2014-07-22

Odcinek 24. Loving eyes can never see

















kiedy mężczyzna kocha kobietę
poświęci dla niej wszystko
próbując znaleźć to, czego oczekuje
kiedy mężczyzna kocha kobietę




          Normalnie łeb chce urwać, a ci wymyślili, coby skakać. Tory praktycznie roztopione, w powietrzu loteria, warunki fatalne, deszczem siąpi od rana jakby się miało wściec, a ci się uparli jak krowa na kwaśne mleko i nic nie pogadasz o niczym. W nosie mają, że się już niebezpiecznie robi dla życia i zdrowia skoczków, więc chyba dopiero jak do jakiegoś nieszczęścia, nie daj Panie Boże, dojdzie, to się debile opamiętają. No i wykrakałem! Cisza na skoczni jak makiem zasiał, bo Wank zamiast na nartach, to na tyłku jedzie! Ale oczywiście Kubackiego, to nikt nigdy nie słucha, bo po co. Wszyscy jak zwykle mądrzejsi. 
          Wstaje po chwili ten niemiecki łamaga i kuśtykając powoli złazi z rozbiegu. Już zaraz dyrygenci tego całego melanżu puścili mu na cały regulator piosenkę na pocieszenie, a ludzie trąbami trąbią elegancko w rytm:

TU-RU-RU-RU-RU TUUU-DUM TUUU-DUM
TU-RU-RU-RU-RU TUUU-DUM TUUU-DUM
TU-RU-RU-RU-RUUUUUUUUU
RU-RU-RUUUUUUUUU
RU-RU-RUUUUUUU-RUUUU-RU

          Pamiętasz? To nasza melodia! U Stefka na weselu razem tańczyliśmy, a Ty miałaś taką estetyczną sukienkę! Ale było pięknie…. I stoję tak, kołysząc się do rytmu z uśmiechem i nucąc sobie pod nosem, a tu już Niunio Biegunio wylazł na skocznię i będzie skakał. Nic się oczywiście matoły nie martwią, że tuż przed nim zawodnik miał wypadek nieszczęśliwy, tylko dziecko bez niczego puszczają w dół i niech się Niunio sam martwi, a co. Ubezpieczenie mu wykupili. Kiwam głową, bo trzeba przyznać, że całkiem ładnie dzieciak skacze. Nie to, co taki Titus… Łajza ostatnia się do mnie od wczoraj nie odzywa i w ogóle do nikogo, bo wielce przeżywa, że panna nie przyszła. Jeszcze mi kiedyś matoł podziękuje, że tak mu powiedziałem.
          Odwracam wzrok od tego przykładu nieszczęścia i chodzącej reklamy anydepresantów, co stoi w rogu zaraz obok drugiego talentu największego, czyli Stefcia, bo już wylądował synuś Tepesa ulubiony i zaraz po nim jakiś kurdupel z Norwegii, więc przyszła pora na matoła. Klakier się szykuje, więc szumno się robi i durne trąby idą w ruch, a panny zamężne i nie to prawie mdleją wszystkie z wrażania na miejscu. Kątem oka zerkam na kujonkę, no i się nie mylę wcale. Gapi się Baśka na ekran jak ciele w malowany obraz, a smętna taka, że jakbym ja miał takich fanów jak pierwsza gwiazda Facebooka pod skocznią, to bym się zapisał do zakładu pogrzebowego, a nie do pierwszej kadry. Leeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeć wszyscy wrzeszczą, a potem klaszczą żwawo, bo w sumie całkiem dobrze mu poszło. Oczywiście zaraz mu matoły dziesięć punktów odjęły, żeby przypadkiem nie był zbyt wysoko w tabeli, bo jeszcze by spadł i facjatę w bajorze ubrudził. Ledwo laluś zlazł ze skoczni, a już prezentują Pietera. Chwilę go u góry trzymają, a jak już cały dobry wiatr przechodzi to myk i każą mu jechać. Będzie, będzie zabawa. Będzie się działo… Leci muzyka z głośników, ale to nic a nic nie pomaga. Krótko! Macha ręką Wiewiór, ale ze światem nikt nie wygra, a ja nawet słowa nie mogę powiedzieć, bo już następny talent w powietrzu i geniusz to prawie na łeb spada. Tak to jest jak się nie umie latać. Zmiotło prawie Kranjca, niewiele zabrakło, aby się przekręcił, a komputer pokazuje, że wiatru nie było wcale! Ciszo, pusto, głucho. Doskonale. Ziobro się specjalnie nie popisał, ale to już chyba każdy jest przyzwyczajony, więc zupełnie nie rozumiem skąd te wszystkie zachwyty nad nim, jak skakać nie umie. Mimo to chodzi geniusz wyszczerzony, jakby mu przyznali pokojową Nagrodę Nobla. Ciekawe czemu nie był taki błyskotliwy jak trzeba było wymyślać imię dla dziecka. 


kiedy mężczyzna kocha kobietę
nie potrafi myśleć o niczym innym
sprzedałby świat
dla odrobiny dobra dla niej


