unosisz się jak pióro,
w tym pięknym świecie
jesteś tak cholernie wyjątkowa
jesteś tak cholernie wyjątkowa
Byczę się w spokoju na trawie przy płycie lotniska i z zadowoleniem obserwuję helikoptery unoszące się w powietrzu, bo żaden nawet do pięt nie dorasta mojemu. Tym razem to zakup mi się udał. Ani jeden nie ma lepszego i wszystkim burakom oczy na wierzch wyszły, jak mój zobaczyli. Słońce przygrzewa coraz mocniej, więc rozkładam się wygodnie i delektuję się świętym spokojem i samotnością. Jakie to cudne uczucie, jak żadnych matołów obok nie ma i nikt nie zatruwa mi środowiska. Mogłoby być tak zawsze. Uśmiecham się pod nosem na samą myśl. W sumie to niewiele brakuje, a byłoby całkiem fajnie.
Wiesz, czasami wyobrażam sobie, że mnie kochasz. Pewnie byś się uśmiała, gdybyś wiedziała. Ty taka wyjątkowa, doskonała, tak cholernie idealna i taki ja. Czasami wyobrażam sobie, że specjalnie szukasz mojego towarzystwa. Że Ty mnie nie tylko lubisz. Że Ty uśmiechasz się tylko dla mnie i właśnie dla mnie przychodzisz pod skocznię. Czasami marzę sobie, że mnie potrzebujesz chociaż troszeczkę tak, jak ja Ciebie. Przecież wszystko mogłoby być takie piękne, gdyby nie on. Znowu czuję tam w środku ukłucie, więc szybko wracam myślami do Twoich ślicznych oczu zmieniających kolor w zależności od promieni słońca.
Wzdycham cicho i właśnie wtedy któryś matoł dzwoni. Pieter! Że też akurat teraz mu się musiało zebrać na pogawędki. Wypuszczam głośno powietrze, ale decyduję się odebrać. Niech zna moją dobrą wolę. A przecież im szybciej będę miał go z głowy, tym lepiej. Mówi, że właśnie ogłosili składy kadr na nowy sezon i pyta się czy wiem. No jasne, że nie wiem, bo skąd mam wiedzieć jak leżę sobie na lotnisku? Czy ja nie mam nic do roboty, tylko siedzieć na stronie PZN, odświeżać jak głupek, naciskając klawisz F5 i czekać na decyzje?
No więc Wiewiór mówi, że już wszystko ustalone. Trzeba przyznać, że raz w życiu pomyśleli i rozdzielili jak należy. Słucham go z niewielkim uśmiechem na ustach, a potem rozkładam się na trawie wygodnie i wystawiam facjatę do słońca, bo coś mi się od życia należy. Ale niestety. Mój święty spokój trafił szlag, bo teraz wszystkie matoły dzwonią po kolei obrażone. Tylko czemu do mnie? Co ja im poradzę? Czy ja rzecznik prasowy prezesowy jestem?
Pan-Magister-Lider-Kadry-Stoch kręci nosem, że Stefańcia przyjaciela wiernego do kadry nielotów oddelegowali, którą durnie młodzieżową ktoś nazwał. Ze Stefcia taka młodzież, jak ze mnie ksiądz proboszcz, no ale co ja będę dyskutował? Tylko biedny Kamilek się martwi, bo z kim teraz będzie w pokoju mieszkał? No na pewno nie z nami! U nas miejsca nie ma. Wystarczy, że z Titusem muszę się użerać przez całe życie. Potem Klakier płacze, że mu brata nielota wywalili całkiem. I bardzo dobrze! Trzeba było skakać, a nie teraz żalić się na niesprawiedliwość świata. Niech mu Klakier swoje miejsce odstąpi, jak mu tak szkoda, ja nie będę sprzeciwu zgłaszał. Tyle co się z tym matołem żegnam, a Titus znowu dzwoni i jęczy, że Miętus Młodszy ze Stefciem będzie w drugiej lidze, a nie z nami. I bardzo dobrze!
