2013-12-30

Odcinek 14. Take me to that other place
















to jest piękny dzień
nie pozwól mu uciec
to jest piękny dzień



          Dawno już wszyscy stoimy w dresiki reprezentacyjne ubrani na zbiórce ustawieni równiutko, a Łukaszowi aż para z uszu leci, bo wszyscy są, a pierwszego talentu wyjątkowego w naszej kadrze, Stefcia, nie ma! Tak to jest z matołami, co raz w tygodniu na czas przyjść nie potrafią i czekaj na nich do śmierci samiuteńskiej, aż się łaskawie zjawią i swoje szanowne cztery listy na zbiórce postawią. I na nic moje rady, żeby się głupkiem nie przejmować, że jego strata i wcale nie musi trenować, bo przecież małolatów chętnych cała kolejka czeka. Się Kruczek uparł, że będziemy na buraka czekać i już. Więc stoimy rzędem jak debile i wzdychamy, a Kamil czwarty raz dzwoni do przyjaciela najwierniejszego, czemuż to go nie ma. Pięknie! I zabierz gdzieś takiego na porządne zawody międzynarodowe o wysokiej randze, a tuż przed odebraniem medalu złotego i wejściem na podium konkursu burak gdzieś wsiąknie i szukaj wiatru w polu albo igły w stogu siana. Jasne!
          - Trzy razy powtarzałem, że o dziewiątej każdy ma być! – złości się Łukasz i do nas z pretensjami, a co my winni, że jego nie ma? Nikt nie mówił, że w obowiązku po Stefancia jechać i pilnować, coby był na czas, nic takiego w kontrakcie nie było zapisane, chyba że małym druczkiem!
          Kręcę głową, bo to jest skandal absolutny, co się tu wyprawia i jak my mamy być najlepszą drużyną świata? Już usta otwieram, żeby co myślę skomentować, a tu trzask głośny słychać, potem kroków parę, znów drzwi skrzypnięcie i już stoi przed nami genialny zawodnik pierwszy Hula z jęzorem wywieszonym do połowy pępka i dzieckiem rozczochranym pod pachą. Nic tylko bić brawa! Geniusz Stefcio treningu z kadrą skoczków od spacerku z bachorem nie odróżnia!
          - Przepraszam! Ale Cysia w korku utknęła i nie miałem co zrobić z małą! – zaczyna się tłumaczyć matoł szybko, zęby szczerzy i minę żałosną zaraz robi, coby Łukasza rozczulić na amen i do trenerowych uczuć ojcowskich się odwołać. I co z takim ewenementem zrobić?
          - No już dobra! Przebieraj się szybko! Tylko kto się dzieckiem zajmie?
          No i masz! Było Tiutusa niańkę darmową do buloklepów odsyłać? Teraz nie ma komu się bachorami zajmować! Każdy po kolei ramionami wzrusza i wychodzi na to, że dzidzia chyba z nami będzie trenować, bo gdzie sama pójdzie? Się udał dziecku tatuś, nie ma co! Wszyscy wzdychają i tylko małe niezrażone i wielce szczęśliwe między naszymi nogami się pałęta, a do mnie to się zaraz śmieje od ucha do ucha. I już mam rękę podnosić na ochotnika, że się maluchem zajmę dla dobra drużyny, bo przecież to zupełnie oczywiste, że pierwsi trenować powinni ci, co skakać nie potrafią, a dla mnie to przecież jeden trening całkiem bez różnicy, gdy drzwi trzaskają po raz drugi i do środka sali wschodzi etatowy geniusz kadrowy Skrobot z piłkami przygotowanymi do ćwiczeń. Wszystkim się od razu japy śmieją, bo już niańkę bezpłatną zwietrzyli, a burak stoi na środki i się gapi zdziwiony, jakby się wczoraj urodził i go życie zaskoczyło. No i zarządzone! Musi biedna dzidzia zamiast z nami to z matołem tę godzinę przebywać, co od razu widać, że jej się nie podoba, bo ma minkę krzywą, że hej. Moja krew! Macham do niej i się uśmiecham na pocieszenie, bo przecież szybko minie i zaraz wróci do nas.
