uwielbiam Cię dziewczyno! I nie wiem kim jest ukochana Dawida, nie potrafię tego rozszyfrować, więc będę czekać na więcej podpowiedzi.
Oh, uwielbiam!
Nie można się naśmiewać z oka. Przecież to poważna sprawa, chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe! :D
UsuńTrafiłam tutaj dzięki Megi. ;) Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem. :) Ta historia jest świetna. Sposób w jaki opowiada wszystko nasz Dejvi jest doskonały. Wszystko jest takie lekkie i czyta się z przyjemnością. Chociaż Dawid to niezły krytyk i chyba trochę zbyt negatywnie jest do wszystkich nastawiony. A co do jego tajemniczej ukochanej to obstawiam, że to Ewa. :) Tylko ona mi tutaj pasuje. A widać, że Dejvi w bardzo ironiczny sposób opisuje Kamila, co tylko potwierdza moją tezę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :)
Fajnie, że jesteś! I chyba pierwsza, która odważnie typuje :) Ale nic nie zdradzę jeszcze. Tylko czy jest ktoś kogo Dejvi nie opisuje bradzo ironicznie? :))
UsuńNo i co ja ci mam powiedzieć? :D
OdpowiedzUsuńZamilknę, tak po prostu!
Bo to, że Złośliwca kocham to i on i ty wiesz. Za wszystko!
I tak, powiem nie skromnie, że ci na twitterze małą reklamę zrobiłam ;)
Pozdrawiam i mykam do drugiego opowiadania i czekam na twoją przesyłkę do mnie ;)
*nieskromnie... ;)
UsuńDziękujemy ze Złośliwcem za "małą reklamę" :D Jesteś niezastąpiona!
UsuńTo może ja skromnie wtrącę swoje trzy grosze ;D i wiedz, że komentuję tylko wtedy, gdy coś mi się naprawdę podoba, a to co piszesz, jest fenomenalne ;D Takiej dawki śmiechu co ty, to nie serwuje mi chyba nikt inny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Złośliwca. Myślę, że on w głębi duszy tak naprawdę ich kocha, lubi, bo przecież przebywa z nimi prawie codziennie, a te wszystkie określenia i epitety padają z przymrużeniem oka ;) Chociaż nie powiem, skromny to on nie jest ;P Ale miło się patrzy na "sytuację z jego strony" :D.
I tak jak Anna, obstawiam Ewę ;P Tak czytając rozkminiałam kto to może być, i jakoś tak ona mi pasuje najbardziej. Na bank odpada Baśka, to wiadomo, nie doczytałam też raczej, ażeby np Kot lub kto inny miał dziewczynę a laska któregoś z "dzieciuchów" też raczej to nie jest. Mogła by to być jeszcze żona Żyły, ale jakoś mi nie pasuje. Bo tak jakoś sobie skojarzyłam te zdjęcia na laptopie z przedostatniego odcinka właśnie z żoną Stocha, a Dejvi sam o nim się dobrze nie wypowiada i ironizuje jako idealnego.
No ale cóż, mogę się mylić. Nic, tylko pisz tak dalej, a uwierz mi, że na bank będę się turlała po dywanie ;D
PS. Całkowicie skradło mi serce określenie : "niunio biegunio" <--- UWIELBIAM :D no normalnie przegenialnie ;D
A.
Cześć! Cieszę się, że jesteś i pięknie dziękuję za Twoje trzy grosze, które miodem są na moje serce (i na całą Złośliwcową naturę) i sprawiają, że najchętniej nie robiłabym nic innego, tylko pisała dalej i dalej, zapominając o reszcie świata. Hihi, może i kocha w głębi duszy, ale to chyba taka głębia jak Rów Mariański :)
UsuńCudowne!
OdpowiedzUsuńKubacki - mistrz pocieszania Baśki :)
Jak ja usłyszałam o tym oku to normalnie tak parsknęłam śmiechem jak mi się już dawno nie zdarzyło :D no i spryciarz się po lekarzach potem wozi z tą swoją Panią Idealną.
Teraz tak czytam jeszcze komentarze i ktoś tu typuje Kamilową Ewę. I jak tak sobie myślę to to nawet nie jest głupie - "Pan-Kamil-Super-Idealny-Stoch". Zbyt miło to się Złośliwcowi nie zdarzyło o nim wypowiedzieć. Tak, wiem, on się o nikim - oprócz jednej osoby - miło nie wypowiada, ale tak, myślę, że to może mieć rację bytu. W każdym bądź razie ja jeszcze twardego typu nie mam. Czekam na kolejne rozdziały.
