2014-02-04

Odcinek 17. Just as long as you stand by me


nie będę się bał
tak długo jak będziesz przy mnie
będziesz przy mnie




          Wyjątkowo denerwująca jest ta skocznia w Engelbergu. Niby taka piękna, wyszykowana równiutko, wystrojona z każdej strony, a rozbieg ma taki beznadziejny, że zupełnie nie da się skakać! I w ogóle kto wymyślił taką durną nazwę Gross-Titlis-Schanze? Geniusz to musiał być jakiś cudowny i pewnie do tej pory siedzi wyszczerzony i dumny ze swojego genialnego pomysłu. A ty się człowieku martw. Ledwo co się wypuścisz z belki, a już próg ucieka i zupełnie nie ma się kiedy wybić! Ale oczywiście mną się nikt nigdy nie przejmuje i mojego zdania pod uwagę nie bierze, więc tak wymyślili i tutaj będziemy startować jak zresztą co roku. Jedyna nadzieja w moim talencie wrodzonym i wewnętrznych umiejętnościach, bo zupełnie nie byłoby o czym rozmawiać. Wracam więc do hotelu średnio zadowolony, ale ze sporą nadzieją na dobry wynik jutro. Ale cóż. Zjem coś, wyśpię się porządnie i dalej będę się użerał ze wszystkim. 
          Wysiadam z busa i bez słowa lecę do pokoju. Któryś z matołów coś do mnie gada, ale co ja? Darmowa poradnia psychiczna jestem dla kolegów idiotów? Mam swoje sprawy! Włażę do pokoju, drzwi zamykam i od razu gleb na moje wyrko, w naiwności swojej licząc, że będę miał w życiu chociaż kilka minut spokoju. Ale nie. Puk, puk, puk. 
          - Daaaawid!
          Cholera jasna! Nie. Nie będę wstawał. Śpię. Biorę poduszkę i przykrywam nią łeb, żeby choć trochę odciąć się od całego hałasu i dać mojemu umysłowi wytchnienia. Ale nie byłoby sobą cymbały niedomyślne, jakby nie pukały dalej do drzwi jak wściekłe. Bum, bum, bum.
          - Daaaaaaaawid! Otwieraj! Dawid!
          Wzdycham głośno, bo po prostu nie dadzą człowiekowi żyć! Się uprały na mnie debile wszystkie i za cel sobie obrały mnie wybić z harmonii naturalnej i dobrego samopoczucia. Nic ich nie obchodzi, że ja potrzebuję dla zdrowia ciszy i spokoju, ale co ja się dziwię, jak przecież oni zupełnie nie mają wyczucia żadnego i ani trochę nie grzeszą wyrozumiałością dla świata. Mi się trafili koledze wyjątkowi, po prostu o nadmiarze dobrej woli w każdej sferze życia, tylko ciekawe za jakie i czyje przewinienia.  
          - Daaaawid!
          No nie pozwolą normalnie żyć! I znowu mądry głupiemu musi ustąpić, nie ma przecież innego dobrego wyjścia. Wstaję z wielką wściekłością i zmierzam do drzwi. Przekręcam klucz i z hukiem otwieram je na korytarz, żeby zobaczyć któremu kretynowi to się najbardziej nudzi i nie umie sobie sam znaleźć żadnego zajęcia. 
          - Czego? – pytam się zły, bo matoł stoi przede mną z miną jak głupek.
          - Dawid, cholera, wpuść mnie łaskawie, bo czekam pod drzwiami pół godziny! Przecież ja też tu mieszkam!
          - To co od razu nie gadasz? 
          Bo przecież co ja? Duch święty jestem czy śliczna wróżka dobrodziejka, żeby na zaś wiedzieć czego każdy matoł chce i się domyślać? Jak nic powinni mi dopłacać za wszystko, co ja tutaj robię, za użerania wszystkie i starty psychiczne, które się na mojej formie odbijają. To już przecież przechodzi ludzkie pojęcie! Nie dość, że głupi Ziobro się wtarabanił do pokoju Kamilowego i ja muszę z naczelnym małolatem Klimusiem mieszkać, bo oczywiście innego chętnego nie ma, to jeszcze myśleć za niego mi przyszło na każdym kroku i się zastanawiać czy przyszedł już, czy nie. Wyśmienicie! 