          I cały trening rozmyślam, czy przypadkiem Skrobot idiota dziecku krzywdy jakiej nie zrobił. Nas podkusiło, matołowi ufać! No, ale powtarzam sobie dla uspokojenia, że przecież jakiś pomyślunek to chyba gość ma, chociaż minimalny i oleju w głowie przynajmniej za trzy grosze. A dzidzia tyle czasu się ze Stefańciem użera, to do matołów przyzwyczajona i sobie poradzi. Ale z  radością koniec szkolenia przyjmuję, bo losu kusić nie ma co. I leci zaraz pierwszy Hula, a za nim wszystkie matoły po kolei i nawet trener. Tak się debile pchają, że ja dla spokoju świętego już na końcu wchodzę i patrzę się na nich z niesmakiem, co oni wyprawiają, bo wstyd. Wszyscy rzędem wyszczerzeni nad dzieckiem stoją i jak debile się uśmiechają, więc od razu małej z serca współczuję, bo doskonale rozumiem, jak to jest żyć z idiotami i ile się człowiek musi namordować.
          - A wujka Kamila lubisz? – się głupio pyta Stoch i minę robi do dziecka jak kretyn.
          - Kama… ba! – kręci głową mała.
          - A mnie?! No powiedz Żyła. Ży-ła! Ży-ła!
          - Nie! Ten… ba!
          - A tatusia lubisz? – wtrąca się Hula mądry i zaraz z dumną miną czeka na pociechy odpowiedz, ale ja widząc dzidzi minkę rezolutną to już się śmieję do siebie. Bo dzidzia ze wszystkich to jeszcze najmądrzejsza i nie da debilom w kaszę sobie dmuchać!
          - Nie! Tata ba!
          Stefan się szczerzy jak durny, nie wiem z czego i zaraz wyjaśnia do innych, że się mała jak nic obraziła, że ją na tyle czasu zostawił i poszedł, że po mamusi charakterek ma! No jasne! Się tłumacz matole, że własne dziecko by na ciebie nie głosowało w plebiscycie Przeglądu Sportowego, jakby cię kiedyś nominowali przez pomyłkę.
          - O, a wujka Janka lubisz, prawda?
          - Jana… ba!
          - A mnie? – nawet trener się pyta, a dziecko oczy wielkie robi i patrzy zdziwione. Jasne! Ja też żem nie przypuszczał, że nawet Kruczek durnia z siebie strugać będzie.
          - No! Lubisz wujka Łukasza? – dopytuje Stefan.
          - Nie! Pan… ba!
          I w śmiech wszystkie matoły. A ja kręcę głową zły, bo się znaleźli pierwsi geniusze i się będą z dziecka naśmiewać jak dziecko jedno pomyślunku trochę ma w głowie.
          - A wujka Maciusia lubisz? – Klakier robi swoją minę firmową, tę na którą wszystkie laski lecą i brwiami kręci, gębę jak do zdjęcia ustawia, licząc że dzidzi serce podbije. Ale guzik!
          - Mania… ba! – mówi mała szybko, a mądrali od razu rzednie mina. Haha! Moja krew!      
          - A Kubackiego lubisz? – wyrywa się nagle któryś i cisza zapada, a krok do tyłu robią wszyscy, coby brzdącowi widoku na mnie nie zasłaniać. Uśmiecham się delikatnie, chrząkam i brwi unoszę nieśmiało, pozwalając się dziecku chwilkę zastanowić, a wtedy słyszę tylko takie małe tup, tup, tup, a sekundę później radosne:
          - Buuuuuuuuuba! Buba… cacy!
          I już czuję, jak się brzdąc niewyrośnięty tuli do mojej nogi i rączki do góry wyciąga, więc długo nie czekam na nic, tylko się schylam do dołu i maluszka na ręce biorę, bo przecież to mój najlepszy kibic najwierniejszy jest i niezastąpiony w ogóle nikim. Tylko Ty byś w jakiś tam sposób mogła konkurować, no ale przecież sama wiesz. Albo i nie wiesz.