          No i znowu przerwa! Pewnie, co się będę przejmować, że ludzie tu marzną i nas zaraz przewieje na całego przed olimpiadą. Zasuwam kurtkę pod szyję, kaptur zakładam i krzyżuję na piersiach ręce, czekając na ciąg dalszy przedstawienia. Ale się zimnica zrobiła! Ciekawe czy jeszcze długo.
          Skaczą Niemcy z Severinem na czele, a potem pierwszy Przyjaciel Trzody Chlewnej. Aż dziw, że mu piosenki o trzech świnkach nie zagrali. Ledwo Szablozębny Świniolub siada na belce, a znowu się wietrzysko zrywa obmierzłe i guzik z pętelką mamy, a nie skoki, bo chyba z dziesięć w skali Beauforta pod Krokwią. Od razu widać, że natura woła o pomstę do nieba jak takiego na ziemi widzi. Ciągle pada! Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby, mokre niebo się opuszcza coraz niżej… No, znaleźli się dowcipnisie. Na scenie sobie stoją pod dachem i nawet nie pomyślą, że tu zawodnikom ze światowej czołówki na łeb się leje deszcz, a sprawiedliwości ani za grosz w konkursie. No i chyba z piąty raz próbuje skoczyć Miłośnik Świniny, aż w końcu, gdy go puścili łaskawie, to machnął ledwie 113 metrów i go nie będzie w drugiej serii, czyli w finale. A trener Austriaków nadgorliwy to z porażką podopiecznych się nijak nie potrafi pogodzić, więc zaraz lezie do Waltera złożyć zażalenie albo go pobić. W sumie nie wiadomo. Później małolat Wellinger swoich sił próbuje, ale cudów nie ma! Andiego smarkatego na nartach wodnych skakać nie nauczyli! Małolat prawie płacze, a Pointner wpada w szał jak wściekła krowa chora na ptasią grypę, więc się już nawet o naszego trenera zaczynam stresować, bo przecież nie wiadomo czego się spodziewać po człowieku niepoczytalnym psychicznie i złym. A jak nam naszego Łukasza ze skoczni zrzuci z zazdrości? No, ale widać Kruczek o swoją skórę zadbać potrafi, bo zaraz złazi z gniazda trenerskiego i idzie obczajać sytuację w lodowych torach, bo przecież nie od parady ma taki wielki łeb. A mnie już kurtka przemaka na wylot i mam mokre skarpetki! Mamy zawody po prostu wymarzone, nie ma co.
          Już się zebrała trenerów narada i będą rozmyślać, co zrobić, bo co kilka łbów to nie jeden. Nie wiem co uradzili, ale Gienki wąsate miotły wzięły i będą wodę zamiatać i kijem zmieniać bieg Wisły. A przecież to jest skandal! W takich warunkach nie da się skakać i powinni zawody w trymiga odwołać, a nie! Poszlibyśmy sobie do domu, ciepła herbatka, suche skarpetki i spać, a wszystkie z FISu mądrale same niech sobie startują, jak im tak zależy. Stoimy wszyscy i obserwujemy i nawet nam Szczęsny przytakuje, że tak nie może być. Przecież to wszystko bez sensu całkowicie! Komedia kultowa, a nie sportowe zawody międzynarodowe! Nic ze sportem to nie ma wspólnego i ja się zastanawiam, że ciekawe komu miło oglądać, bo na pewno nie mnie.
         

kiedy mężczyzna kocha kobietę 
potrafiłby zrezygnować z wygód
mógłby spać na deszczu


          No to wymyślili! Świniolub i Małolat będą skakać jeszcze raz! Ja rozumiem, że o dzieci należy się troszczyć i niepokoić, a także wyrównywać szanse osobom z mniejszymi zdolnościami i inteligencją, ale to jest tak zwyczajnie nie fair! A tu całe jury się zgodziło i tyle gadania! Ich wyniki anulowali i ciekawe, co to zmieni i co to pomoże. A niby dlaczego ja drugi raz skoczyć sobie nie mogę? Też chcę! Ręce mi opadły i szczękę muszę z ziemi zbierać z oburzenia i to szybko, bo już mnie przed kamery wołają, bo chcą poznać moją opinię, co do tego wszystkiego.
          - Thomas Diethart i Andreas Wellinger będą mogli skoczyć jeszcze raz po Kamilu. To na farsę trochę zakrawa – ogłasza Sebastian genialnie, a ja to chyba pierwszy w życiu raz się z nim zgadzam.
          - No bardzo ciekawa decyzja – mówię ironicznie, bezradnie ręce rozkładając. – Ja też sobie chcę jeszcze raz iść i jeszcze raz skoczyć, bo też się nie zakwalifikowałem! No to jest… To co się tutaj dziś dzieje, no to jest katastrofa, moim zdaniem!
          - Twoim zdaniem te zawody powinny być dokończone czy jury powinno je natychmiastowo odwołać?
          - Myślę, że tutaj nikt nie miał sprawiedliwych warunków, bo tutaj cały czas mieszało strasznie. Więc no tak naprawdę, to każdy by mógł protestować, bo chce jeszcze raz skoczyć, bo mu się nie udało. No podejrzewam kilku zawodników, tych który mieli fajne warunki, skoczyli dalekie skoki i będą zadowoleni z tego, no ale… No nie wiem, no ja tego nie rozumiem po prostu!
          Szczęsny coś tam jeszcze o kibiców pyta, że niby dla nich to wszystko, ale sam przyznaje, że ze sportem, to wiele wspólnego nie ma. Jeszcze jak na złość Titus ciamajda mi się pod nogami pałęta i drepta sobie tam, i z powrotem, bo widać już mu szkoda, że go dawno nie było w telewizorze.
          - No ma mało wspólnego ze sportem, to jest tylko loteria i ciężko, żeby tutaj coś się działo – wzdycham, kręcąc głową, a wtedy ktoś zza pleców Szczęsnego podaje mi ciastko.
          - Żebyś nie gwiazdorzył – rzuca Titus dowcipniś w moją stronę, gdy już wywiad kończę, bo zdrajca, konfident i pierwsza ofiara losu myśli, że ma poczucia humoru więcej niż rozumu. A potem panna mu się przypomina, bo znowu wzdycha nad złem świata i nieszczęśliwą miłością, aż mi odbiera calusieńki apetyt.
          - A ty żebyś o babach tyle nie myślał, to byś lepiej skakał – odgryzam się natychmiast, bo gorszy nie będę przecież od głupiego. – A nie jak ostatnia łajza.
          - Ciekawe, że dzisiaj skoczyłem trzy metry dalej od ciebie – wtrąca matoł bezczelnie, krzywo się przy tym uśmiechając. Pewnie! I tak to masz, człowieku, za dobre serce i cale poświęcenie nagrodę wyjątkową. Zero wdzięczności i szacunku nijakiego nie ma! Ach, trzeba było zostawić go sam na sam z tamtym stukającym czupiradłem, to by przyjaciela dobrego chociaż w minimalnym stopniu docenił, ale mi się zachciało przejmować idiotą, to mam. Mnie pokarało na całego. 