Żadnego zbędnego elementu w drużynie nie ma, żadnych małolatów i buloklepów. Jeszcze by się znalazło paru kandydatów, co mogliby wywalić, no ale nie da się ukryć, że do drużynówki się przydadzą, więc będę musiał z nimi jakoś przecierpieć. Trudno. Potem to i ja dzwonię do trenera i pytam się jeszcze o sztab szkoleniowy. Nie daję po sobie poznać, no ale się strasznie zawodzę. Żadnych zmian w naszej grupie nie przewidzieli! Po prostu idealnie! Dalej się trzeba będzie z wszystkimi burakami uganiać. Aż zęby zaciskam, jak sobie przypomnę gębę takiego Skrobota. Naprawdę łudziłem się, że mu w końcu podziękują za współpracę, ale nie. Kolejny sezon trzeba będzie znosić to jego denerwujące jestestwo. Co on się tak nas przyczepił jak rzep psiego ogona? Nie ma ważniejszego zajęcia? Raz w życiu miałem chwilę radości, jak ogłosił, że karierę sportową zakończył. Chociaż "kariera" to zdecydowanie za dużo powiedziane, chyba że w uklepywaniu zeskoku. Całe dwa dni mi dane było się cieszyć, że będzie święty spokój, aż tu ogłosili, że go najmują na serwisanta. Co to? Nikogo innego do smarowania nart już nie było? On jeden chętny? I teraz uganiaczka z geniuszami nie tylko na studiach, ale i w kadrze. A teraz się okazało, że jeszcze i w następnym sezonie. I za jakie grzechy mnie to wszystko spotyka, się pytam?
No więc Wiewiór mówi, że już wszystko ustalone. Trzeba przyznać, że raz w życiu pomyśleli i rozdzielili jak należy. Słucham go z niewielkim uśmiechem na ustach, a potem rozkładam się na trawie wygodnie i wystawiam facjatę do słońca, bo coś mi się od życia należy. Ale niestety. Mój święty spokój trafił szlag, bo teraz wszystkie matoły dzwonią po kolei obrażone. Tylko czemu do mnie? Co ja im poradzę? Czy ja rzecznik prasowy prezesowy jestem?
Pan-Magister-Lider-Kadry-Stoch kręci nosem, że Stefańcia przyjaciela wiernego do kadry nielotów oddelegowali, którą durnie młodzieżową ktoś nazwał. Ze Stefcia taka młodzież, jak ze mnie ksiądz proboszcz, no ale co ja będę dyskutował? Tylko biedny Kamilek się martwi, bo z kim teraz będzie w pokoju mieszkał? No na pewno nie z nami! U nas miejsca nie ma. Wystarczy, że z Titusem muszę się użerać przez całe życie. Potem Klakier płacze, że mu brata nielota wywalili całkiem. I bardzo dobrze! Trzeba było skakać, a nie teraz żalić się na niesprawiedliwość świata. Niech mu Klakier swoje miejsce odstąpi, jak mu tak szkoda, ja nie będę sprzeciwu zgłaszał. Tyle co się z tym matołem żegnam, a Titus znowu dzwoni i jęczy, że Miętus Młodszy ze Stefciem będzie w drugiej lidze, a nie z nami. I bardzo dobrze!