dotknij mnie, 
zabierz mnie w to inne miejsce
naucz mnie, 
wiem że nie jestem beznadziejnym przypadkiem


          Mnie wyszykowały małolaty przebrzydłe. Niosę torbę ze wszystkim z samochodu wściekły, bo nas wywieźli na takie zadupie, że ciemno, zimno i do domu w cholerę daleko, idę do pokoju, a mi mówią, że miejsca nie ma dla mnie, bo wszystko zajęte! Pięknie! Się zmówiły matoły, dobrały się idealnie kto z kim mieszkać będzie, a o mnie oczywiście nikt nie pomyślał i teraz zdziwieni, jak się pytam, gdzie moje wyrko. Jasne! Wypuszczam głośno powietrze, ale co będziesz z durniami dyskutował? Klakier by się przekręcił bez Żyły, Kamilcio musi z przyjacielem ulubionym mieszkać, a Ziobro się dogadał z Niuniem i masz ci los! Nie ma dla mnie pokoju! Idę na skargę do trenera, no i jaja! Ze Skrobotem mnie zakwaterowali, to już ludzkie pojęcie przechodzi! Tłumaczę każdemu, że to jest absolutnie niemożliwe rozwiązanie, ale już nikt nie słucha, każdy się w pokoju zamknął i zostałem na lodzie jak skrzypek na dachu jakiś. Zaciskam zęby i szybko wrzucam wszystko do pokoju, ale zaraz wychodzę, bo przecież nie będę bez potrzeby w jednym pomieszczeniu ze Skrobotem przebywał. Idę gdzieś jakiś kąt znaleźć dla siebie, skoro już tak wadzę każdemu i przeszkadzam w egzystowaniu szczęśliwym. No nie mogło się genialniej rozpocząć skakanie w Kuusamo, po prostu całe życie pod górę zawsze, żeby się mi nie nudziło przypadkiem w ciągu kariery sportowej. Mało, że konkurs na końcu świata wymyślili, mało, że zimnica taka i śniegu po pas nasypało jak na złość, mało, że w jednym hotelu z Austriakami znowu jesteśmy, to jeszcze cały weekend z matołem w pokoju będę mieszkał i nie ma zmiłuj. Taka sprawiedliwość. Znalazłem sobie krzesło jedno wolne obok automatu z kawą na korytarzu i tu sobie będę siedział, a co? Nigdzie nie jest zabronione. I zaraz wyjmuję telefon i dzwonię do tego niewdzięcznika, konfidenta i zdrajcy ostatniego, co skacze na takim poziomie wyśmienitym, że go z bachorami na zgrupowanie do Ramsau wysłali.
          - Titus! Ale ty matoł jesteś! – drę się na wstępie. – Przez ciebie nie mam z kim w pokoju mieszkać!
          - I z tego powodu dzwonisz do mnie z drugiego końca świata na koszt odbiorcy? – wzdycha. Bo jasne, jeszcze będę płacił za gadanie z Titusem! 
          - Jak ci się nie podoba, to mogę nie dzwonić wcale i zupełnie zapomnieć o tobie, jak co po niektórzy kolaboranci, co z nazwiska nie będę wymieniał, a którzy o przyjaciołach własnych już nie pamiętają, tylko sobie znaleźli nowych kolegów fajniejszych!
          - Mustaf, tobie całkiem odbiło?
          - Komuś tu odbiło, ale na pewno nie mnie! Bo jak? Do końca życia będziesz z tymi małolatami i buloklepami trenował i formę szlifował? Ogarnął byś się, a nie! Ale jasne! Jeszcze wielce zadowolony, bo na tle nieletnich talentów, cudnego braciszka wyszczerzonego i reszty gwiazd pospolitych to pewnie błyszczy i w towarzystwie bryluje, celebryta! Nic tylko gratulować! – wołam, a na koniec dodaję jeszcze: – Matoł!
          I rozłącza nas, bo pewnie się burakowi kasa kończy na koncie. Więc wzdycham głośno i oczami przewracam. Za oknem ciemno, śnieg sypie i w ogóle mi się w tym cholernym Kuusamo nie podoba. Kawę sobie kupię, a co. Świństwo takie z automatu, ale co sobie żałował będę, jak już się tyle męczę z całym złem świata. Guzik naciskam, drobne wrzucam i jaja. Kasę zeżarło, kawy nie dało tylko mi jakieś napisy durne wyskakują na czerwono po fińsku i mrygają jakby na alarm. Wszystko się na mnie nagle uwzięło na amen? Pięknie! Wynaleźli sobie sposób genialny, żeby skoczków z Polski bezkarnie okradać! Więcej takich automatów postawią i zaraz kasy nazbierają na dofinansowanie fińskich nielotów. 
          - O Mustaf! – słyszę nagle, więc mierzę jegomościa spode łba. Wszelki duch Pana Boga chwali, Klakier we własnej osobie automat z kawami swoją facjatą zaszczycił. I nawet poznał kim jestem! Nie no, normalnie powinni go w Pucharze Świata za taki geniusz awansować. – Automat zepsułeś?
          - Ja? – pytam oburzony i w myślach do pięciu liczę, żeby się pohamować i niekulturalnie pytania Klakiera nie podsumować. 
          - A kto wrzuca złotówki w Finlandii do automatu z kawą?
          Się normalnie znalazła mądrala pierwsza i znawca waluty na końcu świata! I nawet w spokoju świętym na korytarzu na krześle sobie siedzieć nie mogę, bo zaraz jakiś matoł przyjdzie i mi zakłóca atmosferę i niszczy środowisko naturalne wokół mnie. No, ale już się przyzwyczaiłem, że zawsze wszystko się przeciwko mnie sprzysięga.