jeśli ona go krzywdzi on tego nie dostrzega
bo ona nie jest zdolna do zła
oczy, które kochają nigdy nie widzą 
kiedy mężczyzna kocha kobietę


          Prawie wszyscy sobie poszli i nikt nie patrzył, jak dekorowali zwycięzcę, a w sumie nic dziwnego, bo podziwiać nie ma czego. Kpina, a nie zawody. Na miejscu tego całego Bardala, to bym się zrzekł zwycięstwa, które w takich warunkach to prawie się nie liczy. Jutro nikt nie będzie pamiętał. Klakier chodzi za to rozradowany, jakby reklamował pastę do zębów i już sam nie wiem, czy bardziej z powodu smarkatych fanek, czy dzisiejszego wyniku. Wszystkim opowiada, że rosyjska ruletka była i się cieszy matoł, że ma przed olimpiadą doświadczenie odpowiednie. Nic, tylko gratulować i kłaniać się w pas. A to nie koniec atrakcji na dziś. Ekipa trenerska zaraz ma posiedzenie i będzie radzić kogo zabierzemy do Soczi, więc nam kazali się szybko spakować, bo już jedziemy.
          - Ala nie dzwoniła? – mówi głos za moimi plecami, więc odwracam się wściekły, bo komuś tu żywcem chodzi o to, żeby mnie przestraszyć i zestresować.
          - Nie! – warczę, ale po chwili mi się robi Titusa szkoda, więc uśmiecham się pocieszająco i kręcę głową. Jeszcze raz sobie gratuluję, że go przed wstrętnym babonem uratowałem, bo by go obcasami omotała jak wypasiona ośmiornica, a mnie by się stukanie szpilek śniło po nocach do końca życia. Matoł wzdycha i idzie. Znalazł się młody Werter cierpiący bezowocnie i tylko mu żółtej kamizelki potrzeba, choć jak spojrzeć na jego wyniki sportowe, to prędko mu nie grozi, oj nie.
          - A gdzie Maciek? – pyta się mnie po chwili Pietrek. Pewnie. Żonę ma, to nie pilnuje, tylko się ciągle martwi o tego matoła. A czy ja wyglądam jak darmowa informacja turystyczna?
          - A skąd mam wiedzieć? – odpowiadam mu pytaniem na pytanie, choć wiem, że to mało grzeczne. Wzrusza więc ramionami i idzie, co mało było rozsądne, bo już przy nim tłum rozentuzjazmowanych dziennikarzy od siedmiu boleści, kamerami wywijają, dyktafonów ze sto podpiętych, światłem mu w oczy świecą i nic się nie martwią, że Wiewiór to ledwo w tym ścisku oddycha. Kręcę głową oburzony i zdegustowany czwartej władzy zachowaniem, ale w sumie czego się można po takich spodziewać?
          - Mania tam! – piszczy coś za mną, więc odwracam się i patrzę w dół, a tam dziecko małe w Stefanowej czapce wystrojone. Śmieje się do mnie radośnie i palcem wskazuje w kierunku matoła. Faktycznie! Idzie głupi Klakier, a przy nim Baśka przyklejona, która słucha, bo coś jej tam prawi mądrala do ucha zawzięcie. Pewnie jej streszcza jakiś artykuł o swoim super aucie albo coś równie ciekawego. A dzidzia cwana wszystko wie i wszystko rozumie!
          - Buba! – woła to małe, więc zginam się w pół i borę na ręce szkraba niewyrośniętego, a ta cała wyszczerzona, bo tego jej widać brakowało do pełni szczęścia. Ona jedna jedyna zna się na rzeczy i potrafi odpowiednio mężczyznę wybrać i docenić to, co w człowieku najważniejsze, a nie lecieć jak inne na piękną gębę. Gapię się jeszcze jak odchodzą dwa kujony przebrzydłe w dal, a serce mi mocniej już bije, bo wyraźnie czuję Twoje migdałowe perfumy, które to chyba u jakiejś wiedźmy kupiłaś specjalnie, żeby mi czarować życie nieustannie. Nie, nie mylę się! Jesteś obok, a przy Tobie już stoi ukochana przyjaciółka szczebiotka, co dziecko mi zaraz zabiera i znika. Zostajemy sami, więc ślinę przełykam dyskretnie, bo tak mnie już mamią te migdały, że zaraz to zapomnę, że trzeba oddychać i padnę trupem. A Ty czemuś poważniejesz i zerkasz na mnie spod tych Twoich długich rzęs i badasz mnie ślicznym wzrokiem uważnie.
          - Dejvi, Dejvi – wzdychasz, przechylając śmiesznie głowę w bok. – Przecież ty musisz działać bardziej zdecydowanie – mówisz, a mnie się robi sucho w gardle. Zerkam na Ciebie nieśmiało, niepewnie i delikatnie unoszę brwi.
          - Wiem… – dukam po dłuższej chwili ciszy, ale wybacz, bo tyle wyciśniesz ze mnie. Omamiły mnie całkiem migdały i cóż. Żywcem nieruchomieję. 
          - Naprawdę cię nie wkurza, że ona tak ciągle się włóczy z Maciejem?
          No i masz! Świetnie! Normalnie szczęka mi zaraz pęknie na pół... Płakać mi się chce po prostu, bo Ty dalej tylko o Baśce i Baśce wciąż i wciąż. Czy Ty nie widzisz wcale i zupełnie nie zauważasz, że ja tu, stojąc obok Ciebie, z tęsknoty za Tobą usycham jak Klakier bez Internetu? Że ja bym wszystko, co mam, oddał i bym sprzedał pół darmo cały świat zupełnie dla Ciebie? Taka jesteś mądra, a nic nie rozumiesz… Patrzę na Ciebie całkowicie bezradnie i już wiem, że innego wyjścia nie ma. Muszę Ci powiedzieć prawdę.