gdy noc nadejdzie
i świat pokryje mrok
a blask księżyca będzie jedynym światłem
jakie dostrzeżemy
nie będę się bał


          Całe szczęście, że mam na tyle rozsądku życiowego i sprawności, że udało mi się tę durną skocznię ogarnąć w stopniu co najmniej przyzwoitym. Dziewiąte miejsce w serii próbnej jest tego dowodem najznamienitszym. Matołom z naszej drużyny też się skoczyć całkiem nieźle udało, choć najgorzej wypadł ten, którego to najbardziej spece chwalą. A tu cóż, ostatni ze wszystkich z polskiej kadr był pan Kamil Stoch. Ostrzegałem, że tak się dla niego skończy mieszkanie z matołami takimi jak Ziobro, ale oczywiście nie słuchał mnie, bo po co, jak wszystko lepiej sam wie. Ty to naprawdę święta jesteś, że z nim w jednym mieszkaniu wytrzymujesz! Ziobro też udany. Niewiele brakło, a wysłaliby go z Titusem, żeby skakał w pucharze dla skoczków niespełnionych i młodocianych. W sumie szkoda, bo może by coś tam więcej zwojował niż ten niedorobiony miłośnik Baśki kujonki wdzięków, co tydzień temu się pchał do Pucharu Świata, a dziś przegrywa z baranami walkę o miejsce czterdzieste piąte. No, ale nie było komu skakać, bo małolaty dalej się spełniają życiowo w konkursach dla kujonów, a głupio jakbym w Engelbergu musiał startować całkiem sam.
          Tym bardziej się dziwię, że ani jeden matoł w pierwszej serii nie skacze dalej niż Ziobro. No, ale mnie to już nic nie zaskoczy. Co ciekawe, wszystkie matoły się do drugiej serii załapały, a nawet jak na nich są dosyć wysoko. Od razu widać, że wystarczyło takiego Titusa wywalić, żeby nam nie psuł wizerunku i dobrego nastroju w kadrze, a skaczemy wszyscy jak świeżo malowani. Oj, jaka Ty musisz być teraz z nas dumna! Tylko ja, to jeszcze mam zapas i wszystkiego co najlepsze nie będę jeszcze ujawniał, bo zaraz by inne matoły bezczelnie ode mnie odgapiły, a przecież przed nami Igrzyska. Spokojnie więc, bez niepotrzebnej spiny, ląduję elegancko pół metra dalej niż w rundzie pierwszej i czekam na ostateczny wynik. Odpinam wiązania, przebieram buty, ubieram kurtkę i już stoję wyprostowany obok Gębali. Niech już mają. Poczekam na matołów pod skocznią.
          Już dał popis na całego Wellinger małolat, więc zaraz Klakier mądrala będzie swoim występem cieszył oczy publiczności. Oj, kolego z takimi skokami to świata nie zawojujesz, oj nie! I chociaż mu za darmochę 15 punktów dodali to i tak spada o siedem pozycji w dół. Kręci nosem, jakby mu to coś pomóc miało, no ale na takiego to nie ma rady, trzeba się nauczyć go tolerować, a nie wykluczać ze społeczeństwa, bo się w sobie zamknie jak nic. Burczy coś do mnie, ale staje obok, bo przecież przyjaciel ulubiony Piotruś, co zębów nie myje tylko wietrzy, jest w czołówce, to Klakieruś musi chuchać pod narty, no nie? Potem skacze Gregor, znaczy skacze to chyba za dużo powiedziane, lepiej odnotować, że z rozbiegu zjeżdża, a potem ląduje jeszcze bliżej niż polska gwiazda Facebooka. Dalej różne inne matoły raz lepiej, raz gorzej startują, w każdym razie tak liczę, że sporo awansuję.
