2013-10-15

Odcinek 1. Hell is living without you
















piekłem jest życie bez twojej miłości
nie ma nic bez ciebie
dotknij mnie
niebo jest piekłem
gdy żyje się bez twojej miłości



Laba, jak wszystko co dobre, szybko się kończy i trzeba wracać do tego beznadziejnego świata. Kolejne dni mijają, a ja się czuję jakoś tak całkiem nieswojo. Pewnie dlatego, że dawno Cię nie widziałem. Siedzę w tym durnym akademiku sam jak palec, a przecież bez Ciebie to ja nie umiem nawet oddychać (jakby to powiedzieć może trochę nazbyt poetycko). Tylko co ja mam zrobić, skoro Cię tu nie ma?
Czasem naprawdę mam dość wszystkiego. Zamykam z hukiem książkę i rzucam ją na biurko. Włączam komputer i wchodzę na swój profil. Obok Twojego zdjęcia świeci się zielona lampka i przecież mógłbym ot tak napisać, zapytać co słychać, jak się masz, co tam u Ciebie. Tak normalnie, zwyczajnie,  przecież mi wolno, nie? Chociaż ja, to bym chciał Cię spotkać, przytulić, pośmiać się z Tobą... Ale niestety dni mijają, a Ty jesteś tak daleko. Nawet nie mam Cię jak zobaczyć, bo tak niby przypadkiem się nie da, skoro Ty tam, a ja tu. Wzdycham. I zanim decyduję się napisać, to już Twoja lampka gaśnie. Pewnie idziesz gdzieś i aż mnie kłuje w środku jak sobie uświadamiam, że pewnie do niego. Cholera jasna! Przecież powinien się już przyzwyczaić!
Biorę więc znowu książkę w rękę i otwieram na tym samym co ostatnio, bo przecież muszę w końcu zdać te durne egzaminy i zdobyć wszystkie zaliczenia, to skończy się to więzienie tutaj i będę mógł robić, co chcę. Tymczasem w myślach liczę dni, kiedy Cię znów zobaczę. Długo. Cholera. Coś trzeba wykombinować. 
Nie wymyślam nic innego, więc dzwonię do Klakiera. Ten odbiera po kilku sygnałach, pewnie się uczy kujon jeden i nie słyszy.
- Co jest? – pyta na przywitanie i nie da się ukryć, że mało to kulturalne z jego strony.
- A co ma być? – pytam oburzony, bo czy nie mogę, ot tak, do kumpla zadzwonić bez powodu? Zawsze z jakimś interesem? – Tak sobie pomyślałem, że można by się spotkać… –  mówię powoli, licząc po cichu na to, że on sam wpadnie na to, żeby coś zorganizować, ale gdzie tam. Musiałby sobą nie być.
- Yyyyyy – odzywa się elokwentnie, więc już wiem, że nic z tego.
- No od Egiptu, żeśmy się nie widzieli z chłopakami! – mówię jak do idioty, ale czuję, że dalej nie kuma. – Trzeba by coś wymyślić!
- Ale co?
- No jak co? No melanż jakiś robimy!
- Ale trzeba się uczyć! – protestuje matoł i dobrze, że obok go nie ma, bo by w papę zarobił jak nic. Wszyscy wiedzą, że Klakier to kujon jakich mało, ale czasem to nawet i mnie zaskakuje.
- Ty byś się tylko uczył! Jeden wieczór cię nie zbawi!
Wzdycha do słuchawki, więc pewnie myśli. I za jakie grzechy ja z takimi kretynami mam się użerać? Już bym chciał mu coś przygadać, ale gryzę się w język, bo co by nie myśleć, to muszę być sympatyczny. W końcu Klakier to ostatnia nadzieja, żeby Cię zobaczyć. 
- No dobra – odzywa się w końcu, a ja oddycham z ulgą. – Jeden wieczór może być. Ale gdzie?
Oj Klakier, ale Ty durny jesteś! Wszystko trzeba tłumaczyć jak małemu dziecku! Znowu się powstrzymuję przed zgryźliwym komentarzem i zamiast tego dodaję przyjaźnie:
- No u Ciebie!  mówię i uśmiecham się do siebie zadowolony ze swojego pomysłu. Zrobimy imprezę u Klakiera, wszystkie matoły się zjadą, ale cóż, przynajmniej Ty będziesz, bo na pewno Cię zaprosi. Ten coś wzdycha, więc szybko dodaję: – U Ciebie zawsze są najlepsze imprezy! – Bo wiem, że Klakier jest łasy na takie komplementy.
Jeszcze coś jojczy, coś tam gada, ale już wszystko ustalone. Dzwonimy do reszty.