Kochanie, proszę
nie traktuj mnie źle



--
Z dedykacją dla wszystkich, którzy jadą do Wisły! Trzymajcie kciuki i w moim imieniu! I nie trąbcie Dejviemu do ucha, żeby zachował harmonię psychiczną i wygrał ;)
A.


50 komentarzy:

  1. Dejvi! Mężu mój!
    Madzia z Tobą jest, ale ostatnio nie miała czasu nawet skomentować poprzedniego rozdziału, za co z góry przepraszam!
    I jak tak Cię, mój Najdroższy można traktować? A po lekarzach kto będzie z Tobą latał, skoro Ty, Słoneczko masz już skarpetki mokre i w nóżki pewnie zimno? :c
    Ej, i czy ja dobrze zrozumiałam? On ma zamiar powiedzieć Ewie prawdę? Matko Święta, ja się tego aż boję. No bo jasne, wtedy jego wyśniona blond piękność przestanie męczyć go Baśką (Musisz działać bardziej zdecydowanie!" Hahaha, leżę i nie wstaję! :D), ale sama... no cóż no. I pewnie ten pomysł to przez te perfumy o tej wiedźmy! Ciekawe co znajduję się w ich składzie oprócz migdałów ^^
    Dobra, kończę lepiej :D
    Buziaki, Skarbie! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! A tam nikt nie myślał o biedaku. Nikt a nikt! Pisz więcej i nie kończ :P

      Usuń
  2. Jak zawsze się uśmiałam :D Złośliwiec i te jego porównania :D Rozdział świetny :) Pozdrawiam i weny :*
    W wolnej chwili zapraszam do siebie na duet z Gabi o Matt'cie Andersonie -amerykańskim siatkarzu :)
    http://posciel-pachnie-mi-toba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja się trochę zbulwersuję na Dejviego!
    Ej no Dawid, ja wiem, że ty Świniowatego nie lubisz ale tak po nim jechać?! Wstydziłbyś się chłopie, zejdź trochę z niego! Sam zmaściłeś swój skok nie tylko z powodu warunków pogodowych, więc proszę cię.

    Aczkolwiek jak sobie przypomnę tę pogodę to brrrr... - że myśmy się we trójkę tam nie rozłożyły po powrocie to cud nad Wisłą - dosłownie!

    Po pierwsze ten cały nieSzczęsny choć raz dobrze gadał, ale to chyba nie on mówił tylko Szpakowski? Ewentualnie tam egal ;) Człowieko z emocji już się wszystko pierniczy...

    Po drugie gdzie mokry Biegunio?!?! Taki słodki był w tym deszczu i wyczekiwaniem czy będzie musiał skakać w drugiej połowie czy nie? ;)

    Po trzecie - GDZIE SYTUACJA, ŻE PODIUM SIĘ ZAŁAMAŁO?!?! Nawet ono się zbuntowało przeciwko organizatorom i pogodzie ^^ Przecież jeśli dobrze pamiętam, to śmiałam się, że Bardal takie chucherko, a podium się pod nim załamało i wpadł w dziurę... xD

    Ale fakt to był jedyny minus, gdzie organizatorzy naprawdę się nie popisali i kibice po skoku lidera również. No właśnie Dejvi byłeś ślepy i zapatrzony tylko na siebie, małolata i niech ci będzie na tego świniocoś tam, że nie mogłeś wykazać ani krztyny współczucia dla lidera?

    Po czwarte - jakoś nie wierze, że Dejvi się odważy powiedzieć prawdę bo ma dość udawania, że to o Baśkę chodzi :P

    PO PIĄTE I OSTATNIE - ZAZDROSZCZĘ TYM CO TERAZ SĄ W WIŚLE!!!!
    Mogłam się zbuntować samej sobie i pojechać ^^
    Tęsknię za tą atmosferą, za kibicowaniem, za wszystkim co ze skokami związane ale raduje mnie myśl, że za rok mam nadzieję, że w większym gronie to sobie powtórzymy z lepszą pogodą w pakiecie (znaczy się prawdziwą zimą!)

    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Dejv wygląda jak darmowa informacja turystyczna? Przecież on tam był, żeby skakać, a nie współczuć innym, pilnować dzieci, żeby nie zmokły albo patrzeć czy podium się zawaliło, czy nie. Za co Gienkom płacą? Żeby sobie leżeli do góry nogami, a Dejvi biedny miał podium naprawiać? No wiesz co, Megi!

      Też mi szkoda Wisły...

      Usuń
    2. No dobra, biję się w pierś i przepraszam Dejviego, że tyle obowiązków mu chciałam walnąć :D
      Wybaczysz mi Dejviku? :>

      Kiedyś musimy i LGP w Wiśle zaliczyć! :D

      Usuń
  4. Świetny! Dejvi jest moim mistrzem! Ave Dejvi<3
    Życzę wspaniałej zabawy we Wiśle :-P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja nie jadę do Wisły :( Buuu.

      Usuń
    2. Ja też nie jadę:-( a oczywiście telewizja nie dba o kibiców tylko pokazuje w tvp sport! Skandal po prostu :-(

      Usuń
  5. A ja przewrotnie powiem, że w niedziele mi się bardziej podobało niż w sobotę, bo w sobote się gnieździłam w tłumie i nic nie widziałam, a w niedziele siedziałam pod dachem :-P Choć co do akcji ze świniowatym w pełni się zgadzam. Ostatnie dogorywanie Pointnera. Ojoj, nie tęsknię za nim.
    I też nie wierze, że Dejvi się złamie i powie Ewie prawdę. Nie przez jedną głupią Baśkę. No i niech mu Ewuś tu takich rzeczy nie mówi bo on nie może - nieważne że nie chce - przeszkodzić w ciągłym włóczeniu się Baśki z Maćkiem. Spróbowałby tylko a miałby ze mną doczynienia.
    Ja w sumie w Wiśle jestem ale też zazdroszczę tym, którzy idą na konkurs bo ja tu w celach rekreacyjno-leczniczych (zero podświetlanych ekranów... ups) i sama nie chce ryzykować, że się nie dostanę w nocy z malinki do centrum miasta. Ale obiecuję, że jak spotkam Dejviego to mu pstryknę foto dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Dejvi! Z każdej strony natarcie :P

      Usuń
    2. Mojego natarcia uniknął. Widziałam go raz jeden jedyny, jak mi się do windy razem z resztą naszej 'kochanej' kadry wryli i tylko wściekła rzuciłam butami o ziemię (niech się cieszy, że nie w niego, bo miałam taką ochotę, tzn nie wiem czy w niego bo chyba z 10 się do tej windy wepchało) i człapałam na 7 piętro po schodach.