          Ale już nic nie gadam, bo teraz mój smarkaty współlokator skacze. No i kopara mi opadła! 134 metry! Będą z dzieciaka ludzie! Patrzy się młody na tablicę wyników, bo wszystko pięknie, ale już nie raz kogoś cudownie wykolegowali i nigdy być pewnym nie można do końca. Chwila napięcia, ale jest! Wyświetla się jedynka. Uśmiechnął się szeroko i idzie w naszą stronę. Ja to jednak mam na ludzi zbawienny wprost wpływ i wielka szkoda, że jestem tylko sam jeden, bo ilu to ludziom mogę tak na raz pomóc? No właśnie... Przecież się nie rozdwoję na pół! No ale oczywiście, wielki nasz Mistrz Świata, kolega Stefanowy, samozwańczo mianowany liderem naszej kadry się nie pozwoli ani chwilę pocieszyć dzieciakowi z prowadzenia i zaraz musiał go zepchnąć na miejsce drugie! A taki to podobno koleżeński! Ja to się już dawno na nim poznałem, więc aż dziw, że Ty, moja Droga, jeszcze nie. No ale rozumiem, Twoje cudowne serce i cała wielka dobroć przyrodzona to nijak Ci nie pozwalają dostrzegać ludzkich wad i każdemu byś nieba przychyliła z bezgraniczną radością, więc on ciągle na tym korzysta. W każdym razie prowadzi. Za nim jadą jakieś dwa talenty, co nazwiska nie powtórzę, bo w sumie to chyba pierwszy raz w życiu ich widzę. Nie wiem? Z choinki się nagle urwali i do Engelbergu przyjechali? A może konkurs w teleturnieju na wyjazd na Puchar Świata wygrali i temu są? Kto wie? Ale o dziwo w pierwszej serii porządnie skoczyli i teraz znów nie tak źle. Interesujące. No, ale Wiewiór roześmiany już leci, więc śledzę na niebie jego skok, a potem lądowanie. No na gwiazdę łyżwiarstwa figurowego to by się nie nadał, bo zupełnie nie ten styl! I znowu skacze jakiś dwóch, ale ani jeden z nich od Kamila nie lepszy, więc czeka tylko Ziobro. Matoły wszystkie rzędem stoją i każdy się gapi w skocznię jak zaczarowany.
          - Jak by się nie skończyło, to dziś Polak tutaj wygra, hehe – odzywa się odkrywczo nasz pierwszy geniusz kadrowy Żyła. – Albo będzie na podium dwóch. Kurde szkoda, że mnie brakło, bo bym kurde pasował.
          - No chyba cię już zupełnie pogięło od wiatru północnego! – oburzam się na głupka słowa natychmiast. – Jakby trzech na podium, to przecież jasne absolutnie, że by to byli oni i ja!
          - Cicho, bo już Jasiek jedzie w dół! – dodaje Gębala, ale z nas nikt go nie słucha.
          - Kiedy przecież ja lepiej skaczę niż ty! Więc jakim cudem ty na podium byś niby był, co? – nie daje Żyła za wygraną i się będzie kłócił. No moja wina, że pomyślunku we łbie to ani za grosz? A teraz pierwszy w kolejce do chwalby, bo mało mu fanów na Facebooku tylko do zdjęcia z Kamilem by się zaraz pchał!
          - I tak każdy wie, że najwięcej talentu w całej kadrze to mam ja! – ucinam zbędną wymianę zdań i robię dwa długie kroki w przód, żeby widzieć, gdzie ten Jasiek będzie lądować.
          - Chyba do puszczania latawców – wtrąca się jeszcze Klakier, więc odwracam się na pięcie i mierzę go chłodnym wzrokiem od stóp do głów. Bo ten mądrala to by się lepiej nie odzywał! Wracam na miejsce, a widzę, że przez matoła start Ziobry przegapiłem! Jedzie już Jasiek na nartach, a Kamil zamiast spokojnie jak Pan Bóg przykazał elegancko z boku stać, to lezie tam do niego wyszczerzony i razem na rozbiegu czekają na celebracji zakończenie. Bo nagle tacy wielcy koledzy z nich! Szybko sobie Kamilcio nowego przyjaciela znalazł na pocieszenie i o Stefciu zapomniał zupełnie raz dwa.


