2015-03-22

Odcinek 29. Everything was made for you and me

















jestem pasażerem i podróżuję, podróżuję
widzę gwiazdy wschodzące na niebie 
o tak, jasne i puste niebo 
wiesz, ono wygląda dziś tak dobrze





          Chwalby co nie miara, a taka beznadziejna skocznia. Zupełnie nie wiem, w co oni te pięćdziesiąt milionów euro władowali, bo ani to ładne, ani wygodne, ani użyteczne. Śniegu nie ma i na gwałt produkują w maszynkach, co równiutko stoją przy rozbiegu, ale to chyba wbrew przyrodzie jest i naturze, no nie? Kto to widział igrzyska zimowe w klimacie tropikalnym robić, to ja nie wiem. Dobrze chociaż, że tutaj, przy górach, to jakaś ludzka temperatura jest przynajmniej, bo w tym całym Soczi, to można się wściec! Ale oczywiście nikt o nas, zawodnikach, nie pomyśli! Chciały mieć matoły igrzyska, to co? Kto im zabroni? Przynajmniej grubasy marznąć nie muszą, gdy przemawiają do ludu albo przecinają wstęgi. Kilka skoczni rzędem postawili i już myślą, że mają ośrodek narciarski z najwyższej półki i że każdy będzie chodził i chwalił! Jeszcze geniusze nazwali przecudnie „Russkije Gorki”, żeby nikt już nie miał żadnych wątpliwości. 
          Nawet Kamil-Tylko-Walkę-Obiecać-Mogę-Stoch mówi, że franca nie skocznia, a to chyba coś znaczy. Bo czy to jest normalne, żeby najlepszym Polakiem na treningu był Klakier? No właśnie. Siedzi więc matoł dumny jak w czasie olimpijskiego ślubowania i wielce wyszczerzony, bo chyba czeka, aż mu gromadnie zaczniemy bić brawa. Ale nie! Prędzej mi kaktus na czubku głowy wyrośnie albo się ożenię z Baśką!
          - Dawid! – słyszę nagle, że mnie ktoś woła, więc się odrywam od swoich rozmyślań. – Czy ty mnie słuchasz? 
          - A co? – pytam i przenoszę zaskoczony wzrok na stojącego między fotelami trenera. Z wyrazu jego twarzy wnioskuję, że chyba nie jest zbyt zadowolony, a może po prostu zmęczony? W końcu cały dzień się ze wszystkimi użera. Ziobro się z tyłu chichra sam do siebie, a Łukasz się nadal we mnie wgapia jak Klakier mądrala w obiektyw kamery i czeka na nie wiadomo co. Bo ciekawe, co mam mu powiedzieć. 
          - Jaki jest plan na jutro? – odzywa się do mnie znowu.
          - Mnie się trener pyta? – dziwię się. – Jak trzeba, to mogę ułożyć.
          Matoły wszystkie uciechę mają, a ja zupełnie nie wiem, o co chodzi. Człowiek się stara, serce drużynie oddaje i pomoc deklaruje w każdym względzie, ale oczywiście nikt nigdy nie docenia i prędzej Walter odejdzie na emeryturę, niż mi ktokolwiek dobre słowo powie albo podziękuje za wieczną udrękę. 
          - Powtarzam jeszcze raz – wdycha Kruczek. – Maćka skoki były na tyle solidne, że zostaje w hotelu, a reszta jedzie jutro rano na trening – ogłasza spokojnym głosem i patrzy się na mnie wymownie, więc kiwam głową potakująco i już nic nie mówię. 
          - Ja też muszę? A po co? – wyrywa się Ziobro. – Przecież też dobrze skakałem!
          - Jasiek, nie zaczynaj! – upomina go Grzesiek, a ten robi naburmuszoną minę jak dziecko, któremu nie pozwolą obejrzeć dobranocki za karę.
          - Przeanalizujemy skoki na spokojnie, to zdecydujemy – mówi pojednawczo Kruczek, a potem siada sobie obok Kamila i już mu coś tam po cichu tłumaczy, żeby nie tracić czasu. Aż sam ciekaw jestem, co oni tam wykombinują we dwóch.



będziemy pasażerami
będziemy podróżować przez miasto wieczorem 
będziemy widzieć jasne i puste niebo 
będziemy widzieć gwiazdy świecące jasno 