      Usuń
    3. W Wiśle? Czyli korzystałaś z tej samej windy, co Dejvi? :D Wybacz, ale leżę ze śmiechu jak sobie wyobrażam tę sytuację. Dejv pewnie pierwszy się rył ^^

      Ja się przyznam, że nie znoszę wind. To znaczy jak jadę z kimś, to jeszcze spoko, ale nie znoszę jeździć sama! Zdarza mi się dreptać na te piąte lub siódme piętro z własnej woli ^^

      Usuń
    4. Pierwszy się wrył Stefan :P Nie no, Stefan sobie grzecznie stał i czekał razem ze mną na tę windę, więc w sumie wryciem się ciężko to nazwać. Nawet jak go zobaczyłam to stwierdziłam, że szkoda, że nie mam telefonu, bo bym pstryknęła fotkę dla Arii. Tylko że jak winda przyjechała, to normalnie jak z Chińczykami na lotnisku - był jeden, zrobiło się stu, to znaczy w przypadku Polaków tak 10 i włażą i drą się, 'jeszcze ja, jeszcze ja, czekajcie na mnie' i gdzieś tam między nimi mi ta amorkowata buźka i blond włoski mignęły.
      Ale tak poza tym jednym 'spotkaniem', to Polacy chyba jakimiś tunelami się poruszali, bo poza Bartkiem i małym Krzysiem nikogo nie widywałam. Wydrążyli go sobie chyba razem z Niemcami, których chciałam udusić za to, że nigdy ich nie spotykam.

      Ja jestem leń i zawsze jeżdżę windą, a jeszcze jak miałam okazję natknąć się na kogoś ciekawego, to tym chętniej pakowałam się do windy. Niestety najczęściej spotykałam w niej Hofera, ale to przemilczmy.

      Usuń
    5. O! I Aia tam była? Wszyscy byli w Wiśle tylko nie ja :( W każdym razie dziękuję za takie opowieści, bo mi nieustannie poprawiają humor - naprawdę mam przed oczami grzecznego Stefana czekającego na windę w spokoju, a potem ryjący się tłum :D Swoją drogą duża musiała być ta winda. Chyba że tak się upchali ^^

      Usuń
    6. O ja cię nie mogę! Aia dziękować Ci pięknie za Stefanka! :) Sama bym zdjęciem nie pogardziła ale ważne, że masz wspomnienia! :D
      Czy oprócz Arii ja też jak czytam wasze wspomnienia to mam wielki banan na twarzy?
      I coś czuję, że chyba nie odpuszczę i razem z tobą Ario do Wisły pojedziemy! Nie ma bata!

      Usuń
    7. a co do Złośliwca to mi się tak przypomniało, jak na otwartym treningu Maciek z dużą siłą uderzył piłką Dawida i potem Dawid Macka. Albo odwrotnie (i tu wtedy chyba Kocur skręcił sobie tą kostkę). Złośliwiec był złośliwy hehe ;P Ale to był naprawdę mocny PLASK, mam nagrany tylko ten plask bo akurat nagrywałam drugie boisko z młodymi... Ej zaraz, to wynika z tego, że dziewczyny mieszkały w Gołębiewskim? :D Geovicie? XD Ja już zrobiłam sobie puszeczkę do której będę odkładała kasę na Gołębia :P

      Usuń
    8. Ano była i dlatego postanowiła wrócić do blogowego świata, a już się zaczynałam przyzwyczaiać do mojego spokojnego, fińskiego alter ego, ale Niemcy się uparli, że tak łatwo mi nie odpuszczą. Najlepsze jest to, że wcale nie jechałam na skoki. Po prostu potrzebowałam odpoczynku i urlopu, a że bardzo lubię wiślański Gołębiewski, to sobie zrobiłam rezerwację. Byłam pewna, że skoczkowie mieszkają w Geovicie, a tu taka niespodzianka i miałam ich w hotelu przez 5 dni.
      Windy tam są naprawdę pojemne ale oni się musieli upychać dlatego mi sie juz nie uśmiechało tam ładować na dokładkę i 'tulić' się do jakiegoś Kota.
      Ja w zimę też planuję szturmować Wisłę, tylko już celowo na skoki i mam nadzieję, że z kimś, bo tym razem mi bardzo brakowało szalonego towarzystwa, z którym mogłabym to wszystko przeżywać. Dobrze że chociaż mogłam rozmawiać z dziewczynami przez neta i plotkować o tym wszystkim.

      Usuń
    9. Aia, a nie możesz zamienić Wisełki na Zakopne?! <3
      Robi maślane oczęta i zapewne nie tylko ja! :D

      Usuń
  6. Rozdział jak zwykle świetny! :D Ja wybieram się do Wisły, niestety tylko w sobotę, ale dobre i to zwłaszcza, że to mój pierwszy raz <3
    Zapraszam do mnie: www.autograf-sportlove.blogspot.com dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ale dobre i to"... A nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę!