Żadnego zbędnego elementu w drużynie nie ma, żadnych małolatów i buloklepów. Jeszcze by się znalazło paru kandydatów, co mogliby wywalić, no ale nie da się ukryć, że do drużynówki się przydadzą, więc będę musiał z nimi jakoś przecierpieć. Trudno. Potem to i ja dzwonię do trenera i pytam się jeszcze o sztab szkoleniowy. Nie daję po sobie poznać, no ale się strasznie zawodzę. Żadnych zmian w naszej grupie nie przewidzieli! Po prostu idealnie! Dalej się trzeba będzie z wszystkimi burakami uganiać. Aż zęby zaciskam, jak sobie przypomnę gębę takiego Skrobota. Naprawdę łudziłem się, że mu w końcu podziękują za współpracę, ale nie. Kolejny sezon trzeba będzie znosić to jego denerwujące jestestwo. Co on się tak nas przyczepił jak rzep psiego ogona? Nie ma ważniejszego zajęcia? Raz w życiu miałem chwilę radości, jak ogłosił, że karierę sportową zakończył. Chociaż "kariera" to zdecydowanie za dużo powiedziane, chyba że w uklepywaniu zeskoku. Całe dwa dni mi dane było się cieszyć, że będzie święty spokój, aż tu ogłosili, że go najmują na serwisanta. Co to? Nikogo innego do smarowania nart już nie było? On jeden chętny? I teraz uganiaczka z geniuszami nie tylko na studiach, ale i w kadrze. A teraz się okazało, że jeszcze i w następnym sezonie. I za jakie grzechy mnie to wszystko spotyka, się pytam?
chciałbym byś chociaż zauważała
że mnie obok nie ma
ty jesteś tak cholernie wyjątkowa
No więc mamy pierwsze letnie zgrupowanie. Nie wiem, kto mądry wybierał skocznię, no ale oczywiście nie było gadania i wszystkim do Szczyrku kazali przyjechać. Durniejszej skoczni to chyba nigdzie nie ma, więc chodzę od poniedziałku wściekły i nie chce mi się nawet z nikim gadać. Mało, że skocznia beznadziejna to jeszcze bachorów się tyle namnożyło, że się przejść nie da. Co to jest? Zgrupowanie kadry czy szkółka niedzielna dla dzieci specjalnej troski? Wielkie mi konsultacje. Na szczęście dzisiaj już ostatni dzień tej męczarni, potem znów laba, a kolejne treningi już będziemy mieć sami. Kilku idiotów mi w zupełności wystarczy.
Chwytam narty i zarzucam na ramię, kierując się na wyciąg. Dzisiaj to się muszę uśmiechać, bo się jakiś redaktorów nazjeżdżało i do kibla nawet nie pójdziesz, bo zaraz ci zdjęcie zrobią. Klakier głupi chodzi cały wyszczerzony i sam jeden w kolejce stoi, żeby wywiadów udzielać. Nie zauważa idiota, że wszyscy i tak wolą Pietera, chociaż chory. Matoł z mokrą głową chodził i go zawiało to ma. Dwóch kroków nie zrobiłem, a już bym prawie wlazł w jakiegoś bachora.
- Czego tu? – drę się.
Co to? Mama nie uczyła, że się starszym miejsce robi?
Młody patrzy na mnie przestraszony i broda mu się prawie trzęsie. Przewracam oczami i mijam go bez słowa, bo jeszcze mnie oskarżą o nagabywanie nieletnich. I na cholerę nam takie konsultacje? Bachor o połowę mniejszy ode mnie i co ja się niby od niego nauczę? Kręcę głową z oburzeniem, a po chwili to się aż zatrzymuję, bo za plecami słyszę dobrze znany piskliwy głos:
- Cześć, chłopaki!
Pięknie. Tylko Baśki brakowało. Mało problemów na głowie, mało nerwów tu tracę, jeszcze głupiej Baśki trzeba. Z tego wszystkiego zapomniałam, że ona w Szczyrku mieszka, więc jak wyniuchała, że my tu, to zaraz przylazła. Leci do mnie wyszczerzona i wita się wylewnie, jakbym się z nią kolegował. Nic nie mówię niemiłego, bo by to było mało eleganckie, tylko palcem pokazuję, gdzie polazł Titus. Baśka robi dziwną minę i tam idzie, a ja dopiero teraz sobie myślę, że może pierwsza kujonka do Klakiera przyszła, a ja żem z tym Titusem tak wyskoczył. No ale trudno. Wzruszam ramionami i mrużąc oczy wypatruję czy Ty się przypadkiem tutaj nie zjawiłaś. Tak, wiem, że przecież masz swoje sprawy na głowie, a nie tylko przyłazić tu i się gapić na nas. Mogłem się przecież domyślić, że Cię nie będzie, skoro i jego dziś nie ma, ale mimo to, co chwila zerkam na bramę jak durny i czekam jak na zmiłowanie.
