2013-12-22

Odcinek 12. I can't help falling in love with you

















kochanie tak to jest
niektóre rzeczy muszą się wydarzyć
weź moją rękę, weź całe moje życie
bo nie mogę nic poradzić, że się w tobie zakochuję
bo nie mogę nic poradzić, że się w tobie zakochuję




          Klakierowi to już naprawdę chyba całkiem mózg wyssało. Już się pakujemy do busa, żeby jechać na lotnisko, bo przecież trzeba się transportować prosto do Chorwacji, a temu się nagle zebrało na prezentowanie nam nowego sprzętu. Szczęka to mi do kolan opadła i aż oczami mrugam, bo już mi do głowy przyszło, że coś ze mną nie tak. Zerkam na resztę, ale ci mają takie miny, że wszystko wskazuje na to, że nie mi tutaj odbiło. Klakier będzie miał różowy kask! I to taki róż majtkowy! Nawet po nim się tego nie spodziewałem. Bo jasne, że pierwszy laluś z niego i chodząca królewna, no ale taki róż majtkowy na tej głupiej łepetynie nosić? Pogięło go całkowicie. Będzie mądrala w różowym kasku po skoczni paradować! Nie będę się do buraka przyznawał, nie ma mowy! Aż otwieram usta, bo sobie właśnie uświadamiam, że to bardzo możliwe, że kiedy na podium w drużynowym staniemy razem, a nie daj Panie Boże np. w Soczi (tzn. daj Panie Boże, żeby w Soczi, ale nie z majtkowym Klakierem!) to na wszystkich zdjęciach będziemy my i ten debil w różowym kasku obok! No obciach jak stąd do Niżnego Tagilu! Kręcę głową oburzony, ale wtedy wyjaśnia matoł wszystkim, że ten kask to dopiero będzie POMALOWANY, a na razie jeszcze NIE JEST POMALOWANY i dlatego taki majtkowy. Potem Klakier opowiadać zaczyna, jaki to będzie jego kask elegancki, że tu jakieś maziaki, tu autograf, tu jeszcze jakieś inne zdobniki, ale już nie słucham, bo przecież zanudzi na śmierć człowieka tymi wymądrzeniami. Skaranie boskie z takimi talentami!
          Za Titusem się rozglądam, żeby sobie obok miejsce zaklepać, ale nie widzę nigdzie matoła. Jasne! Co się będzie wyjazdem przejmował, Dawid Kubacki jak zwykle za niego będzie myśleć i siedziska pilnować, coby miał gdzie swoje cztery litery umieścić! Taki to się umie ustawić! W ogóle to busa nowego mamy. Tak to się wąsaty Polo szarpnął. Znaczy się nie dam głowy, że takiego od nowości nam kupili, całkiem możliwe, że starego dziada jakiegoś odmalowali i okleili jak trzeba, żeby nie było. Trochę obciachowo w całości wygląda, ale już wczoraj po treningu w Szczyrku Klakier zdjęcie na Facebooku wkleił i wszystkie matoły wychwalają po kolei. No, ale nic nie zrobisz. Kretyna pomyślunku nie nauczysz. No i gdzie ten Titus ślamazara? Małolaty nam wszystkie miejsca zaraz zajmą! W ogóle to nazbierali bachorów tyle, że już się sami doliczyć nie mogą. Się szykuje wycieczka szkolna normalnie idealna. Ciekawe kto będzie towarzystwa pilnował. No, idzie ostatnia ciamajda!
          - Titus! Gdzieś ty się matole podziewał? Przecież zaraz jedziemy!
          - Aaaa, z Basią rozmawiałem... –  wzdycha. Nie no, normalnie jak w gimnazjum! Ale już dam z łaski spokój temu matołowi, bo widzę, że uszami w chmurach buja i do normalnej konwersacji zupełnie niezdolny. Kręcę głową zrezygnowany i obok niego siadam, kątem oka jego maślaną minę obserwując. Koniec świata z tym Titusem. 


czy powinienem?
 czy to będzie grzech?
 ale nie mogę nic poradzić, że się w tobie zakochuję