kochasz to miasto, 
nawet jeśli to nie brzmi jak prawda
byłaś wszędzie i wszystko było w tobie


          I żeby nie było, że nie mówiłem. Żeby nie było, że nie ostrzegałem, bo od początku powtarzałem, że tak będzie! Ale oczywiście wszyscy mądrzy w FISie moich rad, nawet jakby im dopłacać, pod uwagę nigdy nie wezmą i proszę bardzo! Widowisko się udało po prostu idealnie! Walter to chyba rodzinę gdzieś tu ma jakąś w pobliżu, bo po cholerę by się na te zawody na takim zadupiu upierał jak ciotka Danuta na trzepanie dywanu przed świętami? Musiałby jeździć kawał świata, a tak to raz w roku za darmochę wszystkich krewnych i znajomych odwiedzi. A ty się męcz człowieku i użeraj. Najpierw treningi przesunęli, potem odwołali całkiem i żeśmy pół dnia na tyłkach siedzieli w tym durnym hotelu. Wczoraj nas z kolei wywiało na skoczni na wszystkie strony, ale Walter wyszczerzony, bo się nawet kwalifikacje udało dokończyć, więc stał do wieczora pod bramą i czekał na brawa. Stefcio pierwsza gwiazda dał za to popis wyjątkowy swoich umiejętności lotniczych i z Grekami walczył o miejsce sześćdziesiąte. Nawet Kruczek się wkurzył i w jakimś wywiadzie powiedział, że będą zmiany w składzie, więc może w końcu tego Titusa sierotę wezmą na jakieś zawody. 
          A co mnie spotkało, to nawet nie będę powtarzał, żeby się niepotrzebnie nie denerwować… Nie dość, że jak debil w kasku majtkowym wyglądam i mi się zdaje, że non stop się na mnie wszyscy gapią, to jeszcze walczyć z siłami przyrody muszę! No, ale nie będę przypominał. No i Ciebie znów nie ma co martwić po raz kolejny... Wiesz jak się denerwowałem o Ciebie jak z tym pierońskim wiatrzyskiem przebrzydłym walczyłem! Tylko o Tobie myślałem, co przeżywasz przed telewizorem! No, ale przecież nie warto do tego wracać i komentować. Bo oczu nie mają geniusze od światła zielonego? A może czytników odczytać nie potrafią, wiatrołapów? Trzeba było iść na kurs doszkalający albo receptę na okulary wykupić! Jak im szkoda kasy to by powiedzieli, to ściepę byśmy wśród skoczków ze wszystkich krajów po kolei zrobili. Dwudziesty pierwszy wiek mamy, sprzętu tyle naprzyczepiane na każdym kroku, żeby zapewnić bezpieczeństwo, a człowieka mało nie zabiło na oczach świata!