próbowałem odejść
gdy zobaczyłem, ile czasu straciłem
głodując na uczcie



Więc wszystko zaplanowane, impreza u Klakiera w sobotę, ale do tego czasu trzeba się męczyć na tej uczelni. Dwa referaty i trzydzieści zagadnień do opracowania. Pogięło ich wszystkich równo! Czy ja nic do roboty nie mam, tylko siedzieć cały dzień w książkach? Wpisuję pytanie w Google, ale nic nie wyskakuje, bo taki durny temat wymyślili. Pięknie. Otwieram znowu mail od Baśki, licząc że znajdę tam jakieś wskazówki i już mam skrzynkę wyłączać wściekły, gdy widzę wyraźnie, że pierwszy referat się robi w dwuosobowych grupach, a drugi we trzy albo cztery osoby! To przynajmniej tyle. Swoją drogę to co to za grupa jak dwie osoby? No ale nie będę się kłócić, przecież to nie ja mam doktorat. Od razu dzwonię do Baśki, bo najlepiej będzie być z nią w grupie, kujonka napisze i po sprawie. Trzy sygnały i dalej nic. Gdzie ta Baśka polazła, że jej nie ma? Nigdy jej nie ma jak jest potrzebna. Świetnie. A jak jej nie potrzeba, to zawsze jest.  Przewracam oczami, ale patrzę, a ona oddzwania. Odbieram i się pytam o ten referat, a ona mi mówi, że już jest w grupie innej. I to z kim! A to burak, zdrajca jeden! Niech się w nos pocałuje, idiota!
- Ale jak to?! – drę się, bo przecież to ja miałem być w grupie z Baśką kujonką.
A Baśka wzdycha i mówi, że się przecież nie rozdwoi i żebym lepiej się dogadał z kim innym, podzielimy się pracą i raz dwa napiszemy. Akurat! Jeszcze nie zdurniałem całkiem, żeby pół dnia nad referatem siedzieć. Rozłączam się szybko, bo zaraz mnie szlag trafi albo piorun trzaśnie, albo jedno i drugie. Dzwonię szybko do drugiego z idiotów, bo jeszcze brakuje, żeby on sobie parę inną znalazł i zostanę na lodzie jak Zabłocki na mydle. A może już napisał i byłoby z głowy? No, ale nie, nie napisał i durny nawet nie wie, że trzeba przygotować. Wzdycham głośno, podkreślając oburzenie i uświadamiam mu, że za dwa dni trzeba oddać i że lepiej, żeby napisał sam, a ja się zajmę tym drugim referatem, co na piątek. Zgadza się po krótkim wahaniu, więc jedno z głowy. A drugi referat jeszcze durniejszy! Ale zaraz  zadzwonię do tego zdrajcy, buraka jednego, bo za ten numer co mi wykręcił z Baśką, to powinien teraz napisać z pocałowaniem ręki! Chwytam już za telefon, ale mi do głowy wpada nowy pomysł genialny! Przecież Klakier już zaliczał ten przedmiot, to może pisał coś równie głupkowatego! Dwa sygnały i odbiera. Aż mnie trzęsie jak słyszę ten jego głos przeuczony, ale muszę się opanować i być uprzejmym.
- Ty piątkę dostałeś z fizjologii, nie? – mówię na wstępie chytrze, bo pamiętam, jak on taki dumny chodził, że tak ładnie fizjologię zaliczył.
- No, a co? – pyta głupio, więc mu tłumaczę nasze straszne położenie i trochę ubarwiam nawet, żeby go wzruszyć, a on na koniec pyta: – Chcecie, to mogę was kiedyś pouczyć…