Wiesz, czasami marzę, że za mną tęsknisz. Wyobrażam sobie, że budzisz się rano i myślisz o tym, że mnie obok Ciebie nie ma. Tyle by mi wystarczyło. Tylko tyle, byś zauważała moją nieobecność.
co ja tu do cholery robię?Chwytam narty i zarzucam na ramię, kierując się na wyciąg. Dzisiaj to się muszę uśmiechać, bo się jakiś redaktorów nazjeżdżało i do kibla nawet nie pójdziesz, bo zaraz ci zdjęcie zrobią. Klakier głupi chodzi cały wyszczerzony i sam jeden w kolejce stoi, żeby wywiadów udzielać. Nie zauważa idiota, że wszyscy i tak wolą Pietera, chociaż chory. Matoł z mokrą głową chodził i go zawiało to ma. Dwóch kroków nie zrobiłem, a już bym prawie wlazł w jakiegoś bachora.
- Czego tu? – drę się.
Co to? Mama nie uczyła, że się starszym miejsce robi?
Młody patrzy na mnie przestraszony i broda mu się prawie trzęsie. Przewracam oczami i mijam go bez słowa, bo jeszcze mnie oskarżą o nagabywanie nieletnich. I na cholerę nam takie konsultacje? Bachor o połowę mniejszy ode mnie i co ja się niby od niego nauczę? Kręcę głową z oburzeniem, a po chwili to się aż zatrzymuję, bo za plecami słyszę dobrze znany piskliwy głos:
- Cześć, chłopaki!
Pięknie. Tylko Baśki brakowało. Mało problemów na głowie, mało nerwów tu tracę, jeszcze głupiej Baśki trzeba. Z tego wszystkiego zapomniałam, że ona w Szczyrku mieszka, więc jak wyniuchała, że my tu, to zaraz przylazła. Leci do mnie wyszczerzona i wita się wylewnie, jakbym się z nią kolegował. Nic nie mówię niemiłego, bo by to było mało eleganckie, tylko palcem pokazuję, gdzie polazł Titus. Baśka robi dziwną minę i tam idzie, a ja dopiero teraz sobie myślę, że może pierwsza kujonka do Klakiera przyszła, a ja żem z tym Titusem tak wyskoczył. No ale trudno. Wzruszam ramionami i mrużąc oczy wypatruję czy Ty się przypadkiem tutaj nie zjawiłaś. Tak, wiem, że przecież masz swoje sprawy na głowie, a nie tylko przyłazić tu i się gapić na nas. Mogłem się przecież domyślić, że Cię nie będzie, skoro i jego dziś nie ma, ale mimo to, co chwila zerkam na bramę jak durny i czekam jak na zmiłowanie.
Wiesz, czasami marzę, że za mną tęsknisz. Wyobrażam sobie, że budzisz się rano i myślisz o tym, że mnie obok Ciebie nie ma. Tyle by mi wystarczyło. Tylko tyle, byś zauważała moją nieobecność.
ale ja jestem dziwak, ale ja jestem cudak
ja tutaj nie pasuję
ja tutaj nie pasuję
Łukaszowi już całkiem odbiło i teraz
jedziemy do Zakopanego do muzeum na wycieczkę. Co my, cholera, w podstawówce
jesteśmy? Siedzę z tyłu zły, bo oczywiście wycieczka
obowiązkowa i jedziemy jak matoły wszyscy. Jeden Grzesiek się wymigał, bo on
nawet w postrzeganiu Łukasza jest już dorosły i nie można go na siłę zabrać. A
my nie. Zapakowali nas do busa i w najlepsze jedziemy. Nie było żadnych dyskusji, będziemy się
ukulturalniać w muzeum w Zakopanem. Wzdycham ciężko i zrezygnowany patrzę na
resztę buractwa. Z przodu Klakier siedzi i czyta o tej wystawie w internecie.
