kiedy mężczyzna kocha kobietę
poświęci dla niej wszystko
próbując znaleźć to, czego oczekuje
kiedy mężczyzna kocha kobietę
Normalnie łeb chce urwać, a ci wymyślili, coby skakać. Tory praktycznie roztopione, w powietrzu loteria, warunki fatalne, deszczem siąpi od rana jakby się miało wściec, a ci się uparli jak krowa na kwaśne mleko i nic nie pogadasz o niczym. W nosie mają, że się już niebezpiecznie robi dla życia i zdrowia skoczków, więc chyba dopiero jak do jakiegoś nieszczęścia, nie daj Panie Boże, dojdzie, to się debile opamiętają. No i wykrakałem! Cisza na skoczni jak makiem zasiał, bo Wank zamiast na nartach, to na tyłku jedzie! Ale oczywiście Kubackiego, to nikt nigdy nie słucha, bo po co. Wszyscy jak zwykle mądrzejsi.
Wstaje po chwili ten niemiecki łamaga i kuśtykając powoli złazi z rozbiegu. Już zaraz dyrygenci tego całego melanżu puścili mu na cały regulator piosenkę na pocieszenie, a ludzie trąbami trąbią elegancko w rytm:
TU-RU-RU-RU-RU TUUU-DUM TUUU-DUM
TU-RU-RU-RU-RU TUUU-DUM TUUU-DUM
TU-RU-RU-RU-RUUUUUUUUU
RU-RU-RUUUUUUUUU
RU-RU-RUUUUUUU-RUUUU-RU
Pamiętasz? To nasza melodia! U Stefka na weselu razem tańczyliśmy, a Ty miałaś taką estetyczną sukienkę! Ale było pięknie…. I stoję tak, kołysząc się do rytmu z uśmiechem i nucąc sobie pod nosem, a tu już Niunio Biegunio wylazł na skocznię i będzie skakał. Nic się oczywiście matoły nie martwią, że tuż przed nim zawodnik miał wypadek nieszczęśliwy, tylko dziecko bez niczego puszczają w dół i niech się Niunio sam martwi, a co. Ubezpieczenie mu wykupili. Kiwam głową, bo trzeba przyznać, że całkiem ładnie dzieciak skacze. Nie to, co taki Titus… Łajza ostatnia się do mnie od wczoraj nie odzywa i w ogóle do nikogo, bo wielce przeżywa, że panna nie przyszła. Jeszcze mi kiedyś matoł podziękuje, że tak mu powiedziałem.
Odwracam wzrok od tego przykładu nieszczęścia i chodzącej reklamy anydepresantów, co stoi w rogu zaraz obok drugiego talentu największego, czyli Stefcia, bo już wylądował synuś Tepesa ulubiony i zaraz po nim jakiś kurdupel z Norwegii, więc przyszła pora na matoła. Klakier się szykuje, więc szumno się robi i durne trąby idą w ruch, a panny zamężne i nie to prawie mdleją wszystkie z wrażania na miejscu. Kątem oka zerkam na kujonkę, no i się nie mylę wcale. Gapi się Baśka na ekran jak ciele w malowany obraz, a smętna taka, że jakbym ja miał takich fanów jak pierwsza gwiazda Facebooka pod skocznią, to bym się zapisał do zakładu pogrzebowego, a nie do pierwszej kadry. Leeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeć wszyscy wrzeszczą, a potem klaszczą żwawo, bo w sumie całkiem dobrze mu poszło. Oczywiście zaraz mu matoły dziesięć punktów odjęły, żeby przypadkiem nie był zbyt wysoko w tabeli, bo jeszcze by spadł i facjatę w bajorze ubrudził. Ledwo laluś zlazł ze skoczni, a już prezentują Pietera. Chwilę go u góry trzymają, a jak już cały dobry wiatr przechodzi to myk i każą mu jechać. Będzie, będzie zabawa. Będzie się działo… Leci muzyka z głośników, ale to nic a nic nie pomaga. Krótko! Macha ręką Wiewiór, ale ze światem nikt nie wygra, a ja nawet słowa nie mogę powiedzieć, bo już następny talent w powietrzu i geniusz to prawie na łeb spada. Tak to jest jak się nie umie latać. Zmiotło prawie Kranjca, niewiele zabrakło, aby się przekręcił, a komputer pokazuje, że wiatru nie było wcale! Ciszo, pusto, głucho. Doskonale. Ziobro się specjalnie nie popisał, ale to już chyba każdy jest przyzwyczajony, więc zupełnie nie rozumiem skąd te wszystkie zachwyty nad nim, jak skakać nie umie. Mimo to chodzi geniusz wyszczerzony, jakby mu przyznali pokojową Nagrodę Nobla. Ciekawe czemu nie był taki błyskotliwy jak trzeba było wymyślać imię dla dziecka.