czego nie masz, nie potrzebujesz teraz
czego nie wiesz, możesz jakoś poczuć
czego nie masz, nie potrzebujesz teraz
nie potrzebujesz teraz, nie potrzebujesz teraz
to był piękny dzień



          No i znowu wieje, jakby się wściekło od rana, bo by nie było, bo by tradycji zadość się nie stało. Ale żem sobie powiedział, że się nie będę przejmował niczym i sobie krwi na durną skocznię niepotrzebnie psuł. Kwalifikacje odwołali, więc Stefcio chodzi wyszczerzony, bo się do konkursu załapał i sobie skoczy ostatni raz w Pucharze Świata, zanim go na Titusa wymienią. Jeszcze się nie zaczęło, a już opóźnienie mamy jak PKP. Na liście 75 matołów i ja, więc coś czuję, że znowu sobie tyłki będziemy trenować siedząc i czekając na zmiłowanie. I dalej nie rozumiem po cholerę konkurs na takim zadupiu robić. Jedzie się tyle czasu, a potem wieje na urwanie łba cały czas i nawet kibiców za bardzo nie ma, bo taki ziąb, tylko matki, żony i kochanki fińskich nielotnych skoczków stoją na dole wyszczerzone. Ale sobie powtarzam, spoko Kubacki, oddychaj głęboko, jeszcze trochę i się skończy, do Polski wrócimy i na rok będzie odklepane. A w Zakopanem Ty na nas wszystkich czekasz i wszystkie biznesy Twoje pomysły genialne będziemy obgadywać. I będzie pięknie! Nie będę się więc durną skocznią przejmował. 
          No i siedzimy jak debile w szatni, gapiąc się w ścianę. Żyła śpi na ławce wyciągnięty na wznak, a my co chwila czymś w niego rzucamy, nie dla rozrywki, lecz temu, że chrapie. Klakier kręci nosem, bo mu się laptop do neta nie chce podpiąć, ale co się dziwić, jak tu takie zadupie? A tam już skaczą jakieś buloklepy genialne po kolei, w tempie takim, że jakby się uprał, to ten co wylądował, by zdążył z powrotem wyleźć na górę i skoczyć drugi raz. A reszta stoi w przecudnej urody kocykach, co serio wyglądają jakby je kupili na jakiejś okazyjnej przecenie w sklepie z antykami u babci Krystyny. Takie czasu zmarnowanie. Więc siedzimy, nic się nie dzieje, siedzimy, siedzimy. 
          - Dopiero Chil Ku Kang skoczył – gada Stoch, co właśnie wrócił z przeszpiegów, a nazwisko sprawdza dwa razy na kartce. Albo imię, bo cholera wie. – Numer piętnaście – dodaje, nim my z Klakierem żeśmy na liście startowej sprawdzili. I zaraz gleb bez pytania o pozwolenie siada obok nas. – A co ty tam, Dejvi piszesz?
          - Nie mów do mnie Dejvi! – syczę przez zęby i wzrok wbijam w białą kartkę papieru przed sobą. – Byś mi raz w życiu pomógł, a nie!
          Klakier już zwęszył możliwość do popisywania się swoją inteligencją wrodzoną domniemaną i zaraz brwi unosi i mi przez ramię zagląda. Tak to jest z mądralami i kujonami wstrętnymi, gorszymi nawet niż Baśka.
          - Podanie piszę – tłumaczę. – Do sponsora. 
          - Żeby dla wszystkich ciastka przysłali! – budzi się Wiewiór, bo ten wszystko wie i wszystko słyszy jak nie potrzeba. A co się odezwie, to ręce opadają i bo co zdanie to durniejsze, więc po krótkiej analizie stwierdzam, że najmądrzej go będzie zignorować.
          - Podanie, żeby mnie zwolnili z obowiązku noszenia kasku. Albo przynajmniej, żeby mi czapkę pozwolili inną mieć. Majtkowy róż mi nie pasuje do cery. Jak napisać „majtkowy” po angielsku?
          No i jasne! Zamiast pomóc koledze i wesprzeć w trudnej sytuacji to siedzą i chichoczą jak nastolatki i ani jeden nic nie doradzi i nikt nie wpadnie, by zapytać czy pomóc jakoś potrzeba. A ciastka żreć to pierwsi i zawsze się chętni znajdą. Dobrze, że chociaż mi podpowiedziałaś, żebym się nie przejmował i po angielsku pisał, jak niemieckiego nie umiem, bo już bym całkiem szans żadnych nie miał na pozytywne zakończenie sprawy. Ale tak to jest z debilami, ani trochę wsparcia i bezinteresownej pomocy. Kręcę głową oburzony, a wtedy Skrobot do szatni wpada i nie ma się co dziwić, bo tylko tego buraka brakuje, więc przylazł. Mało, że mi pokój zajmuje w hotelu.
          - Stefek przeskoczył skocznię! – ogłasza radośnie i już się wszystkie matoły zerwały i lecą patrzeć na telebim ustawiony czy nam Skrobot durnoty jakiej nie wciska! Ale prawda najprawdziwsza! Hula stoi wyszczerzony i pokazują w telewizorze jak się z Mikołajem fotografuje. A żadne inne matoły tak daleko jak on nie skaczą! No i dobre się skończyło, bo trzeba leźć na górę.
          I znowu z pięć godzin mija, a my teraz u góry siedzimy i dalej się nic nie dzieje. Matoły się ślamazarzą, zamiast skakać, a i tak wygląda na to, że nasz Stefuś to wygra, bo pewnie już i tak tam przymarzł do miejsca dla lidera, więc zostanie tam do końca. A my siedzimy. Stocha i Ziobry jeszcze nie ma, więc sobie musiałem znaleźć nowych kolegów. Więc z Japończykami razem siedzimy. I już się do dziesięciu po japońsku nauczyłem liczyć: ichi, ni, san, shi, go… Cholera jasna! Wszystko odwołali!