          Po naszej nocnej kolacji wracam wreszcie do pokoju, ale w progu staję jak wryty, bo się światło świeci samo! Nie może być! Zapomniałem? A może w tej Rosji to mają takie śmieszne lampy, że same się włączają jak zachodzi słońce? Kto ich tam wie. Rzucam torbę na podłogę przy ścianie i robię krok do przodu, podziwiając ten cud współczesnej techniki. Przyglądam się chwilę żarówce, ale wygląda całkiem normalnie, więc kręcę głową zdziwiony i dopiero sekundę później zamieram zupełnie na amen. Ktoś normalnie w moim kiblu siedzi! Złodziej! Teraz widzę, że w pokoju stoją buciory nie moje i jakaś wielka torba! Pewnie! Szkoda, że ciężarówki nie wynajął sobie oficjalnie! Liczy, że trening się przedłuży, wrócę później, a on sobie wszystko spokojnie ukradnie? Niedoczekanie! Cofam się szybko i lecę po wsparcie.
          - Pieeeeter! – wołam, dobijając się do drzwi, bo jak raz potrzeba, to akurat mają głąby na cztery spusty zamknięte.
          Walę w te drzwi wytrwale, aż wreszcie otwiera mi Żyła łaskawie i patrzy się na mnie, jakbym mu przyszedł powiedzieć, że go Polo mianował nowym trenerem kadry.
          - Pogięło już cię, Mustaf, całkiem? – pyta się, przewracając oczami.
          - Co nie otwierasz?!
          - Maniek się kąpie, woda szumi, to żem nie słyszał zwyczajnie. A co chcesz?
          No trzymajcie mnie, bo przecież nie wytrzymam! Złodziej u mnie buszuje w najlepsze, a oczywiście nikt się nie przejmuje i nikomu nawet przez myśl nie przejdzie sprawdzić, czy wszystko u mnie dobrze. A jakby mnie tak zabił? Nawet by nie zauważyli! Tacy koledzy. Pięknie.
          - Ktoś mi się normalnie włamał do pokoju! – tłumaczę pospiesznie. – No chodź!
          Pieter się jeszcze niepewnie ogląda za siebie, bo już się pewnie martwi o Klakiera ciamajdę, ale przecież czasu nie ma na nic, więc łapię go za rękaw i ciągnę na drugą stronę korytarza. Zatrzymujemy się przed wejściem, bo przecież trzeba ustalić jakiś plan działania, taktykę czy co, a nie się pchać bez pomyślunku jak Jasiek na fotel obok Kamila w samolocie. Taki włamywacz to poważna sprawa.
          - Właź pierwszy – zarządzam prędko. – Ja będę stał na czatach!
          Piotrek to nawet na mnie nie patrzy, tylko zaraz tam lezie, bo jak zwykle najpierw robi, a potem myśli. Cóż, już się przyzwyczaiłem. Bohater się znalazł. Stoję przy wejściu dobrą chwilę, przeskakuję sobie z nogi na nogę i wypatruję, czy nie dzieje się coś niepokojącego na korytarzu. Na szczęście nie. Swoją drogą, co to za kraj, że nie dbają zupełnie o bezpieczeństwo sportowców na wielkiej imprezie? Kto widział, żeby w poważnym hotelu działy się takie rzeczy? Chwila ciszy się przedłuża, więc zaglądam z niepokojem do środka, ale nic a nic stąd nie widzę. No ładnie! A jak mu rabuś urwał łeb? Co ja Justynie powiem? Że jej mąż najdroższy poległ w mojej obronie? Waham się chwilę, czy iść za nim, czy nie. No bo co ja sam zrobię? 
          - He, he – słyszę nagle. – He, he!
          Cóż się tam dzieje?
          - He, he! Muuuuustaf! – śmieje się głośno Pietrek, więc oglądam się dla pewności jeszcze raz wokoło i idę. Raz kozie śmierć.
          - Co jest? – pytam w progu niepewnie.
          - Przecież to Adaś nasz jest, a nie żaden złodziej! – szczerzy się do mnie Żyła. – He, he.
          - Adaś? Jaki Adaś?
          - No Adaś Cieślar! – tłumaczy Pietrek, a jakby na potwierdzenie jego słów z łazienki wyłazi nieproszony gość w piżamie i gapi się na mnie wielce czemuś ucieszony. No dobra. Może go już gdzieś widziałem, ale to nie tłumaczy, że bez pytania przylazł do mnie do pokoju! Ciekawe, kto mu dał klucz? No piękne są po prostu w tej Rosji zwyczaje!
          - Nie masz u siebie wody, co nie? – odzywam się po chwili, bo w końcu głupio tak stać bez słowa. Kultura by wymagała, żeby to on się wytłumaczył jakoś, co tu robi, no ale, jak widać, nie nauczyli matoła. 
          - Będę miał pokój z tobą – mówi on i pokazuje mi rozpiskę, a tam obok mojego nazwiska dopisali drugie: Adam Cieślar, kombinacja norweska. No pięknie! Fajnie, że mnie ktoś zapytał i poinformował! Piotrek się jeszcze chwilę śmieje, a później przyłazi Sobczyk i każe nam iść spać, bo przecież mamy trening bladym świtem. Mój nieproszony współlokator pakuje się do drugiego łóżka, a ja jeszcze chwilę stoję zdezorientowany na środku pomieszczenia i wzdycham. Ja to zawsze mam pod górkę, nie ma co. Najważniejsze zawody w sezonie, a mnie dokwaterowali jakiegoś matoła i za nic mają, że ja zwyczajnie potrzebuję przed startem spokoju, komfortu psychicznego i harmonii. No kto to widział? Przecież kombinatorzy norwescy powinni mieszkać z kombinatorami norweskimi, a nie ze skoczkami polskimi. No nie?