gdy niebo na które spoglądamy
skłębi się i spadnie 
lub morze pochłonie góry
nie będę płakał

          Patrzę i oczom własnym, rodzonym nie wierzę, bo taki obciach, że aż strach! Zero najmniejszej kultury osobistej i wyczucia jakiegokolwiek, nie nauczyli chyba matoła jak się zachować w towarzystwie doborowym na światowym poziomie. Po prostu wstyd na całą Polskę i na cały świat! Przyjechał taki Ziobro i nam zaraz będzie psuł opinię wyśmienitą i znakomitą reputację tyle czasu wypracowywaną w pocie czoła, bo ten myśli że jest zabawny. No ubaw po pachy, aż dziw, że jeszcze ze śmiechu mi nie pękł kombinezon albo kask! Bo co my? Austrię reprezentujemy, żeby wieś robić i się zachowywać jak ostatnia hołota? A gorzej nawet! Bo tamte matoły to przynajmniej na podium grzecznych i ułożonych udają, a nie to co ten głupi Jasiek nasz! Kręcę głową oburzony, bo się można było spodziewać, że zaraz sensacja będzie murowana i już wszyscy tylko o tym gadać będą i będzie żarcia dla hien na miesiąc w zapasie. I nikt się zawodami nie będzie interesował, ani formą Kubackiego zwyżkującą, ani niczym innym, bo wszędzie tylko Ziobro i Ziobro ze swoim niekulturalnym napisem na nartach! Nie będę nawet przypominał, bo nie godzi się tak wśród dam, a dobrze widziałaś, bo kamera pierwsza w telewizorze pokazywała na cały ekran najlepszy dowód całkowitego braku wychowania i ogłady towarzyskiej. I z czego tu się śmiać? Sobie znalazł Kamilek kolegę idealnego, nie ma co. 
          Choć z nich dwóch to jutro będę Twojemu mężowi kibicował, bo za niego to przynajmniej nie trzeba oczami świecić przed podium, gdyż potrafi się przyzwoicie, jak gość z klasą odpowiednią, zachować. W końcu się musiał wyuczyć choć trochę przy takim cudzie chodzącym jak Ty. Bo dziś to trzeba być uczciwym społecznie i go pochwalić za start. Pokazał głupiemu Gregorkowi, gdzie pieprz rośnie i w końcu żółta koszulka w nasze ręce wraca! Tylko kurde, żeby znowu nie zapomnieli! Wszystkiego się spodziewać można, chwila nie uwagi, koszulkę spakują i tyle będziemy widzieli. Już raz nam Niunia próbowali na dudka wystrychnąć! Rozglądam się wokoło, ale gwiazdora pierwszego austriackiego nie ma. Pewnie! Co będzie przyłaził brawo naszym chłopakom bić? Udaje Greka i koszulki nie odda, cham! Nie no, tu trzeba interweniować, bo taka jawna niesprawiedliwość dziejowa się dzieje i o prowadzeniu w Pucharze Świata zapomnieli całkiem, nikt nie pilnuje, nikt się nie upomni, do domu pojadą, a my bez koszulki zostaniemy. Jasne! Zawsze wszystko na mojej głowie! Los całej drużyny od mądrości jednego Kubackiego zależy! Opuszczam ekipę mimochodem i prędko idę szukać wyszczerzonego uzurpatora, póki jeszcze nie wszystko stracone. Obchodzę zeskok tam i z powrotem, no i dopiero na samym końcu widzę zarozumiały nos pana Schlierenzauera! Tyle co wywiad skończył i już do szatni się pakuje, a raczej pcha się jak burak niekulturalnie do drzwi. Ale czego się po matole spodziewać i czego od niego wymagać, jak nie umie nic?
          - Te! Gregor!  – drę się głośno, coby mnie przez wrzawę kibiców usłyszał. Odwrócił się geniusz i patrzy się na mnie zdziwiony! Pewnie, strugaj dalej durnia!
          - Słucham?
          - Koszulkę lidera żółtą elegancką oddawaj!  – mówię twardo.  – Naszemu Kamilowi się należy teraz.