Jasne! Geniusz po prostu! Bo my mamy czas słuchać jego wymądrzań, jakby nam wykładów było mało. Ale Klakier sam nie zaproponuje, żeby się referatem podzielić albo jakimi notatkami. Więc tłumaczę jak głupiemu, a on, że nic nie pisał, ale zagadnienia ma opracowane podobne, niestety nie wszystkie, bo on miał inne, no ale że wyśle. Uf. Czekam na wiadomość i stwierdzam, że całkiem nieźle. Dwadzieścia jeden jest, dziewięciu brakuje. Uśmiecham się do siebie, bo zawsze trochę do przodu. 
O, a tu Baśka kujonka dzwoni! W idealnym momencie! Pewnie ma wyrzuty sumienia, że mnie z referatem na lodzie zostawili i bardzo dobrze. Odbieram po kilku sygnałach, ale milczę. Niech wie, że jestem dotknięty tym, że o mnie zapomnieli. Baśka jak Baśka, gada jak najęta, tłumaczy się i przeprasza, a ja słucham, bo co mam zrobić. Na końcu wzdycham teatralnie i mówię, że sobie poradzę bez nich, a nawet im wspaniałomyślnie przebaczę. Niech wiedzą, jaki jestem dobry. I że by wypadało się podzielić zagadnieniami z fizjologii. Ona oczywiście przytakuje i jak na pierwszą kujonkę przystało od razu prosi, żeby jej wysłać jej przydział. Mówię, że my we trzech już obdzieleni i że dziewięć zostało. I że ciut więcej niż my żeśmy opracowali, ale że ona zdolniejsza, mądrzejsza i więcej ma czasu, bo nie musi na treningi chodzić. Baśka coś tam mruczy nie całkiem zadowolona, no ale się zgadza, więc wysyłam punkty, co nam brakuje. A potem dzwonię do tego matoła, zdrajcy pierwszego, kretyna. 
- Siema! – mówi wesoło, no ale nic dziwnego że taki uhahany, skoro z Baśką w grupie referat robi. Każdy by chciał.
Więc mu wypominam, że konfident z niego, judasz ostatni i kolaborant, że o mnie nawet nie pomyślał i ja przez niego cały dzień nad książkami spędzić muszę. Jęczy coś, więc chyba ma wyrzuty sumienia. I bardzo dobrze! 
- A ty o niczym nie myślisz! – drę się do słuchawki. – I nawet za ciebie musiałem punkty na fizjologię opracować! Zero pożytku z ciebie i tylko pasożytować umiesz! I ciekawe kto napisze referat na piątek za nas trzech, skoro Baśki na tych zajęciach nie ma! – wydzieram się dalej, a ten już się jąkać zaczyna, więc wszystko w dobrym kierunku idzie.
- No to ja napiszę… – duka kretyn w końcu, a ja już mam banana na twarzy, bo się udało.
I świetnie. Trzeba sobie umieć poradzić w życiu.
Patrzę za okno a już ciemno. Wykończy mnie ta uczelnia kiedyś i już nic mi nie pomoże, nawet Ty. Cały dzień nad książkami trzeba siedzieć! I kto to w ogóle wymyślił?
 

w samotności czuję się jak w piekle
takim jest życie bez ciebie



...
I ruszyło. Kilka wyjaśnień na początek. Cytaty pochodzą z piosenek, do których link jest na początku. Nie zawsze to będą cytaty, czasem moje luźne tłumaczenia, więc może lepiej powiedzieć "inspiracje". Przepraszam, że dalej nie zdradziłam tożsamości narratora, ale wprost nie mogłam się powstrzymać i zdecydowałam, że jeszcze potrzymam w niepewności :)) Chociaż... domyślić się już chyba można. Aria Fresca