          Trzeba przyznać, że raz w życiu dobrze to zgrupowanie obmyślili. Ten nasz trener to jednak oleju trochę w głowie ma, od zawsze powtarzałem, że on dla nas szkoleniowiec idealny. Więc też nie ma co się dziwić, że wszystkie matoły najchętniej by się do naszej kadry przepisały. No, ale marzenie ściętej mózgownicy! Na kadrę narodową najbardziej elitarną i prestiżową, to trzeba sobie zasłużyć pracą własną i zdolnością umysłu, a nie pchać się jak hołota drzwiami i oknami. Ale tłumacz głupiemu! Więc przyjechały tutaj z nami na treningi do Chorwacji przeróżne małolaty i buloklepy, bo wierzą, że od przebywania z nami im umiejętności skakania przybędzie. No, ale co zrobić? Niech mają i się cieszą, niech się na nas wzorują, to może coś z tego kiedyś będzie. Dziś to w ogóle były treningi pokazowe jak wsie potiomkinowskie malowane dla carycy Katarzyny, bo jakieś grubasy od Pola przyjechały, chodzą z wąsami wyszczerzone i zdjęcia nam robią jak w zoo, coby się chwalić potem wszystkim, jak to oni o nas dbają i jakie warunki nam zapewniają dogodne. A tak naprawdę to każdy wie, że wakacje chcą mieć za darmochę w delegację służbową wpisane. No, a my jak ostatnie debile musimy od siódmej rano jak nienormalni wszystkie rodzaje treningów grubasom prezentować i skaczemy przez płotki, i na rolkach, i ze sztangą przysiady, i w hokeja na trawie gramy, i co tylko sobie spece zażyczą. Wzdycham, ale nie będę nic komentował, ani palcem matołów wytykał, bo mam inne problemy na głowie.  Muszę sobie znaleźć kogoś, kto mnie będzie finansował.
          Bo dobrze mówiłaś ostatnio, że trzeba iść do przodu, a nie stać w miejscu. I że nie ma tego złego, co by na lepsze nie wyszło! Że też ja tyle czasu głupi byłem! Bo na cholerę mi tak sponsor, co pieczątki robi? Na czole sobie durną pieczątkę przybiję czy gdzie? Dobrze mi radziłaś, nie ma co dumać długo, trzeba znaleźć inną propozycję, która będzie godna mojej skromnej osoby. Ty to w ogóle taka mądra jesteś, że Twoje słowa to powinni w elementarzach dla bachorów drukować, żeby pomyślunku od małego uczyć. A jak ja mam się w Tobie nie zakochiwać na każdym kroku, jak Ty taka cudowna jesteś?
          Odpalam więc kompa i zaraz się loguję, na skrzynkę moją, własną, mailową, prywatną, bo mi mówili kiedyś administratorzy, że przyszły jakieś oferty sponsoringu, a ja żem je wszystkie do spamu wywalił. Taki jestem rozchwytywany po tym Val di Fiemme, że przecież nie ma się co zupełnie dziwić, oferty wszelakie całą skrzynkę by mi zawaliły. I rzeczywiście! Haha! Są! Teraz tylko trzeba coś znaleźć eleganckiego i co ważniejsze przydatnego w życiu, a nie jakieś pieczątki beznadziejne. Co mi tu wysłali? Masło. Jasne! Cymbały wymyśliły, że będę masło reklamował! Niech się w nos ugryzą, buraki, przecież ja od zawsze wolę margarynę. Proszek do prania! Idioci! Nie będę z siebie przecież pajaca robił i jak Zygmunt Hajzer suszył białe skarpetki na sznurku na pokaz. Coś innego muszę znaleźć! Olej? Do dupy. Mleko? Do dupy. Makaron? Do dupy. Co ja? Babcia Amelcia jestem, kucharka wyjątkowa, utalentowana? Zero pomyślunku w tym kraju i zero strategii marketingowej. Prądu żadnego nie będę przecież reklamował, ani węgla, bo bym się w piekle smażył za promowanie zatruwania środowiska! Zapomnijcie, matoły! Co tam dalej jest? O! Auta! Idealnie, samochód mi dadzą gratis! Otwieram ofertę i czytam. Matoły oczywiście po angielsku napisały, ale całe szczęście dla mnie to żadna trudność, bo przecież jestem człowiek na poziomie! Nawet wstępną umowę