Ten kujon naprawdę cały uhahany, a ja to bym go najchętniej zabił. To
on wczoraj zaczął gadkę przy kolacji o tym muzeum, a reszta zaraz podłapała, że
nigdy nie byli, więc Łukasz zarządził, że dzień wolny jutro, więc jedziemy.
Jutro, znaczy się dzisiaj. Dzień wolny jak cholera, skoro durna wycieczka
obowiązkowa. Co my dzieci jesteśmy? Swoje bachory by do muzeum zabrał, a nie na
nas swój niedorealizowany instynkt ojcowski wyżywać.
Pan-Magister-Dobrze-Ułożony-Stoch i Krzysztof-Jak-Cholera-Kulturalny-Miętus czytają przewodnik z
biblioteki i chyba też się cieszą na tę wycieczkę. Nie no, ja z nimi nie wytrzymam! Wzdycham znów, ale cóż zrobię. Mnie nikt o zdanie nie pytał. Jedziemy wszyscy, zapakowani do busa i już nic nas
nie uratuje. Nawet Skrobot jedzie, bo on małolat jak my i nie ma dyskusji.
Będziemy oglądać jakąś durnowatą wystawę, zabawa będzie przednia, no nie ma co.
Łukasz siedzi uśmiechnięty od
ucha do ucha, dumny ze swojego pomysłu.
Jak go to tak cieszy, to mógł sobie sam jechać, a nie nas ciągać i w dzień
wolny o siódmej rano budzić. Czy ja muzeum na oczy nie widziałem? A nawet
jakbym nie widział, to na pewno nie Kruczka w tym interes, żeby mnie chamstwa
oduczać i do wyższej kultury zachęcać. Klakier coś czyta na głos, a wszyscy
słuchają zadowoleni i głowami potakują jak idioci. A ja wzdycham.
I wtedy dzwoni telefon Łukasza, a on odbiera z poważną miną i słucha, co Grzesiek gada. Wszyscy wiedzą, że Grzesiek dzwoni, bo trener ma ustawioną taką durną melodyjkę, co nawet umarłego z grobu by zbudziła, żeby wiedzieć, że to on. Więc w busie cisza, bo wszystkie matoły słuchają.
I wtedy dzwoni telefon Łukasza, a on odbiera z poważną miną i słucha, co Grzesiek gada. Wszyscy wiedzą, że Grzesiek dzwoni, bo trener ma ustawioną taką durną melodyjkę, co nawet umarłego z grobu by zbudziła, żeby wiedzieć, że to on. Więc w busie cisza, bo wszystkie matoły słuchają.
- No ale dzisiaj Prezes przyszedł
na wizytację? – gada trener do słuchawki i jednocześnie macha ręką do Skrobota,
żeby dureń nie przegapił skrętu w lewo. – No widzisz! Musiałem tego maila przegapić!
No taka szkoda, że nas nie ma, będziesz sobie sam musiał poradzić! – mówi
Łukasz w końcu do telefonu, a uśmiech ma taki chytry, że my wnet wszyscy wiemy
już skąd ta nagła wycieczka do muzeum się wzięła. Wiewiór chichocze jak durny,
Titus też ma banana na twarzy i wszyscy się śmieją jak najęci, nawet i ja.
Ten nasz trener to ma jednak mózg nie od parady.
Ten nasz trener to ma jednak mózg nie od parady.
gdy byłaś tu wcześniej
nie mogłem spojrzeć w twoje oczy
jesteś aniołem
jesteś tak cholernie wyjątkowa