zabrakło ci szczęścia
i masz powód do zmartwień
ruch uliczny utknął
i nigdzie się nie przesuwasz




--
Wszystkiego dobrego na Nowy Rok! Wiele radości i wewnętrznej siły. I luzu. Luzu na każdy dzień!
A chłopakom szczęścia do wiatru i do ludzi. Albo do ludzi i do wiatru. I cierpliwości do wszystkich ekspertów i specjalistów ;)
Aria Fresca


22 komentarze:

  1. DZIEWCZYNO! WIELBIĘ CIĘ! I TWOJĄ WYOBRAŹNIĘ! I WSZYSTKO! BOŻE!
    nawet nie wiesz, jak bardzo w tej chwili był mi potrzebny ten rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeejjuu.. ta scenka z córką Huli!<333 omnomnomno.. xdd
    Ehh, ci to nie mają szczęścia do warunków, oj nie mają ;/
    Czekam na następne! ^^

    Pzdr :3 + nwm, czy jeszcze czytasz, ale zapraszam na nowe rozdziały;
    http://moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No Dejvi, Dejvi pisz do sponsora, masz rację pisz! :D
    Ach, słynne Kuusamo i wielka radość, że Stefka wywiało na lidera i już się cieszyłam i wiem, że ty równie i nzów ten WIATR nie pozwolił nam zakończyć konkursu i Hoffer też maczał w tym palce.
    No ale dobrze, że powoli zaczynasz gonić konkursy xD
    Wszystko było piękne i Buba też, chyba najsłodsze z całego parta <3
    Tobie również wszystkiego dobrego, udanej imprezy i oby rok 2014 był zdecydowanie lepszym rokiem pod wieloma względami dla ciebie ;)
    Pozdrawiam ciepło! :*
    http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stefka nie wywiało tylko raz jeden skoczył tak, jak zawsze powinien! Za życzenia dziękuję! I również ślę najlepsze dla Ciebie i dla wszystkich innych, którzy czytają (:

      Usuń
  4. Wiesz co, słoneczko? Ja w pełni podpisuję się pod tym, co napisała Alice. No masakra.
    Ale pozytywna masakra.
    Zresztą Dejvi zawsze mnie masakruje ^^
    Złotówki do fińskiego automatu.... Hahahahah, nie żyję. Dosłownie nie żyję XD Kubacki go popsuł. A! No i oczywiście, że dzwoni się na koszt odbiorcy, przecież to jest oczywiste :D
    "Na liście 75 matołów i ja". Dejvi mój, jakiś ty biedny :c