19 komentarzy:

  1. A jednak!!! :D
    Wiedziałam, że albo dasz wedle godziny albo wrzucisz wcześniej i co ja widzę?!
    Jest?!
    Hahahaha, a mnie się taki zdawkowy narrator podoba (ty już sama wiesz o co mi biega i, że ja i ty obie dobrze wiemy kto tu skrzypce pierwsze grać będzie).
    Uwielbiam to opowiadanie z racji tego, że nie ma momentu, w którym nie szło by się nie roześmiać xD
    Debiut w pełni udany i nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejnych czytelników wpadających do zajęczej dziury pt. Witaj w krainie Arii i Złośliwca <3
    Weny i buźka! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, albo wrzucę, albo nie wrzucę :D A ja wiedziałam, że będziesz się musiała pochwalić, że wiesz, kto będzie pierwszym skrzypkiem ^^ Ale mam nadzieję, że w pewnych sprawach i Ciebie zaskoczę ^^

      Usuń
    2. To wcale nie było chwalenie się, Po prostu szczęśliwy traf, ale możesz spać spokojnie, że tajemnicy nie wyjawię. Mam zbyt wielką zabawę z tego powodu xD

      Usuń
    3. Tylko byś spróbowała! Ale tak jak mówię, nie wiesz wszystkiego :D

      Usuń
  2. Jestem i ja :)
    Hmmm... fajnie,fajnie... tylko ja nadal nie wiem kto jest głównym bohaterem! Jakieś Klakiery, jakieś Baśki.
    Czekam na więcej, bo początek udany i zaciekawił mnie niezmiernie :)
    Ciumki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klakier i Baśka to też ważni bohaterowie. Trzeba i im pozwolić skupić na chwilę na sobie uwagę :))

      Usuń
  3. A ja mam pewne podejrzenie, co do głównego bohatera- narratora. Bo nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to będzie pan Maciuś Kot.
    Maciuś, którego z deczka nie trawię, ale w Twoim wykonaniu jestem w stanie tolerować, no chyba, że się mylę i to wcale nie on. A czytać będę na pewno, zwłaszcza, że napisane jest to wszystko z nutką ironii. Śmiesznie i interesująco.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potwierdzę, nie zaprzeczę :D Ale chyba większego komplementu nie ma, niż stwierdzenie, że NAWET Macieja jesteś w stanie u mnie tolerować. HAHA

      Usuń
  4. Tak jak wyżej napisały dziewczyny również mnie ciekawi kto jest narratorem. Stawiam albo na młodszego Kocurka albo na Kubusia. Fajny rozdział. Zamieściłaś tu moje drugie imie,Baśka :D Haha Kraker! Niezłe imie! Zapraszam jutro wieczorkiem do mnie:) pozdrawiam i weny:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Baśka od czasu będzie się pojawiać i zatruwać narratorowi życie. I nie KRAKER a KLAKIER :D Z nim też utrapienie.

      Usuń
  5. Duszo nieczysta! Jak mogłaś? No jak? Umieram z ciekawości, próbuję jakoś doszukać się podpowiedzi, co do personaliów naszego narratora, niby mam jakieś przypuszczenia, ale ... no własnie ale! Po Tobie można spodziewać się wszystkiego.
    Jakoś smerfnie się zrobiło. Klakier, Maruda, Pracuś, Smerfetka. Wybacz moje durne myśli, ale tak mi się skojarzyło :D

    No nic, przez Ciebie muszę czekać kolejne długie dni na rozwiązanie zagadki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smerfy, Alicja w Krainie Czarów... Na starość wracam do źródeł ;) Podopowiedzi są, ale drobne. Mnie się wydają wyraźne, ale pewnie dlatego że wiem :D Ale mówiłam. Nie będzie jakiejś wielkiej sensacji.