nie będę płakał
nie, nie uronię łzy
tak długo jak będziesz przy mnie
jak będziesz przy mnie


          Nie będę się nawet wypowiadał i komentował, co oni nawyprawiali. Mój skok sama rewelacja! Prawie najdłuższy ze wszystkich, więc nie wiem jak to matoły niedouczone wydedukowały, że jestem dopiero jedenasty. Stoch tyle samo skoczył, a on drugi i prawie dziesięć punktów ma więcej. Taka sprawiedliwość. Niektórzy to muszę trzy razy dalej skakać, żeby ich docenili i należne nagrody przyznali. Można tylko bić brawo. Za to za mną Ziobrę zapisali. Od razu widać kto tu dobry zawodnik, a kto się pcha wszędzie jak burak i chce gwiazdorzyć na piękne oczy i krzywą gębę. Taki to całkiem najgorszy! Raz wygrał i już myśli, że cały świat mu się kłaniać w pas będzie i podziwiać jego mądrości.
          - Przesuń się! - upominam matoła, bo nie poradzisz, trzeba uczyć na każdym kroku dobrego wychowania.
          Klakier i Żyła już dawno skakać poszli, więc zaraz przez okno ich będzie można podziwiać. Wstaję, bo ile można siedzieć obok takiego talentu nowego? Ciągle coś durny do mnie gada i nawija non stop jak jakaś katarynka, a przecież przed startem się muszę skupić i przygotować psychicznie do walki o zwycięstwo, a nie się ciągle wkurzać i denerwować. Przechadzam się w tej poczekali od jednej ściany do drugiej i każdą część ciała powoli rozgrzewam. Swoją drogą strasznie obciachową choinkę postawili Szwajcarzy, wystrojoną jak na odpuście w Szczyrku, ale trzeba docenić dobrą wolę, że dbają o atmosferę radosnych Świąt oraz promowanie wzajemnej sympatii i życzliwości wśród zagranicznych sportowców. No nic, trzeba iść.
          Lezie za mną i Ziobro, ale na szczęście po mojej interwencji zamilkł i skupia się na własnej osobie, a nie na zakłócaniu życia prywatnego mi. Rozgrzewam się powoli, dokładnie, oddech spokojnie wyrównuję i czuję, że jestem gotowy do startu jak nikt. A skoro mam jeszcze trochę czasu, to sobie oglądam publiczność na dole, bo ciekawie stąd wygląda, więc żałuj, że Cię tu nie ma, bo na pewno by Ci się podobało. Uśmiecham się, bo już widzę jak Ty tu zachwycona, między matołami byś szukała najlepszego ujęcia i jakbyś nam przed nosem pstrykała zdjęcia cały czas. Kolejny stopień w dół. Tych ludzi to dużo przyszło, aż dziw, że nie mają roboty żadnej w domu i porządków świątecznych na głowie na dwa dni przed Wigilią? Ale nie mój problem przecież, najwyżej będą mieć w domu syf. Moja mamusia to już na pewno wszystko wysprzątała, więc jak wrócę przystroję choinkę i będzie wszystko cud, mleko i miód! O cholera! To sobie przypominam właśnie, że mi to się całkiem skleroza rzuciła na mózg i ja przecież nie mam żadnych prezentów, a Święta zaraz tuż, tuż! Ani dla mamy, ani dla taty, ani dla Ciebie, ani dla babci, ani dla nikogo niczego zupełnie, ani jednego! Świetnie, cudownie, idealnie! Mam nadzieję, że po konkursie będzie choć chwila czasu, żebym mógł gdzieś pójść... Aż mi się gorąco zrobiło, więc wzdycham dwa razy dla odprężenia, a nagle się drze na mnie jakiś buc. No nie mam pytań! Zamiast kultury trochę i wdzięku, żeby mnie zaprosić na belkę startową należycie, to się grubas