    Szczęśliwego Nowego Roku, złotko!
    Buziaki! *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czy to nie jest logiczne? Nie dość że dzwoni do kogoś to jeszcze by miał płacić? :D

      Usuń
  5. Tylu matołów!!! Dejvi przecież ty powinieneś mieć już tyle kryształowych kul. Najpierw skaczą matoły( 75 na starcie), potem ludzie inteligentni- (tylko 1).
    Drogie FIS, przecież tych kategorii nie wolno tak sobie dla wygody pomieszać.
    I córeczka Huli- wychowanka Dejviego. Oj będzie miał Stefcio problem gdy mu taka mały, kobieca wersja złośliwca dorośnie.
    Ok kończę i powodzenia z listem Dejvi.
    A tobie szczęśliwego Nowego Roku:*

    OdpowiedzUsuń
  6. PŁACZĘ! Łzy leją się stale po mojej twarzy i nie wytrzymam! Zaraz ryknę śmiechem tak potężnym, że mój zacny staruszek wyskoczy z kapci, bo... ten rozdział był mistrzostwem mistrzostwa, choć takie określenie pewnie nie istnieje :D
    Jak napisać „majtkowy” po angielsku? - to mnie całkowicie pokonało, zrzuciłam laptop z kolan i obiecałam sobie dalej nie czytać, bo przepuklina gwarantowana :D No i wcześniej ten słodki dzieciaczek wybrał właśnie jego, takiego skończonego mamrołę, a odrzucił Kota, co brew wyginał, wdzięczył się i tym podobne.
    Ja Cię wielbię za to opowiadanie i mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz publikować, a przynajmniej do czasu, gdy nie będę już mogła widzieć tych literek składających się w cudowne kwestie naszego Złośliwca.
    Pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego, co najlepsze w nadchodzącym roku. Nie zmieniaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzidzia woli Dejviego, ale nie będę przypominać, że tutaj już niejedna osóbka mówiła, że Złośliwca kocha miłością wielką, a chyba tylko jedna Aia uległa kocurowemu urokowi. A Klakier się znowu tak nie wdzięczył tyko chciał być miły!

      Usuń
  7. Hahaha! Nie no naprawdę ty to masz dar do pisania komicznych opowiadań ! xD Aria mówię ci idź do kabaretu i polskich skoczków wystawiaj! :D Moja mama i tata na 100% by cię oglądali bo od nich się skoków nauczyłam i oglądają zawsze kabarety :D Rozdział jak zawsze świetny! :) Kocham Dejviego <3 :D Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ogromną fanką Buby! :) Widzę, że dzieciaki go lubią i Dejvi staje się wtedy nawet taki mniej sarkastyczny, a można i powiedzieć, że słodki (każdy facet z dzieckiem wydaje mi się słodki) :) Uwielbiam jego myśli i uważam, że jest podobny do mnie - złośliwy i sarkastyczny. :D Za każdym razem gdy go widzę podczas konkursu zastanawiam się jakby to skomentował Złośliwiec :> Pozdrawiam cieplutko i również życzę Szczęśliwego Nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Słodki Złośliwiec :D jak ulał to określenie pasuje ^^