      Usuń
    2. Lubię bajki.
      A i przypuszczenia też mam, ale poczekam :D

      Usuń
  6. nawet już wrzuciłam rozdział ;) http://roksiandaustria.blogspot.com/ a ty kiedy wrzucisz coś na http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham tego faceta! Na takie pokręcone, ale jakże skuteczne przy tym, akcje to nawet my nie wpadaliśmy, a miałam naprawdę pomysłową grupkę znajomych na studiach. W ogóle pokochałam ten studencki klimat i charakterek głównego bohatera. W prologu zapowiadał się na takiego nieco zagubionego, skrzywdzonego troszeczkę przez tę nieszczęśliwą miłość. Pokazywał już pazurki, ale w porównaniu z przebiegłością, pomysłowością i zadziornością w tym rozdziale to były to malutkie pazureczki, a tutaj jest po prostu genialny. No i nie da się ukryć, że główka mu pracuje, nie ma jej od parady, więc Maciek odpada :P - dobra głupawy żart. W dodatku ten cięty i złośliwy humor, te jego dopowiedzenia w myślach. Po prostu zakochałam się z miejsca!
    Wciąż jednak nie umiem rozgryźć któż to taki. Teraz wiem jak się czujecie przy moich zgaduj-zgadula. Ale dobrze, wgryzam się, wgryzam. Lubie gryźć.
    Skoczek z Polski, tak postawiłam w prologu i tego się trzymamy. No i ta Baśka - mocno polskie imię. W dodatku prawdopodobnie mamy trzech skoczków z tego samego rocznika. Chyba, że któryś poczekał/nadgonił resztę. Zastanawiam się więc teraz czy celować w '90 - '91 czy posunąć się krok dalej i obstawić młodziaków. Tylko tam nie mam trzech z tego samego rocznika, Bartek musiałby poczekać rok na Klimka i Olka, poza tym oni to młodziaki, a ten pan wygląda na zaprawionego w studenckich bojach, więc pierwszy rok odpada. Dlatego obstawiam rocznik 91: Maciej, Krzyś i... Dawid poczekał sobie rok (ja Twojego Dawida wszędzie mogę wepchać :P). Największy cwaniak - Maciej.
    Mamy też pana Klakiera - jako Sasetka powinnam się chyba schować. Kocur, więc pierwsze skojarzenie - Kubuś. Maciej mi na kujona nie pasuje, a Kuba tak nawet znośnie. No i wygląda na to, że jest on starszy od chłopaków, więc w sumie też by się zgadzało.
    No nic, chyba nic mądrego to ja tu jednak nie wygryzę, więc może jednak poczekam cierpliwie, aż uchylisz nam rąbka tej tajemnicy. Bo jak wiemy cierpliwość jest cnotą każdego dziewczęcia - daleko mi do cnotliwego dziewczęcia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciepło, ciepło, ale i zimno ;) Punkt dla Ciebie, ale nie powiem za co.
      To ciekawe zjawisko socjologiczne, że kobiety kochają takich Złośliwców :D:D Ale rozumiem, bo ja też go kocham. I bardzo dobrze, że już wiesz jak się czujemy przy Twoich zgaduj, zgadulach. Tobie jednak tu trzeba przyznać, że wgryzasz się całkiem dobrze, całkiem dobrze kombinujesz. Choć nie całkiem. Stawiam, że w następnym rozdziale się domyślisz. No chyba że się ugnę i zdradzę jego imię ;)

      Usuń
    2. Fatycznie na Klakiera to i mnie by może nawet Kuba pasował.
      Ale co do głównego bohatera... Tyle, że to któryś z naszych młodziaków to raczej oczywiste - tak myślę - ale który to nie mam pojęcia :P
      W każdym bądź razie, niezależnie od tego - kto to, to się umie chłopaczek w życiu ustawić, trzeba mu przyznać. Już go lubię. Tego anonimowego głównego bohatera ;)

      http://men-of-her-life.blogspot.com/ - zapraszam do mnie, na historię trzeciego mężczyzny ;)
      buziaki :**

      Usuń