      Usuń
  7. Rozdział genialny, cudowny, wspaniały.
    Przepraszam,że nie skomentowałam poprzedniego,ale dopiero teraz mogłam zasiąść do komputera.
    Oj Dejvi, Dejvi jak ty lubisz tego Klakiera :) Zobaczymy co wyniknie z tego powiedzenia prawdy Ewie.
    Jakie to niesprawiedliwe te zawody.
    A co do Wisły... bardzo bym chciała tam być, ale niestety chyba nie dane mi jest zobaczyć naszych talentów.

    PS. Dziękuje ci,Aria za porady dotyczące mojego pisania. Postaram się je zastosować w rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed Tobą :) A Dejvi bardzo lubi Klakiera. Przynajmniej czasami.

      Usuń
  8. "Ciekawe czemu nie był taki błyskotliwy jak trzeba było wymyślać imię dla dziecka." Ja po prostu padłam jak to przeczytałam. To jest najcudowniejszy sarkazm z jakim się spotkałam w ostatnim czasie. Długim czasie. Cudowny po prostu <3
    A tak w ogóle to ja przepraszam jaką prawdę on musi tej swojej Pani Idealnej powiedzieć? Bo to mi groźnie wygląda. A zresztą co ja będę pochopne wnioski wysnuwać. Poczekam, to się dowiem.
    Scena z dzidzią przeurocza <3
    A Zakopane w tym sezonie to faktycznie była jakaś kpina.
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaką prawdę, jaką prawdę. Prawda ma to do siebie, że jest jedna :P

      Usuń
  9. Facet z dzieckiem i od razu świat się zmienia. I dziecko słodsze i facet przystojniejszy, zaradniejszy i w ogóle jakiś lepszy życiowo. A przecież nic się w ciągu tych pięciu sekund nie zmienia,oprócz tego, że mały człowiek pojawia się obok.
    Nawet nie człowiek,pół człowieka.
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam również!

      P.S. A to pytanie natury ontologicznej - czy ktoś tak doskonały jak Dejvi może się kiedykolwiek wydawać jeszcze przystojniejszy, zaradniejszy i lepszy? :P

      Usuń
  10. o matko, ale się uśmiałam :D i jak ja tutaj dawno nie komentowałam... cóż, był sezon ogórkowy to i za bardzo na bloggera nie wchodziłam. Poprawię się!
    Tutaj widzę rozmowy o koniu Dietharcie są, to mi się nasuwa na myśl kostka brukowa przypominająca jego zęby, która prowadziła do mojego pensjonatu. Tak, byłam w Wiśle i emocje jeszcze mnie trzymają ;) Było naprawdę cudownie no i Dejw nie zawiódł ani w drużynówce a ni w indywidualnym ;D
    A co do ostatniego akapitu to ja jestem niemal pewna, że chodzi o tą prawdę, gdzie powie Ewuni że nie jest zakochany w Baśce. No bo by się jej nie wygadał, że to ona jest panią jego serca, tak sobie rozmyślam, że pewnie to nastąpi pod koniec sezonu, bo co by było? Złośliwiec by wyrzucił swoje żale a ta by go unikała do końca sezonu/opowiadania? No way ;D Czuję że Dejvi to się jeszcze pomęczy ;P
    a co do dzieciaczków to jestem zupełnie oczarowana Stefciem i jego córeczką. Normalnie chyba nie ma słodszego połączenia córki i ojca. Są mega rozkoszni *.*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie! Złośliwiec wrócił, a desti nie zauważyła nawet, bo sezon ogórkowy! Ale cóż, Dejvi się już przyzwyczaił do wszystkiego, więc z dobroci serca wybaczy. Choć powinien się oburzyć przy tym "nie zawiódł". BO CZY DEJVI KIEDYKOLWIEK ZAWIÓDŁ? Na pewno nie ze swojej winy.

      Byłaaaaaaaaaaaaaaś w Wiśle?! I jak? Jak? Jak? Pisz!

      Usuń
    2. No właśnie, opowiadaj! :D Też chcę posłuchać! :)

      Usuń
    3. jest bardzo dużo do opowiadania ale raczej nie publicznie hahaha ;P

      Usuń
    4. ale i tak najlepsze co nas spotkało to Auty o godzinie 23 idący na miasto i mijający się z nami na ulicy, i jak ogarnęliśmy, że szedł Fetti i Morgen. Wyglądałyśmy: O_____________________________________O

      Usuń
    5. Zawsze można opowiadać na priv - formularz kontaktowy obok ;)
      Może szli kupić mleko, bo nie mogli spać :P

      Usuń
  11. Dejvi po otwartym treningu odegrał scenę rodem ze Złośliwca. Miałam wrażenie, że patrzę na ekranizację Twojego fika. :) I jak go tu nie kochać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś okrutna. Zamiast opowiedzieć, to po prostu piszesz tak tajemniczo :P A Dejviego nie da się nie kochać :)

      Usuń
    2. Trochę odetchnę to Ci napiszę komentarz właściwy. Ze wspomnieniami z Wisły. :)
      C.

      Usuń
  12. Komentuję u Ciebie chyba po raz pierwszy, ale przeczytałam całość :) Będzie krótko, bo padam na nos po dziesięciu godzinach w samochodzie.
    Jest w tej historii coś, co mnie do niej przyciąga i nie pozwala się oderwać, jednocześnie wywołując falę zrozumienia dla Złośliwca. Uwielbiam też to, w jaki sposób przedstawiasz jego relacje z dziećmi, są takie... Ciepłe. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooooooooooo. Ktoś rozumie Złośliwca! Wreszcie! :) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ujawnienie się :)

      Usuń
  13. Uffff, w końcu mam chwilę, żeby usiąść do komentarza na jaki Złośliwiec zasługuje :)
    To, że ten tekst "zrobił nam" wyjazd do Wisły już wiesz, więc nie będę się więcej rozczulać - ale wiedz też, że niektóre z Dawidowych tekstów na stałe weszły do mojego kanonu skoków narciarskich (ekhm) i już nie będę teraz pamiętała, że to właściwie fanon :D
    Płakałam ze śmiechu przy Gienkach wnoszących podium, przy wyszczerzonych matkach, żonach i kochankach fińskich skoczków, stojących pod skocznią, przy biednym dziecku Ziobry co dopiero się urodziło, a już ma ojca matoła, przy praktycznie każdej wzmiance o Polu, no i przy wietrze miotającym się jak Pointner w gnieździe trenerskim. :D A to tylko niektóre z rzeczy, które mogę cytować z pamięci po tzw. pierwszym czytaniu.