już przygotowali! Oj, coś czuję, że współpraca się nam będzie z powodzeniem układać! Ale, kurde, czytam dalej, do końca maila przewijam, a nic o samochodzie dla mnie nie ma! Skandal! No, wymyślili sobie idealnie! Ja im będę swojej twarzy prywatnej użyczał i im nabijał sprzedaży, kasiory do portfela pchał, a sam będę jeździł rozklekotanym gratem! Oj, nie ze mną takie numery, ja się nie dam w trąbę wywinąć nikomu! Dwa razy czytam, bo może małym druczkiem, gdzieś napisali, ale nie! Ani słowa o korzyściach samochodowych dla mnie! Skandal! Niech się w nos ugryzą matoły, jeszcze się będą prosić sami, jak będę laury odbierał i każdy jeden będzie chciał mnie finansować! Zamykam list od tych chytrusów, matołów ostatnich, dusigroszów i szukam dalej. Długopisy? Dobrze widzę? Teraz to mam ubaw po pachy, bo co? Ja będę długopisy reklamował? Dobre sobie... Kawa? Nie! Herbata? Nigdy w życiu. I jakaś firma, co jej nikt nie zna, a na mnie chce sobie interesy robić... I co ja mam zrobić? Jeszcze patrzę, bo mi wysłali taką jedną propozycję, tylko po niemiecku i kurde nie rozumiem ani słowa.
          - Kaaaaaaaaaaaaaaaamil!  drę się przez otwarte okno balkonowe do sąsiedniego pokoju. Chociaż raz się domniemana inteligencja Mistrza Świata przyda.  Chodźże tu szybko! Bo nic nie kumam, co oni mi tu napisali!
          Chwila mija, a przyłazi cudny lider kadry, co niby taki pięknie wszechstronnie wykształcony. Zaraz się przekonamy czy się ta jego mózgownica do czegoś pożytecznego nada. Chyba tyle co z łazienki wyszedł, bo łeb wyuczony ma mokry. Patrzy na mnie chwilę zaskoczony, więc tłumaczę, jak głupiemu, o co mi chodzi.
          - Było się uczyć języków, jak chcesz międzynarodową karierę robić  poucza mnie pierwszy geniusz, a ja oczami przewracam, bo co on? Matka chrzestna moja czy opiekun prawny, że się tak nagle moją edukacją przejmuje? Ale wyjaśnia mi wszystko po kolei i zaraz na wstępie stwierdzam, że oferta idealna. Ciastka! Przynajmniej ciastek za darmochę się najem ile wlezie!
          - Weź im napisz, że się zgadzam  mówię wyszczerzony i stoję nad Kamilciem z rękami założonymi i wesołą miną.  No szybko!
          - Ale może doczytamy do końca!
          Ten to zawsze nadgorliwy! Kto by całą listę tych ich warunków durnowatych czytał? Najważniejsze ile mi będą płacić i co w zamian dostanę przecież.
          - Dajże spokój! Pisz im szybko, że ja chętny!  gadam, bo matoła, to trzeba na każdym kroku pilnować po prostu. Wzrusza więc Pan Magister ramionami i wszystko elegancko pisze do nich po niemiecku, dokładnie, co mu mówię. List wysyła i idzie łeb suszyć, a ja się wpatruję w ekran jak zaczarowany i czekam, czy coś odpiszą. Chwila nie mija i jest! Cały mail długaśny wypisali, a na koniec pytanie: Der Postversand oder die persönliche Entgegennahme? Kurde, se będę musiał słownik niemieckiego kupić! Nie będę przecież wtajemniczał Kamilcia we wszystkie moje tajne ustalenia handlowe. Kręcę nosem chwilę, bo nie wiem co mam zrobić. Nic no, wujka Google trzeba się zapytać. Wpisuję literka po literce i wychodzi na to, że się pytają jak mi ciastka dostarczyć! Haha, to jest porządny sponsor od razu o mnie myślą, a nie jak te buraki, co ciągle z pretensjami. No jak przesłać? No przecież, że pocztą, nie będę pół Europy po wafelki jechał! Więc wpisuję na translatorze i zaraz im ślę:  Mit der Post schicken alles!!! I na końcu, że czekam dopisuję: Ich warte! Adres im napisałem, więc teraz tylko czekać na przesyłkę. Ja to jednak w życiu nie zginę. Ani trochę.