Uwielbiam Cię :D
buziaki :***
No w końcu ktoś docenił, że Dejvi Baśkę chciał pocieszyć :D Jak wyszło, tak wyszło, ale chłopak próbował :D
UsuńA to mała inspiracja do historii z okiem: http://eurosport.onet.pl/zimowe/problemy-kubackiego-polskiego-skoczka-czeka-wizyta-u-okulisty/wc9bw hihi
haha o kurde :D to ja widzę normalnie, że Ty tu masz historie z życia wzięte. Prawie jak "Trudne sprawy'! :D
UsuńWyobraziłam sobie jego zdjęcie i podpis: "Dawid, 23 lata. Uważał, że ma ciało obce w gałce ocznej" :D
UsuńChyba będzie lepiej jak pójdę już spać ^^
'Klakier to zawsze na cztery łapy spadnie, idiota.' - No i padłam już prawie na samym początku i nie mogłam się przestać śmiać. Normalnie odwołam zaraz moje stwierdzenie, że on ich jednak troszeczkę lubi, a te matoły to tak prosto z serca. Co nie zmienia faktu,że i tak go kocham i kochać będę. Szczególnie w takich akcjach, jak ta z panną (panią?) Idealną, bo jak sobie wyobraziłam jak ona tak na nim siada, jak ustawia jego buźkę i zagląda w to oko, to po prostu musiał mieć niesamowitą minę. Z jednej strony radocha, że ma ją tak blisko, a z drugiej przecież musiał się hamować, a jak tu nic nie zrobić głupiego w takiej chwili. Szacun Dejvi, zachowałeś zimną krew i jeszcze wymyśliłeś kilka ciętych uwag na kumpli. Mówiłam, że go wielbię? - Takkkkkkk, tak z tysiąc razy, ale jego się nie da nie wielbić - W dodatku tym razem to on spadł jak Klakier na cztery łapy z tym okiem, nie dość, że wylądowała mu na kolanach, to jeszcze po lekarzach się z nią woził, spryciarz. Widać, że chłopak się umie ustawić, w sumie od samego początku widać było, że umie. Ha, tylko pod koniec prawie się wygadał Ale nie byłby naszym kochanym Złośliwcem, gdyby z gracją z tego nie wybrnął.
OdpowiedzUsuńA to 'ciało obce' w gałce ocznej to my już doskonale wiemy jakie. Ciało idealne :D Wpadło i nie wyjdzie. Chyba, że któryś 'nieco mniej idealny' partner usunie je z tego oka chirurgicznie - pięścią.
No a Baśka wcale taka głupiutka (tak życiowo) nie jest. Beczy, beczy, a do tego Krakowa to pewnie celowo za Klakierem poszła. Spryciula - w końcu uczy się od najlepszego. I najskromniejszego - Maniek nie jest taki fajny jak ja :D Zdecydowanie się z nim zgadzam. Chociaż Maciej też jest całkiem fajny w tej historii i cwaniak momentami.
Wciąż tylko nie mogę rozgryźć tej pani. Ewa wydaje się chyba najbardziej oczywistym typem, choć tak sobie myślę, że ona w rzeczywistości to chyba z 6 lat od niego starsza jest, ale tak jakoś wszystko na nią pasuję. Dlatego w sumie nie zdziwię się, jak to będzie ona. Jednak tak sobie myślę jeszcze o innych paniach. Żyłowa mi nie pasuje, Hulowa - hymmmm, w sumie zastanawiające jest to, że ona pojawia się jak na razie tylko podczas zawodów krajowych/w kraju. Oczywiście dziewczyna/żona zawodnika startującego w PŚ nie musi z nim jeździć zawsze, ale on nie miał ani odrobinki nadziei, że ją zobaczy podczas poprzednich zawodów, a był za to pewien, że w Wiśle będzie. Dlatego się zastanawiam nad jakąś panią, której partner nie należy do tego sztywnego składu kadry A i tutaj typuję pana Hulową albo dziewczynę Kuby Kota. Innych pomysłów nie mam.
Czekam więc cierpliwie, na więcej szczegółów o tej pani, ale przede wszystkim na więcej tego złośliwego Złośliwca.
I jak tu nie czekać na Twoje komentarze? Chociaż jak go można oskarżać, że on z tym okiem to specjalnie? Przecież mogło dojść do nieszczęścia! Z okiem nie ma żartów :) A że ona jedna jedyna gotowa była go ratować, to chyba nie jego wina :) Albo Baśka. Dziewczę cierpi i już tęskni, choć jeszcze nie wyjechało, a Ty już że ona specjalnie :D
UsuńO Niej nic więcej nie powiem, ale już bliżej niż dalej do rozwiązania zagadki. A Ty kombinujesz i dobrze, i źle :)
I ja uwielbiam jej komentarze! ;)
Usuń