kiedy mężczyzna kocha kobietę
nie potrafi myśleć o niczym innym
sprzedałby świat
dla odrobiny dobra dla niej
No i znowu przerwa! Pewnie, co
się będę przejmować, że ludzie tu marzną i nas zaraz przewieje na całego przed
olimpiadą. Zasuwam kurtkę pod szyję, kaptur zakładam i krzyżuję na piersiach
ręce, czekając na ciąg dalszy przedstawienia. Ale się zimnica zrobiła! Ciekawe
czy jeszcze długo.
Skaczą Niemcy z Severinem na czele, a potem pierwszy
Przyjaciel Trzody Chlewnej. Aż dziw, że mu piosenki o trzech świnkach nie
zagrali. Ledwo Szablozębny Świniolub siada na belce, a znowu się wietrzysko
zrywa obmierzłe i guzik z pętelką mamy, a nie skoki, bo chyba z dziesięć w
skali Beauforta pod Krokwią. Od razu widać, że natura woła o pomstę do nieba
jak takiego na ziemi widzi. Ciągle pada!
Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby, mokre niebo się opuszcza coraz
niżej… No, znaleźli się dowcipnisie. Na scenie sobie stoją pod dachem i
nawet nie pomyślą, że tu zawodnikom ze światowej czołówki na łeb się leje
deszcz, a sprawiedliwości ani za grosz w konkursie. No i chyba z piąty raz
próbuje skoczyć Miłośnik Świniny, aż w końcu, gdy go puścili łaskawie, to
machnął ledwie 113 metrów i go nie będzie w drugiej serii, czyli w finale. A trener Austriaków
nadgorliwy to z porażką podopiecznych się nijak nie potrafi pogodzić, więc
zaraz lezie do Waltera złożyć zażalenie albo go pobić. W sumie nie wiadomo. Później
małolat Wellinger swoich sił próbuje, ale cudów nie ma! Andiego smarkatego na
nartach wodnych skakać nie nauczyli! Małolat prawie płacze, a Pointner wpada w
szał jak wściekła krowa chora na ptasią grypę, więc się już nawet o naszego
trenera zaczynam stresować, bo przecież nie wiadomo czego się spodziewać po
człowieku niepoczytalnym psychicznie i złym. A jak nam naszego Łukasza ze skoczni zrzuci z
zazdrości? No, ale widać Kruczek o swoją skórę zadbać potrafi, bo zaraz złazi z
gniazda trenerskiego i idzie obczajać sytuację w lodowych torach, bo przecież
nie od parady ma taki wielki łeb. A mnie już kurtka przemaka na wylot i mam
mokre skarpetki! Mamy zawody po prostu wymarzone, nie ma co.
Już się zebrała trenerów narada i
będą rozmyślać, co zrobić, bo co kilka łbów to nie jeden. Nie wiem co uradzili,
ale Gienki wąsate miotły wzięły i będą wodę zamiatać i kijem zmieniać bieg Wisły. A
przecież to jest skandal! W takich warunkach nie da się skakać i powinni zawody
w trymiga odwołać, a nie! Poszlibyśmy sobie do domu, ciepła herbatka, suche
skarpetki i spać, a wszystkie z FISu mądrale same niech sobie startują, jak im
tak zależy. Stoimy wszyscy i obserwujemy i nawet nam Szczęsny przytakuje, że
tak nie może być. Przecież to wszystko bez sensu całkowicie! Komedia kultowa, a
nie sportowe zawody międzynarodowe! Nic ze sportem to nie ma wspólnego i ja się
zastanawiam, że ciekawe komu miło oglądać, bo na pewno nie mnie.
kiedy mężczyzna kocha kobietę
potrafiłby zrezygnować z wygód
mógłby spać na deszczu
No to wymyślili! Świniolub i
Małolat będą skakać jeszcze raz! Ja rozumiem, że o dzieci należy się troszczyć
i niepokoić, a także wyrównywać szanse osobom z mniejszymi zdolnościami i
inteligencją, ale to jest tak zwyczajnie nie fair! A tu całe jury się zgodziło
i tyle gadania! Ich wyniki anulowali i ciekawe, co to zmieni i co to pomoże. A
niby dlaczego ja drugi raz skoczyć sobie nie mogę? Też chcę! Ręce mi opadły i
szczękę muszę z ziemi zbierać z oburzenia i to szybko, bo już mnie przed kamery
wołają, bo chcą poznać moją opinię, co do tego wszystkiego.