    Ale przechodząc do sedna - pokochałam to opowiadanie za to, że jest inne. Inne od rozlicznych opowieści o matkach, żonach i kochankach polskich skoczków :D Pierwszoosobowa narracja, pokrzywione poczucie humoru i generalnie inteligencja i złośliwość bohatera dodają mu kolorytu - założę się że pisane w trzeciej osobie i bardziej tradycyjnymi metodami nie byłoby nawet w połowie tak wciągające i błyskotliwe. Tak więc ogromny ukłon zarówno za pomysł, jak i za wykonanie.

    Co do bohaterów - strasznie mi się podoba zestawienie zakochanego po uszy Dejviego, który jednak wcale przez to nie traci ostrości jęzora :P - z wyidealizowaną przez niego Ewą. I ogromne brawa za sposób, w jaki odmalowujesz całą drużynę - więzi między nimi, pojechany klimat treningów i konkursów, wszystkie żarty i wszystkie gorsze chwile. No i za szereg postaci drugoplanowych też brawa - są barwne i jak najbardziej z krwi i kości. I widać, że każda jest po coś :) Nawet dwie laski kłócące się o to, która jest pierwszą najlepszą przyjaciółką Klakiera :D (W ogóle za Klakiera masz u mnie duże piwo - w Zakopcu, OK?:))

    I jeszcze o jednej rzeczy chciałam Ci napisać - otóż ja generalnie uwielbiam teksty w klimacie Złośliwca. Mogę śmiać się do łez do upadłego i nigdy mi nie będzie dość - i potrafię rozpoznać tekst pisany w momencie, kiedy ktoś ma fazę. I tym bardziej mi miło, kiedy ta faza mi się udziela, kiedy właśnie wiem, że autor dobrze się bawi, że puszcza do mnie oko, że chce mnie zarazić swoim entuzjazmem i swoją sympatią do bohaterów. I to wszystko Ci się udało - i za to bardzo Ci dziękuję.
    Ale nade wszystko cenię sobie te teksty, które oprócz tego że bawią, potrafią też trzepnąć po głowie - i wzruszać.
    A tu się poczułam jakbym dostała obuchem przez łeb - bo Dawid tuż po upadku Morgensterna to jest dla mnie mistrzostwo absolutne, bez zbytniej ckliwości i zupełnie po prostu napisane. :) Wszystko jest w tym fragmencie - strach, bezsilność, ten moment bezdechu czy zastanowienia, a potem full empatii dla tych, którzy oglądają skok z ziemi. I wreszcie - to nieuchwytne i bardzo piękne... coś, co zmusza tych chłopców do lotu. I czego ci, co twardo stoją na tej ziemi pewnie nigdy nie będą mogli zrozumieć.
    Ale bardzo podobnie sobie to coś wyobrażam, dlatego myślę że trafiłaś - no, w każdym razie mnie trafiłaś bardzo mocno :)
    A, i jeszcze - BUBAAAAA! I Mania tam! I wujek Kamil, kurdeee, popłakałam się ze śmiechu :D W ogóle jestem wielką fanką dziecka Huli, co to jako jedyne zna się na prawdziwych mężczyznach.

    I bardzo jestem ciekawa zakończenia - mam nadzieję że będzie takie, jakiego bym sobie egoistycznie życzyła. Powiem Ci potem, czy było, dobra? :)

    I jedna łyżka dziegciu w beczce miodu - pewnie bym się nie odezwała, bo co ja tam wiem. Ale się odezwę, bo kiedyś napisałam opowiadanie-kobyłę oczami faceta i ponoć nawet udane. Otóż momentami Dejvi myśli ciut za bardzo... może nie po babsku, ale tak jakoś... w sposób zbyt natchniony. Ja rozumiem, że wzdycha do tej Ewy i ją idealizuje, ale bez przesady :D
    Choć jest to widoczne głównie na początku - w ostatnich rozdziałach już mniej albo wcale.
    W każdym razie - uwielbiam złośliwca! I bardzo Ci dziękuję za tę historię - czekam na dalej. :)
    Pozdrawiam,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie i ja znalazłam czas, by usiąść i porządnie odpisać.

      Na początku (żebym przypadkiem nie zapomniała) - piwo w Zakopanem zaklepane i zapisane przy świadkach! Zresztą - piwo, wino - wszystko jedno, ale się zgłoszę! ;)

      Po drugie dziękuję, nie tyle za beczkę co za całą cysternę miodu. A tym bardziej za dziegieć (któż wymyślił takie słowo?!), bo taki zawsze potrzebny. Nie ukrywam, że gdy zaczynałam, to raz, że byłam żółtodziobem totalnym, a dwa że Złośliwiec był całkowitym eksperymentem - swego czasu się zarzekałam, że nigdy nic nie napiszę w pierwszej osobie. Tym bardziej "facetem". Na szczęście czas, zbierane doświadczenie i dobre dusze, które natchnienie temperują sprawiają, że idzie (mam nadzieję) lepiej i lepiej.