wszystko jest stworzone dla ciebie i dla mnie
wszystko to jest stworzone dla ciebie i dla mnie
bo to po prostu należy do ciebie i do mnie
więc jedźmy na przejażdżkę


          Ja to zupełnie nie rozumiem, jaki idiota układa program zawodów. Bo kto wymyślił trening o świcie, skoro konkurs w nocy organizują? A pewnie mu jeszcze płacą! Siedzi gdzieś teraz wielce z siebie dumny, a ty się martw człowieku i przejmuj. No, ale co zrobić? Ledwo cośmy się spać położyli, a już trzeba się było do busa pakować raz dwa i na podbój skoczni francy ruszać. Zero pomyślunku. Ciekawe jak ja mam skakać i o miejsce w drużynie walczyć, kiedy  jestem całkiem z niewyspania nieprzytomny? Niby tutaj w Rosji jest ludzka godzina, ale w Polsce jeszcze siódmej nie ma! Normalnie środek nocy, a my już na skocznię jedziemy! Ale przynajmniej świeci słońce.
          W bramie nas zatrzymują, bo oczywiście nim z wioski olimpijskiej wyjedziemy, to nas muszą sprawdzić dokładnie, czy my to my i czy nikogo innego nie udajemy. Nie pomyślą oczywiście, że kto inny by wstawał tak wcześnie z własnej woli i jechał na skocznię z nartami? Terroryści? Patrzy się na mnie wybałuszonymi oczami wysoki burak w mundurze, ogląda moją akredytację uważnie, potem ją skanuje i po chwili dopiero coś tam do mnie gada i kiwa głową. Tak samo Pietera kontroluje. Ten to tak przejęty tymi wszystkimi środkami bezpieczeństwa, że gębę trzyma na kłódkę. I całe szczęście. Już się wydaje, że pojedziemy, a tu nie! Akredytacja Mistrza Świata się nie skanuje! Próbuje matoł raz drugi i trzeci, czwarty i ósmy. Nic! Za nic cholerstwo nie działa! Taki drugi grubas ręce rozkłada bezradnie i mówi, że nic nie może zrobić! Gada do nas po rosyjsku i się dziwuje, że nikt nie rozumie. Zaraz wysiada z busa Kruczek, bo ten to chyba zna każdy język na świecie i za panem w mundurze, gdzieś idzie. Pan Magister wygląda za nimi przez okno niepewnie i chyba ma stracha, że go aresztują.
          - Spóźnimy się na trening – wzdycha Skrobot. Nic się głupek nie martwi, co teraz będzie z Kamilem? Milczymy jeszcze wszyscy przez chwilę, a w końcu wraca nasz główny trener z grubasem i tłumaczy, że jedziemy, ale Stoch się ma gdzieś tam zgłosić przy skoczni i dokumenty elegancko poprawić, bo nie wpuszczą go z powrotem. No pewnie! Ja nie mam pytań po prostu! Ilu jest Mistrzów Świata w skokach narciarskich? Jednego nie zapamiętają? Normalnie zero szacunku w tej Rosji.
          - Ciekawe czy ze złotym medalem, a bez akredytacji by cię wpuścili? – zastanawia się Pieter głośno, gdy w końcu teren wioski opuszczamy.
          - Nie wiem. Może w niedzielę sprawdzimy?