drze i jęzorem macha w każdą stronę, z pretensjami do mnie o nie wiem o co. A przecież idę już, no! Zadowolony? Kręcę głową oburzony, ale już mi daje Kruczek sygnał, że pora na start. Odpycham się mocno, kucam i jadę w dół. No i jak to się stało, żem zapomniał? A dziś niedziela, zamknięte wszystko będzie wieczorem, no i będę miał straszny problem jak nic! Mannerami obdzielę na upartego rodzinkę, a nawet i lepiej, bo nie będę musiał tracić kasy w bród, no ale Tobie? Przecież muszę coś kupić najlepszego, wyjątkowego, tak wspaniałego, jak Ty! Wybijam się elegancko i lecę wysoko, jak ptak, ale oczywiście musi mi w plecy wiać na chama, żebym przypadkiem nie wygrał konkursu! Rozkładam bezradnie ręce, bo co mi z tego, że mi wynagrodzenia czternaście punktów dali jako rekompensatę i zadośćuczynienie, jak metrów za mało uleciałem i nici z podium dziś! Wzdycham głośno i wzruszam ramionami, bo z wiatrakami nie da się wygrać, ani walczyć i z koniem się bić. Ogłosili, że dziesięciu lepszych ode mnie, w tym Ziobro burak i Wiewiór. Tylko Klakiera wyprzedzam, ale dobre i to. Nie będzie mądrala i pierwszy wazeliniarz zadzierał nosa, no i nie zapowietrzy się z dumy przez moją osobę.
          Staję sobie z kraja, odpinam sprzęt i już jestem gotowy i zwarty, żeby zobaczyć, co wykombinuje pan Kamil-Lubię-Żółty-Kolor-Stoch. A teraz to jaja! Wellinger skoczył nie tak wiele więcej niż ja, a już małolat nagle nawet przed Ziobrą i już się szczerzy zębami do mamusi, bo na pewno siedzi na taborecie i ogląda każdy start! Ale nie mam czasu już się dłużej złościć, bo oto na starcie nie kto inny, a Twój mąż. Leci ładnie, co mu się chwali, stylowo znakomicie i nawet ja nie widzę uchybień żadnych czy błędów. Cieszy się wielce, bo pierwszy jest już i tylko Gregor zazdrośnik został na górze. Miejmy tylko nadzieję, że się nie będzie bał skakać czy coś. Idę przybić Kamilowi piątkę, a tymczasem pan Schlierenzaur prawie z progu spadł! I nie będzie chwalipięty nawet na podium! To się pięknie ułożył dla nas konkurs i się nie będę martwił na zaś, przeżyję nawet, że nie udało mi się wszystkiego najlepszego pokazać, ale przecież wiele konkursów jeszcze będzie. Przed nami Turniej Czterech Skoczni, a potem zaraz do Soczi, jeszcze będzie okazja, by pokazać wszystkim, cały swój geniusz i wszystkie najlepsze umiejętności. Na razie niech się cieszą buraki i myślą, że są lepsi, a ja nie będę płakać.
          Idziemy na dekorację i tylko mam nadzieję, że się nauczyły w nocy cymbały nasz przecudny hymn grać. Bo wczoraj to sobie żarty robili nam na nosie i mają szczęście, że mnie w pobliżu nie było, bo bym chyba się nie powstrzymał, żeby im nie powiedzieć, co myślę o takim skandalu.
          - Dziś ładnie grają – chwali Żyła, gdy słyszymy pierwszy takt. – Powinni puścić za karę i drugi raz.
          - Trzeba będzie cały czas wygrywać, a nauczymy takich nieuków naszego Mazurka na pamięć – mówię do niego uśmiechnięty.  – Wszystkich zwrotek po kolei!
          - To kto następny? Ty czy ja?

więc kochanie, kochanie
bądź przy mnie,
o, o bądź przy mnie,
o bądź,
bądź przy mnie, bądź przy mnie

--
Hmm, to kto jest za? :D