jak rzeka, która z pewnością wpada do morza
 kochanie tak to jest
niektóre rzeczy muszą się wydarzyć
nie mogę nic poradzić, że się w tobie zakochuję



          No i teraz to już ostatnia prosta, bo zaraz sezon się zacznie i będzie się działo! Niby nic się nie zmieniło, trenujemy dalej, na torach lodowych w Oberstdorfie byliśmy, ale już się włóczą za nami wstrętni dziennikarze non stop wszędzie i ciągle pytają, czy się do Soczi szykujemy. Oni się szykować powinni i dokształcać mózgownice durne, a o nas to już spokojni niech będą, bo nie my wstyd przynosić będziemy. Klakier głupi bryluje na Facebooku i w ogóle chodzi cały uhahany, choć zazdrość to mu się uszami wylewa jak widzi, jaki Żyła popularny. Bo gęba Wiewióra to w ogóle wszędzie już jest i niedługo mikrofalówkę jak otworzysz, a ci Pieter wyszczerzony wyskoczy. Powariowali wszyscy na jego punkcie. Wagraf to po bandzie już całkiem pojechał, bo wymyślili, że teraz będę małolaty wspierać. Krzyż na drogę! Całe szczęście, że ich zawczasu pogoniłem. A oni akcję całą wymalowali i wielkie ogłoszenie nowego teamu. Niech się w nos ugryzą, kalko-klepacze! Wielka miała być tajemnica, a Klakier papla o za długim jęzorze dwa dni wcześniej na Facebooku wypaplał, tak na idiocie polegać. Ale mają za swoje, za całą niesprawiedliwość wobec mnie i za całą krew, jaką mi zepsuli swoimi żalami nieuzasadnionymi zupełnie. Jeszcze będą za mną tęsknić i listy pisać, żebym raczył wrócić i im markę ratować. Na dodatek do wszystkiego to nas nawet ostatnio pokazywali w telewizorze. Komedia była i strata czasu zupełna. Usadzili nas na środku i wszystkie talenty się spotkały i debatowały o nas, a my jako żywa ilustracja, coby oglądalności nabić pacanom. Polo brylował i z piętnaście medali głosił dumny, jakby sam jechał skakać. Pół dnia stracone! Jeszcze nas wyfotografowali z każdej strony, nagrali wymądrzenia Klakiera i dopiero nam do domu pozwolili jechać. Tak to było.
          A dziś to już się pakuję do Klinghental. Niby jeszcze trzy dni zostały, ale lepiej się pilnować zawczasu, coby wszystko było gotowe. Walizka na środku pokoju leży, a ja dumam w czym to mi będzie najbardziej do twarzy. Sprzęt już całkiem gotowy, wszystko jest. Kombinezony mam eleganckie, dopasowane i narty aż się błyszczą. Kartki z autografami gotowiutkie też już przyszykowane, będę mógł wszystkim moim fanom rozdawać. Biorę kolorową pocztówkę w rękę i patrzę z uśmiechem. Ty to jednak jesteś! Tak szybko mi nowe zdjęcie przygotowałaś i takie cudne, że wszystkim oczy na wierzch wyjdą jak mnie zobaczą! Gapię się tak na Twoje dzieło uśmiechnięty, kiedy dzwoni dzwonek do drzwi.  Kogo diabli niosą? Otwieram drzwi, patrzę, a to Ty! A to ci dopiero! Taka wizyta przemiła, tylko u mnie taki burdel, cholera.
          - Cześć, Dejvi! Spakowany?
          - No już prawie!  mówię nieśmiało.  Właśnie jestem w trakcie...
          - Bo mam do Ciebie sprawę! Biznes! Wpadł mi do głowy taki pomysł i bym Ci chciała zaproponować...
          - Na wszystko się zgadzam!  wołam zaraz radośnie, bo ja przecież mam pełne, bezgraniczne do Ciebie zaufanie całkowite, a Twoja mądrość wrodzona już nie raz się ujawniła i mnie oczarowała na amen. Zapraszam Cię do kuchni i parzę herbatkę malinową, jak lubisz. A całe pomieszczenie wypełnia zapach migdałów. Opowiadasz coś dalej i ja z chęcią bym Cię dalej słuchał i stał tak dalej rozmarzony, herbatkę mieszając, ale mi dzwonek do drzwi przerywa. Nie no! Kogo to znowu do mnie przywiało w takim momencie? I jeszcze ktoś dzwoni, jakby się paliło! Lecę do drzwi wejściowych, otwieram wściekły z trzaskiem, a to listonosz stoi i się szczerzy jak głupi. Kubackiego na oczy nie widział? Oczami przewracam, ale zaraz wzrok pada na pudło, co głupek trzyma! Hura! Ciastka przyszły! Biorę paczkę szybko i nawet napiwku nie zostawiam, bo co ja? Organizacja charytatywna jestem? Lecę do Ciebie, do kuchni, szybko otwieram przesyłkę, bo do herbatki malinowej to będę ciastka pasowały jak ulał. Lecz prawie mdleję i padam trupem na posadzkę, jak widzę, co to jest... Pięknie! Kask mi nowy przysłali... Wyjmuję go i trzymam na rękach wyciągniętych, walcząc ze sobą, żeby się nie rozpłakać przy Tobie, jak ostatnia fajtłapa. Taki wstyd!
          - Oj Dejvi, wcale nie jest taki najgorszy...  odzywasz się, a gdy ja tak powolutku na Ciebie oczy swe kieruję i widzę Twój uśmiech od ucha do ucha i rozbawione spojrzenie, to chciałbym się pod ziemię zapaść. To mnie Twój mężunio wyszykował. Tak to matołowi ufać, przyjacielowi dwulicowemu, co chytry jak lis mnie za plecami wykolegował! Pięknie.