      Pozdrawiam i liczę po cichu, że zostaniesz na stałe. A po zakończeniu chętnie się dowiem czy trafiłam w gusta :)

      Usuń
  14. No właśnie, ja także przede wszystkim to chciałabym przyłączyć się do Madzi i serdecznie Co podziękować, bo gdyby nie Złośliwiec i jego teksty, to nasz wyjazd do Wisły straciłby co najmniej połowę swojego uroku. A tak, to jakoś się dziwnie składało, że na każdą sytuację, każdą akcję i każdego skoczka miałyśmy natychmiast jakiś konweniujący cytat, albo nawet kilka, więc banan nam z twarzy nie schodził, a dzikie wybuchy śmiechu w najmniej spodziewanych momentach też były na porządku dziennym i aż dziw, że za to – tudzież za kilka innych szalonych wyskoków – nikt nas w mamrze nie zamknął. :)
    A na Kubackiego to już naprawdę nie potrafiłam patrzeć bez wyszczerzu. Zwłaszcza, kiedy podczas otwartego treningu ściągnął koszulkę i zaczął się nią zawzięcie wachlować – uprzednio schowawszy się przezornie do szatni, no bo przecież czyjaś matka, żona lub kochanka ewentualnie panna lub niekoniecznie, mogłaby zemdleć z wrażenia i jeszcze, nie daj Boże, byłoby na niego! :P Jakoś nie zemdlałyśmy, ale chyba tylko z tego powodu, że i tak bezwładnie wisiałyśmy na siatce, krztusząc się ze śmiechu.
    Poza tym po treningu widziałyśmy piękną akcję, kiedy to bus, do którego zapakowała się połowa polskiej kadry odjechał kawałek, a potem nieoczekiwanie się zatrzymał. Jak z procy wyskoczył z niego Dejvi i rączym kłusem popędził z powrotem do sali sportowej. Stanęłyśmy sobie grzecznie z boku i patrzymy, co będzie dalej. Nie minęło pół minuty, a nasz Złośliwiec Najdroższy wraca już prawie galopem z butami w garści, dopada busa i łapie za klamkę. A auto zamknięte! A ja tylko czekałam aż zaczną mu odjeżdżać, bo mi się w tym momencie taki jeden fanfik przypomniał i miałam wrażenie, że właśnie oto patrzę na ekranizację. Cudo! :) A on jeszcze chwilę się dobijał, zanim go, złośliwce przebrzydłe, wpuścili.
    No i oczywiście skakał pięknie, jak to tylko nasz Dejvi potrafi. Wszystkie małolaty mogłyby się od niego uczyć i stawiać go sobie za wzór niedościgniony i ideał.
    A przechodząc do odcinka, to jak zwykle był miodny.
    Przeczytałam go sobie dzisiaj jeszcze raz i powiem Ci, że ten kontrast między rozgrzaną słońcem i wstrząsaną letnimi burzami Wisłą, a zimowym, kapiącym topniejącym śniegiem Zakopanem był niesamowity i wprowadził mnie w jakiś taki melancholijny nastrój. Ale na krótko. Gwiazda Facebooka, błyskotliwy Jasiek, Miłośnik Świniny, a już zwłaszcza wąsate Gienki zamiatające miotłami wodę na skoczni błyskawicznie przywróciły mnie do pionu.
    Jednak główną bohaterką tego odcinka była IMHO nie Złośliwcowa Ukochana i nawet nie Dzidzia, ale Baśka kujonka. Ta smutna podczas konkursu. Nic nie poradzę, ale jakoś ją tak strasznie lubię i będę cierpliwie czekać na to, co o niej jeszcze napiszesz.
    Pozdrawiam serdecznie
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym na śmierć o cytacie odcinka:
      "Czy Ty nie widzisz wcale i zupełnie nie zauważasz, że ja tu, stojąc obok Ciebie, z tęsknoty za Tobą usycham jak Klakier bez Internetu?"
      Miau! :P

      Usuń
    2. Mów mi więcej, a ja uschnę z tęsknoty jak Klakier bez Internetu! Dziękuję za wszystkie historie małe i duże, które sprawiają, że za rak - jak nic - jadę do Wisły! I całe szczęście, że nikt Was w mamrze nie zamknął, bo ciekawe kto by Was ratował. Dejvi przed wąsatym Gienkiem to jeszcze by wyratował, ale przecież się nie rozdwoi na pół, żeby wszystkich pilnować.

      Ukochaną Baśkę przemilczę, bo biedny Złośliwiec by chyba zemdlał na miejscu, gdyby przeczytał ;)

      Usuń
  15. Po pierwsze przepraszam, że tak późno komentuję. A po drugie cieszę się, że wróciłaś ze złośliwcem.
    Ten nasz Dejvi, to bidulek. Zawsze się musi o wszystkich troszczyć i każdego pilnować jakby był niańką. Titus zły, bo kolega się o niego troszczy. A Maciuś ma za dużo panien wokół siebie i nie wie, którą wybrać.Czekam na następny.
    Buziaki ;*

    PS. Zapraszam do siebie na:
    http://love-skijumpers.blogspot.com/
    http://moje-zycie-jest-moje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość, że niańką to jeszcze całkowicie darmową! A i tak dostaje mu się po głowie non stop!

      Usuń
  16. Jestem i ja. Syn marnotrawny. Czy tam córka. Whatever.
    Żal mi, ach żal ciężkich moich grzechów zaniedbania. Wybacz o wielki Dejvi. Na kolanach dziś o to błagam. A kolana mam chore, więc doceń starania.

    Pamiętam ten wywiad z tv. Kiedy to prawdziwy Dawid Kubacki publicznie, przed (nie)Szczęsnym i całym światem pokazał swoją drugą twarz. Twarz Złośliwca. To było piękne. I mimo upływu czasu wciąż powoduje, że mogłabym tarzać się po ziemi ze śmiechu, ale mam chore dziąsła i każdy ruch w okolicach szczęki niesie ze sobą ogromne pokłady bólu i cierpienia.

    Tak czy inaczej. Wróciłam i dziękuję. Ot co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dejvi to ma takie wielkie serce wrażliwe dla każdego, że kiedyś go to zgubi. No, ale co ma zrobić? Wybaczy i nie będzie wypominał, że Alice K. to o Dejvim całkiem zapomniała, gdy zaczęła karierę na całego robić w Internecie niczym Klakier!

      Ale dobrze, że wróciła .

      Usuń