- Thomas Diethart i Andreas
Wellinger będą mogli skoczyć jeszcze raz po Kamilu. To na farsę trochę zakrawa
– ogłasza Sebastian genialnie, a ja to chyba pierwszy w życiu raz się z nim
zgadzam.
- No bardzo ciekawa decyzja –
mówię ironicznie, bezradnie ręce rozkładając. – Ja też sobie chcę jeszcze raz
iść i jeszcze raz skoczyć, bo też się nie zakwalifikowałem! No to jest… To co
się tutaj dziś dzieje, no to jest katastrofa, moim zdaniem!
- Twoim zdaniem te zawody powinny
być dokończone czy jury powinno je natychmiastowo odwołać?
- Myślę, że tutaj nikt nie miał
sprawiedliwych warunków, bo tutaj cały czas mieszało strasznie. Więc no tak naprawdę, to
każdy by mógł protestować, bo chce jeszcze raz skoczyć, bo mu się nie udało. No
podejrzewam kilku zawodników, tych który mieli fajne warunki, skoczyli dalekie
skoki i będą zadowoleni z tego, no ale… No nie wiem, no ja tego nie rozumiem po
prostu!
Szczęsny coś tam jeszcze o
kibiców pyta, że niby dla nich to wszystko, ale sam przyznaje, że ze sportem,
to wiele wspólnego nie ma. Jeszcze jak na złość Titus ciamajda mi się pod nogami pałęta
i drepta sobie tam, i z powrotem, bo widać już mu szkoda, że go dawno nie było w
telewizorze.
- No ma mało wspólnego ze
sportem, to jest tylko loteria i ciężko, żeby tutaj coś się działo – wzdycham,
kręcąc głową, a wtedy ktoś zza pleców Szczęsnego podaje mi ciastko.
- Żebyś nie gwiazdorzył – rzuca
Titus dowcipniś w moją stronę, gdy już wywiad kończę, bo zdrajca, konfident i pierwsza
ofiara losu myśli, że ma poczucia humoru więcej niż rozumu. A potem panna mu
się przypomina, bo znowu wzdycha nad złem świata i nieszczęśliwą miłością, aż
mi odbiera calusieńki apetyt.
- A ty żebyś o babach tyle nie myślał, to byś lepiej skakał – odgryzam się natychmiast, bo gorszy nie będę przecież od głupiego. – A nie jak ostatnia łajza.
- Ciekawe, że dzisiaj skoczyłem trzy metry dalej od ciebie – wtrąca matoł bezczelnie, krzywo się przy tym uśmiechając. Pewnie! I tak to masz, człowieku, za dobre serce i cale poświęcenie nagrodę wyjątkową. Zero wdzięczności i szacunku nijakiego nie ma! Ach, trzeba było zostawić go sam na sam z tamtym stukającym czupiradłem, to by przyjaciela dobrego chociaż w minimalnym stopniu docenił, ale mi się zachciało przejmować idiotą, to mam. Mnie pokarało na całego.
jeśli ona go krzywdzi on tego nie dostrzega
bo ona nie jest zdolna do zła
oczy, które kochają nigdy nie widzą
kiedy mężczyzna kocha kobietę
Prawie wszyscy sobie poszli i
nikt nie patrzył, jak dekorowali zwycięzcę, a w sumie nic dziwnego, bo
podziwiać nie ma czego. Kpina, a nie zawody. Na miejscu tego całego Bardala, to
bym się zrzekł zwycięstwa, które w takich warunkach to prawie się nie liczy.
Jutro nikt nie będzie pamiętał. Klakier chodzi za to rozradowany, jakby
reklamował pastę do zębów i już sam nie wiem, czy bardziej z powodu smarkatych
fanek, czy dzisiejszego wyniku. Wszystkim opowiada, że rosyjska ruletka była i
się cieszy matoł, że ma przed olimpiadą doświadczenie odpowiednie. Nic, tylko
gratulować i kłaniać się w pas. A to nie koniec atrakcji na dziś. Ekipa
trenerska zaraz ma posiedzenie i będzie radzić kogo zabierzemy do Soczi, więc
nam kazali się szybko spakować, bo już jedziemy.
- Ala nie dzwoniła? – mówi głos
za moimi plecami, więc odwracam się wściekły, bo komuś tu żywcem chodzi o to,
żeby mnie przestraszyć i zestresować.