nie mogę nic poradzić, że się w tobie zakochuję
 nie mogę nic poradzić, że się w tobie zakochuję





--
I jaki morał z tego? Czasem warto się uczyć języków. Nawet niemieckiego :))
W następnym odcinku już się zacznie Puchar Świata!

A w prawdziwym świecie? 
Czapki z głów, panie Kamilu, czapki z głów!
I dla pana, panie Jaśku, też brawa!



19 komentarzy:

  1. Ahahahha.. oj, Dejvi! Musisz się jednak tego niemieckiego nauczyć, musisz! :P
    Hmm.. ciekawe o jaki biznes chodziło Ewie.?
    Noo.. dzisiaj się nie rozpisuję za bardzo, bo muszę spadać.
    Czekam na kolejny! ^^
    PS. Tak, tak.. Czapki z głów dla Kamila, ale i dla Ziobry(dobrze odmieniłam?)!! <3

    Pzdr :3 moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahahaha xd
    Gdyby nie fakt, iż się czuję fatalnie, to miałabyś tu całą przygłupią epopeję, a tak to tylko powiem:
    Dejvi, nie martw się. W różu jest ci wyjątkowo do twarzy :D
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, a co Ty? Chora? Pocieszaj, Dejviego, pocieszaj!

      Usuń
  3. A tak się z Maćka nabijał! Widzisz Dejvi - nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku! hahaha
    Trzeba było się w szkole języków uczyć, a co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty nic nie współczujesz!