      Usuń
  9. Uwaga, pisze krótki komentarz (ciekawe czy mi to wyjdzie. Mam świeżo pomalowane paznokcie więc może w obawie, żeby ich nie malować jeszcze raz ograniczę się tylko do najważniejszego) ponieważ zostawiłam sobie nadrabianie Złosliwca na koniec, bo chciałam sobie móc z nim dłużej pobyć sam na sam (no dobra, z Klakierem to sam na sam, sorry Dejvi, ty i różowy kask zajmijcie się nauką niemieckiego :P) a tutaj się aż trzy odcinki uzbierały bez komentarza, więc zanim przyjdę z prawdziwym (przecież nie zostawię tego genialnego faceta i cudownego opowiadania z kilkoma słowami komentarza, o nie) wywodem, chciałam dać znać, że kocham Kla... Złośliwca, a w szczególności Złośliwca w majtkowym różu na głowie (haha, śmiej się dziadku...), Złośliwca psującego automaty z kawą (Euro Dejvi, Euro się wrzuca. Finlandia to cywilizowany kraj. W ogóle to foch, jak ty tak możesz na ten cudowny kraj nadawać?). Przede wszystkim moje serce skradła jednak mała Hulówna i jej Bubaaaaa :D Widzisz Złośliwcze, było tak małą rozpieszczać pod tą skocznią wtedy? Chociaż ja tam dobrze wiem, że ty przy tym Bubaaaaa to pewnie zadowolony i napuszony jak Klakier na podium :D W końcu najlepszy dowód, że Złośliwiec jest najlepszy, skoro nawet dziecko się tak na nim poznało :D
    W każdym bądź razie, Bubaaaaa wygrała wszystko. Nawet telefon do Miętusa, nie ma to jak dzwonic na czyjś koszt, namarudzić mu, wyzwać od kolaborantów, a później z fochem się rozłączyć. Dejvi rządzisz, naprawdę.
    Ok, zmykam się szykować a z prawdziwym komentarzem jeszcze tu wrócę, po prostu chciałam dać znać, że czytam, czytam i uwielbiam ich wszystkich, a tę wiadomą dwójkę najbardziej (na Tougher nie kociłam, to tutaj muszę swoje Klakierowi oddać :D)
    Szampańskiego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku :*
    Dejvi do zobaczenia w 2014 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za krótki komentarz i Twoje dwa słowa :D Tutaj trochę przyspieszenie, bo bardzo chcemy ze Złośliwcem dogonić prawdziwy świat. Wystarczy, że u Ani muszę się cofać w czasie o pół roku :D

      Mam nadzieję, że Sylwester się udał :) Witamy w 2014 :D

      Usuń
  10. Scena z malutką Hulą jest po prostu rozwalająca. A jej koniec to mnie żywcem rozczula :)
    "Się tłumacz matole, że własne dziecko by na ciebie nie głosowało w plebiscycie Przeglądu Sportowego, jakby cię kiedyś nominowali przez pomyłkę.?" - zabił mnie ten tekst :D
    Zauważyłam, że Dejvi bardzo lubi używać słowa "pomyślunek" :)
    Dowaliłaś z tymi złotówkami w fińskim automacie ;D
    "Stefcio pierwsza gwiazda dał za to popis wyjątkowy swoich umiejętności lotniczych i z Grekami walczył o miejsce sześćdziesiąte." Ja rozumiem, że on wszystkich tak lubi, ale Stefana to chyba z powodu przyjaźni z Kamilem ciągle wyróżnia :P
    "Jak napisać „majtkowy” po angielsku?" hahahaha :D
    Uwielbiam Cię, no po prostu uwielbiam! Ciebie i Twojego Złośliwca :D
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dejvi ma kilka słów, które zdecydowanie lubi używać, co sprawia, że ich nadużywa :) Ale cóż. Tak już ma.

      Usuń
  11. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Złośliwcowe opisy są jak miód na moje uszy, gdyby on wiedział, co ze mną robi tymi swoimi epitetami ;P
    Nie no żart, ale fakt, za każdym razem ja się wręcz turlam po podłodze i czytam rozdział po kilka razy.
    a Stefanowa córa wiedziała kogo wybrać, przecież to Dejvi jest, no nie? :D jak mogłaby go nie kochać? :P Wszystkie go kochają.... no może poza jedną, ale ona jest już raczej nieosiągalna ;P
    Ale nawet stojąc na skoczni można się języków nauczyć! Bo gdzie on by się uczył liczyć do 10 po japońsku? Angielski zna, niemiecki z translatorem i Stochem daje radę, czego chcieć więcej? Teraz świat stoi otworem dla Złośliwca ;D
    Oby ten rok przyniósł ci mnóstwo weny ;)
    Pozdrawiam cieplutko i nieśmiało zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za komentarz. I spieszę wyjaśnić, że Złośliwiec jest wszechstronnie utalentowany, więc nie dziw, że tak szybko się uczy języków. Teraz to powinien w sumie rosyjski, bo co będzie w Soczi po japońsku liczył? ;)

      Usuń