- Nie! – warczę, ale po chwili mi
się robi Titusa szkoda, więc uśmiecham się pocieszająco i kręcę głową. Jeszcze raz sobie gratuluję, że go przed wstrętnym babonem uratowałem, bo by go
obcasami omotała jak wypasiona ośmiornica, a mnie by się stukanie szpilek śniło
po nocach do końca życia. Matoł wzdycha i idzie. Znalazł się młody Werter cierpiący
bezowocnie i tylko mu żółtej kamizelki potrzeba, choć jak spojrzeć na jego
wyniki sportowe, to prędko mu nie grozi, oj nie.
- A gdzie Maciek? – pyta się mnie po
chwili Pietrek. Pewnie. Żonę ma, to nie pilnuje, tylko się ciągle martwi o tego matoła. A czy ja wyglądam jak darmowa informacja turystyczna?
- A skąd mam wiedzieć? –
odpowiadam mu pytaniem na pytanie, choć wiem, że to mało grzeczne. Wzrusza więc
ramionami i idzie, co mało było rozsądne, bo już przy nim tłum rozentuzjazmowanych
dziennikarzy od siedmiu boleści, kamerami wywijają, dyktafonów ze sto
podpiętych, światłem mu w oczy świecą i nic się nie martwią, że Wiewiór to
ledwo w tym ścisku oddycha. Kręcę głową oburzony i zdegustowany czwartej władzy
zachowaniem, ale w sumie czego się można po takich spodziewać?
- Mania tam! – piszczy coś za mną,
więc odwracam się i patrzę w dół, a tam dziecko małe w Stefanowej czapce
wystrojone. Śmieje się do mnie radośnie i palcem wskazuje w kierunku matoła. Faktycznie!
Idzie głupi Klakier, a przy nim Baśka przyklejona, która słucha, bo coś jej tam
prawi mądrala do ucha zawzięcie. Pewnie jej streszcza jakiś artykuł o swoim
super aucie albo coś równie ciekawego. A dzidzia cwana wszystko wie i wszystko
rozumie!
- Buba! – woła to małe, więc
zginam się w pół i borę na ręce szkraba niewyrośniętego, a ta cała wyszczerzona,
bo tego jej widać brakowało do pełni szczęścia. Ona jedna jedyna zna się na
rzeczy i potrafi odpowiednio mężczyznę wybrać i docenić to, co w człowieku
najważniejsze, a nie lecieć jak inne na piękną gębę. Gapię się jeszcze jak
odchodzą dwa kujony przebrzydłe w dal, a serce mi mocniej już bije, bo wyraźnie
czuję Twoje migdałowe perfumy, które to chyba u jakiejś wiedźmy kupiłaś
specjalnie, żeby mi czarować życie nieustannie. Nie, nie mylę się! Jesteś obok,
a przy Tobie już stoi ukochana przyjaciółka szczebiotka, co dziecko mi zaraz
zabiera i znika. Zostajemy sami, więc ślinę przełykam dyskretnie, bo tak mnie
już mamią te migdały, że zaraz to zapomnę, że trzeba oddychać i padnę trupem. A
Ty czemuś poważniejesz i zerkasz na mnie spod tych Twoich długich rzęs i badasz
mnie ślicznym wzrokiem uważnie.
- Dejvi, Dejvi – wzdychasz,
przechylając śmiesznie głowę w bok. – Przecież ty musisz działać bardziej
zdecydowanie – mówisz, a mnie się robi sucho w gardle. Zerkam na
Ciebie nieśmiało, niepewnie i delikatnie unoszę brwi.
- Wiem… – dukam po dłuższej chwili ciszy, ale wybacz, bo tyle wyciśniesz ze mnie. Omamiły mnie całkiem migdały i cóż. Żywcem nieruchomieję.
- Naprawdę cię nie wkurza, że ona tak ciągle się włóczy z Maciejem?
No i masz! Świetnie! Normalnie szczęka mi zaraz pęknie na pół... Płakać mi się chce po prostu, bo Ty dalej tylko o Baśce i Baśce wciąż i wciąż. Czy Ty nie widzisz wcale i zupełnie nie zauważasz, że ja tu, stojąc obok Ciebie, z tęsknoty za Tobą usycham jak Klakier bez Internetu? Że ja bym wszystko, co mam, oddał i bym sprzedał pół darmo cały świat zupełnie dla Ciebie? Taka jesteś mądra, a nic nie rozumiesz… Patrzę na Ciebie całkowicie bezradnie i już wiem, że innego wyjścia nie ma. Muszę Ci powiedzieć prawdę.
Kochanie, proszę
nie traktuj mnie źle
--
Z dedykacją dla wszystkich, którzy jadą do Wisły! Trzymajcie kciuki i w moim imieniu! I nie trąbcie Dejviemu do ucha, żeby zachował harmonię psychiczną i wygrał ;)
A.