      Usuń
    2. Oh, raz taka nauczka mu się przyda

      Usuń
    3. Tak, raz nauczka, a kask na mózgownicy cały sezon :P

      Usuń
    4. Ale z jego bujną, jaśniutką czupryną ten róż idealnie się komponuje, więc niech już Dejvi tak nie narzeka i się nie wścieka!

      Usuń
    5. No! Jedna Alice ze wsparciem moralnym w kłopocie dla zrozpaczonego Dejviego przyszła, bo inni to się tylko naśmiewać pierwsi w kolejce! Ale widać, jest nadzieja w narodzie, nie wszystko stracone.

      Usuń
  4. Powiem ci tak:
    ten odcinek jest najlepszy w karierze tego bloga ;D
    Nie mogę pozbierać się ze śmiechu z podłogi ;D Niby jestem przyzwyczajona do określeń padających z ust Złośliwca, ale dzisiaj przeszłaś samą siebie!! ;D Każdy epitet był świetny, a cała ta akcja z wyborem sponsora mega ;D
    A może Dejvi nie uczył się języka wroga dlatego, że wolał trenować? :D Wszak angielski to on zna ;P
    Ale się wkopał, sam się śmiał z Klakiera co by różowy kask nosił, a teraz sam będzie musiał takowy przyodziać! Ale co się robi dla ciastek! Alles klar ;P
    I mogłabym tutaj wypisać te momenty, które mi się podobały najbardziej, ale tego nie zrobię bo musiałabym skopiować cały tekst ;P
    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest fajne, że w zasadzie pod każdym odcinkiem ktoś pisze, że ten właśnie był najlepszy ^^ Ja mam tam nieco inne zdanie, ale jak to nasz Mistrz dziś mówił, nie warto za bardzo rozgrzebywać i kopać :D

      Usuń
  5. Muahahaha oj Dejvi, Dejvi i masz nauczkę w nos!
    A mówiła ciotka Klotka, że ucz się niemieckiego bo jak nie to się zemści na Tobie no i co? I miałam rację!'No ale ponieważ mam dobre serce to na przyszłość proszę się zgłosić do mnie!
    I jeszcze jedno! Gdzie proste, zwykłe "dziękuję" dla naszego lidera! Nie ładnie tak nie dziękować za pomoc :P
    A autorce gratuluję rewelacyjnego rozdziału! Dziękuję za sporą dawkę śmiechu! :D
    Pozdrawiam i weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nikt nie powie, że firma niepoważna, że nie ma pracowników anglojęzycznych? :P

      Usuń
    2. Niemcy to też leniuchy, więc wiesz. Szkoda działa na dwie strony :P

      Usuń
  6. Haha. Rozwalasz :D. Akcja z reklamami najlepsza xD No i masz rację szacun dla Kamila i Janka. Oj polskie skoki stają się potęgą. Jestem ciekawa kiedy do mnie zajrzysz :P Czekam ciągle na twój komentarz do nowego rozdziału. Pozdrawiam i weny;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości! Byłam u Ciebie, ale nie zdążyłam nic napisać. Gorączka przedświąteczna, wiesz jak jest ;)

      Usuń
  7. Haha :D Zagadka od sponsora wafelków rozwiązana :)
    No Dawidku, to kto teraz przywdzieje na główkę majtkowy róż? ojoj.
    No ale jeszcze jedna ważna rzecz - z jakimże to interesem przybyła Pani Idealna? I jak się Dejvi tak na wszystko zgadza to niech się przypadkiem nie zdziwi jak na randce w restauracji z Baśką kujonką wyląduje. No chyba, że Ewa aż tak drastycznych metod nie chce stosować :P
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie się naśmiewać z majtkowego różu? Zero wsparcia dla Dejviego od kibiców w ciężkiej sytuacji! Ale tak to jest, umiesz liczyć, to licz na siebie, bo nikt cię nie pożałuje ani przez chwilę!
      A Pani Idealna nie obiecywała ostatnio, że nic za w tajemnicy za plecami Dejviego działać nie będzie? xD

      Usuń