i wszystko to jest twoje i moje
i wszystko to jest twoje i moje


          Czasami to naprawdę tego naszego Łukasza podziwiam, bo ja to bym się w życiu nie zgodził takich matołów trenować. Mógłby do mnie Polo co dzień wydzwaniać, prosić, błagać i proponować mi świetne warunki i wysoką pensję, ale wolałbym w Lidlu na kasie pracować, niż tracić nerwy na zabawę w skoczne przedszkole. Swoją drogą byłoby całkiem fajnie. Pykałbym sobie te kody jeden za drugim, do ludzi się uśmiechał, a po pracy bym sobie chodził na skocznię skakać. Nie musiałbym nigdzie jeździć i udowadniać matołom, że nie jestem wielbłądem i że potrafię rywalizować! I miałbym święty spokój, co u nas w kadrze jest nieosiągalne zupełnie i nierealne. Najpierw Ziobro trenerowi pyskuje, bo mu się nie chce rano na trening jechać, a teraz Pieter się obraził, że nie będzie startował w kwalifikacjach i zamknął się na tarasie! Nikogo nie wpuści, z nikim nie chce gadać i nawet do Klakiera się nie odezwał ani jednym słowem. Świetnie. Ani na obiad, ani nawet na kolację nie przyszedł. Trener tymczasem zamiast wywalić dla dobrego przykładu matoła z drużyny, to jeszcze wysłał Maciusia, kolegę ulubionego, żeby mu zaniósł na górę ze dwie kanapki.
          I tak to jest u nas w kadrze. Zupełnie zero dyscypliny.
          - Ja idę pierwszy do fizjoterapeuty! – drze się Ziobro na cały regulator, zamiast się grzecznie zapisać do kolejki. Kręcę głową oburzony, bo ten to następny do wyrzucenia. Aż się prosi. Świętą cierpliwość ma ten nasz Łukasz, nie da się zaprzeczyć.
          Idę do pokoju i tak sobie rozmyślam po drodze, że w celach wychowawczych to powinni od kadry odsunąć i głupiego Klakiera paplę, za to wszystko, co dziennikarzom o nas opowiada na prawo i lewo. Bo że niby ja stukam w nocy w klawiaturę! I że budzik mi o świcie wydzwania, a ja go ignoruję! A kto leżał przykryty kołderką po uszy w wyrku, kiedy ja się dzisiaj na skoczni o świcie pociłem? A poza tym są chyba jakieś granice prywatności osobistej, no nie? Człowiek we własnej drużynie już sobie nie może spać bezpiecznie, tylko pilnować musi, czy aby przypadkiem nie pojawi się na okładce jakiegoś brukowca. A może ja sobie nie życzę? Jak Klakier chce, to niech sobie robi gołe fotki w pierzu, ale mnie niech do tego nie miesza. Czasem naprawdę współczuję tej Baśce, bo chyba nie wie kujonka, w co się pakuje.
          Mijam pokój jeden i drugi, a gdy już jestem przy swoich drzwiach, to stwierdzam, że gdyby się trzymać sprawiedliwości, to przecież sam bym musiał skakać w reprezentacji z Kamilem. Ba, z męża Twojego to też podobno był kiedyś niezły gagatek, nim go na dobrą drogę sprowadziłaś! Za to rzucanie kaskiem i nartami już dawno powinien wylecieć. Tylko by się kurzyło! Więc wychodzi na to, że kadra Polski powinna być jednoosobowa i wtedy by można młodszym skoczkom z czystym sumieniem świecić przykładem i uczyć ich kultury odpowiedniej. No tylko jak ja bym skakał sam w drużynie?
          Otwieram drzwi i wchodzę na palcach do pokoju, żeby nie zbudzić kolegi kombinatora. Nawet światła nie zapalam z dobrego wychowania, tylko małą lampkę przy łóżku, a już na pewno nie stukam niczym w klawiaturę! Wzdycham jeszcze do siebie, bo dochodzę do wniosku, że nie ma wyjścia innego, matoły wszystkie muszą zostać w kadrze. Nic mądrzejszego nie wykombinuję.



podróżuję i podróżuję
obserwuję świat zza szyby
widzę jasne i puste niebo
widzę miasto śpiące nocą
widzę gwiazdy, które wzeszły dziś
wszystko wygląda dziś tak dobrze



---
Aż trudno uwierzyć, że to już koniec sezonu! Jak wrażenia? 
Gratulację dla Severina i Petera. I dla Jurija. Akurat w Planicy mu się zebrało na wygrywanie, no nie? ;) A Dejvi za rok się tam melduje w czołówce! Umowa stoi?
Aria